Kibice zebrani w Hali Polonia mimo braku zaciętej rywalizacji między drużynami nie mogli narzekać na nudę. TYTAN pewnie wygrał 109:59, a zawodnicy zafundowali nam pokaz efektownej gry. Zdjęcia z meczu jutro.
Dość niespodziewanie TYTAN zaczął inną piątką niż dotychczas. Chociaż można było spodziewać się zmian, to trudno było oczekiwać, że na ławce mecz rozpoczną Surówka i Szynkiel, którzy do tej pory grali najskuteczniej. Trener Urbańczyk wiedział jednak co robi, bo Trepka i Nogalski w pierwszej kwarcie zagrali bardzo dobrze. Gwiazdą pierwszej odsłony był jednak Michał Saran, który wreszcie pokazał dlaczego gra w podstawie. Saran trafiał z każdej pozycji i był po prostu bezbłędny. Kwintet Migała, Milewski, Saran, Nogalski i Trepka grała świetnie zarówno w ataku jak i w obronie. Efektem tego było utrzymanie czystego konta przez 5 minut. Jedyną zmianą w pierwszej kwarcie w ekipie TYTAN-ów było wpuszczenie Łukasza Bąka za mającego już 3 faule na koncie Przemka Migałę. Od początku meczu w ekipie z Łodzi ewidentnie zawodził Łukasz Pacocha i nie było żadnego zawodnika, który mógłby poprowadzić grę. W wyniku tego po 10 minutach gry TYTAN wygrywał 33:7.
Druga kwarta to najgorsza odsłona w wykonaniu naszych graczy, na parkiecie zaczęli pojawiać się rezerwowi i nasi koszykarze powolutku zwiększali przewagę. Większość TYTAN-owców zanotowała zaledwie po 2-3 punkty. Wyjątkiem jest Milewski, któy z 6 punktami w tej części gry dominował na parkiecie. Rywale zaprezentowali się już trochę lepiej jednak wciąż brakowało im lidera. Do przerwy TYTAN wygrywał z ŁKS-em 53:17.
Po przerwie rezerwowi pokazali, że są dobrymi zmiennikami dla kolegów ze startowej piątki. Prawdziwym liderem był Szynkiel, który wzorem Sarana był prawie bezbłędny. Do tego Motyl pokazał taką grę jaką mogliśmy oglądać rok temu. W ekipie gości bardzo dobrą kwartę rozegrał Bartłomiej Szczepaniak, który rzucił 11 punktów. TYTAN wygrywał jednak przed ostatnią kwartą 81:38.
Czwartą kwartę nasi zawodnicy zagrali na luzie. Najpierw boisko opuścił za 5 fauli Łukasz Bąk, a później zawodnicy zaczęli grać coraz efektowniej. Gwiazdą ostatniej odsłony był Marcin Miękus, który najpierw zaliczył dwa wsady, a później jeszcze kilkakrotnie próbował efektownych zakończeń, ale skutecznie przeszkadzali mu rywale. Znów pojawił się na parkiecie Michał Saran, który również pokazał kibicom efektowną grę. Dzięki celnym rzutom Adama Rajkowskiego oraz dobrej grze Jakuba Danyumy ŁKS wyszedł z 50 punktów. Nie mieli jednak powodów do zadowolenia ponieważ wynik spokojnie można nazwać miazgą.
TYTAN 109 : 59 ŁKS (33:7, 20:10, 28:21, 28:21)
Punkty dla TYTAN-a:
Saran 17(3), Milewski 14, Nogalski 11, Trepka 10, Migała 7 – Szynkiel 17 (3), Motyl 12, Miękus 7(1), Surówka 5, Bąk 4, Sośniak 4
Punkty dla ŁKS:
B. Szczepaniak 11(3), Leśniak 3, Goss2, Pacocha 4, Nowak 2 – Danyuma 14, Rajkowski 8(1), Balicki 7, Micielski 4, T. Szczepaniak 4(1), Gołuch 0, Żak 0
O mecz mówi Marcin Miękus:
Widać było, że jesteśmy lepsi. Mecz się ustawił w pierwszej połowie, kiedy zupełnie dominowaliśmy grę. Mam nadzieję, że to jest przebudzenie po tych dwóch porażkach. Dobrze by było.