Po nienajlepszych występach w ostatnich spotkaniach koszykarze Iskry/TYTAN-a wreszcie wygrali. Po bardzo zaciętym meczu naszym koszykarzom udało się pokonać Sokoła Łańcut 79:77.
Przed meczem wiadomo było, że nie będzie to łatwy pojedynek. Sokół ma w swoim składzie kilku bardzo dobrych zawodników, a w tabeli zajmuje wysoką trzecią lokatę. Wiadomo też było, że dość poważnego urazu doznał Rafał Motyl i tego zawodnika prawdopodobnie zabraknie przez najbliższe dwa tygodnie. Także Piotr Trepka nie był w 100% przygotowany do gry kondycyjnie.
Mecz Iskra zaczęła w składzie Milewski, Szynkiel, Saran, Sośniak i Surówka. Już pierwsza kwarta pokazała, że obie drużyny prezentują wyrównany poziom i mecz będzie ciekawy. Początkowo na kilka punktów odskoczyli goście, ale chwilę później TYTAN objął minimalne prowadzenie. W drużynie rywali bardzo dobrze grał wówczas Jerzy Koszuta, który popisał się celną „trójką” oraz wsadem. W pierwszej częsći gry ten zawodnik zanotował 7 punktów i w swojej drużynie był najlepszy. Najlepiej wspomagali go Baran i Ecka, którzy dorzucili po 5 punktów. W ekipie gospodarzy znaczną większość punktów zdobyli Szynkiel i Milewski, a swoje dorzucili Surówka i Sośniak. Po początkowych 10 minutach było 22:22.
W II kwarcie to gospodarze kontrolowali grę. Przez większość tej części gry utrzymywało się kilkupunktowe prowadzenie Iskry, na które zapracowali głównie Surówka i „Sos”. Ten pierwszy w tej kwarcie został ukarany przewinieniem technicznym za podważanie sędziowskich decyzji. Pierwszy celny rzut oddał w tym czasie Tomasz Nogalski, który jako jedyny z rezerwowych pojawił się na parkiecie w pierwszej połowie. W ekipie rywali dobre 10 minut zaliczył Piotr Miś, który przy wsparciu Ecki, Koszuty i Bieleckiego nadganiał straty. Koszykarzom Sokoła udało zmniejszyć się znacznie stratę, która wynosiła nawet 7 punktów do jednego oczka. Na przerwę zawodnicy schodzili przy prowadzeniu gospodarzy 42:41.
Po przerwie to goście zdominowali grę Sam duet Ecka-Miś rzucił tyle punktów co wszyscy zawodnicy Iskry łącznie. Jednak oprócz tej dwójki pozostali gracze nie spisali się najlepiej i zamiast odskoczyć na bezpieczną przewagę Sokół prowadził zaledwie 4 punktami. Cały czas równo grał Milewski, rozkręcał się Nogalski, a na parkiecie przy owacji publiczności pojawił się „Trepi”. Publika dodawała naszym zawodnikom skrzydeł, a duża w tym zasługa kibiców w biało-zielonych szalach, którzy po porażce AZS-u przyjechali pod Halę Polonia z Bełchatowa. Ostatnia kwarta zapowiadał duże emocje bowiem goście prowadzili zaledwie 62:58.
W ostatniej odsłonie meczu niesieni dopingiem gracze Iskry robili wszystko by wygrać. Początkowo to jednak goście odskoczyli na kilka punktów. W odrabianiu strat niezwykle ważną rolę odegrał Piotr Trepka, który najpierw celnie trafił za trzy, a później stanął na linii osobistych. Gdy po pierwszym celnym rzucie, drugi minął się z koszem nasz waleczny rozgrywający zebrał piłkę poczym został znów sfaulowany i tym razem przy rzutach wolnych się nie pomylił. Dobra gra w obronie zaowocowała kilkoma przechwytami i przewaga wciąż topniała. Na 4 minuty przed końcem Iskra prowadziła już 72:68 i niemała w tym zasługa skutecznie wchodzącego pod kosz „Nogala”. Wśród rywali natomiast zupełnie osamotniony był Miś, który nie mógł liczyć na kolegów, nawet gdy ci stawali na linii rzutów osobistych. A okazji do wykonywania tych rzutów było wiele. W ekipie gospodarzy za faule zejść musiał kapitan zespołu Janusz Sośniak, a faul techniczny dostał tym razem Tomek Milewski, który również nie zgadzał się z arbitrami. Ogólnie z 15 punktów w ostatniej kwarcie Sokół tylko 4 zdobył z gry. Zmiennik Sośniaka „Sari” trafił w końcówce natomiast bardzo ważne rzuty wolne i Iskra dzięki dobrej obronie wygrała mecz dwoma punktami 79:77.
Iskra\TYTAN Częstochowa – Sokół Łańcut 79:77 (22:22; 20:19; 16:21; 21:15)
Punkty dla Iskry\TYTAN-a:
Milewski 20(2×3), Szynkiel 11(1), Saran 10, Surówka 8, Sośniak 8(1) – Nogalski 14(2), Trepka 8(1).
Punkty dla Sokoła:
Miś 28, Ecka 19(2), Koszuta 10(2), Baran(1), Chromicz 4 – Bielecki 6(2), Romanek 1.
Po meczu trener Arkadiusz Urbańczyk powiedział:
Widać było, że drużyna rywali jest mocna, oni są zgrani bo grają ze sobą już w prawie niezmienionym składzie od kilku sezonów a w tym roku doszedł Chromicz. Widać jak to zgranie przekłada się na siłę rażenia z obwodu jak i z pod kosza. Na desce dziś Miś i Chromicz swoje zrobili, Miś dorzucił swoje punkty do tego i było ciężko. Potrafiliśmy odskoczyć na 5-6 punktów ale zabrakło tej przysłowiowej kropki nad i, żeby odskoczyć na dziesięć punktów i kontrolować mecz. Troszeczkę nerwowości i głupie straty sprawiły, że ten mecz był bardzo wyrównany. W końcówce zaowocowało to co było mówione na czasie czyli by nie rzucać z obwodu tylko raczej szukać gry jeden na jeden i próbować wejść pod kosz. Widać było, że sędziowie w końcówce zaczęli gwizdać w końcu te przewinienia.
Nie można było za bardzo eksploatować dziś Piotra Trepki ponieważ przed nami jeszcze jest pięć kolejek i on tu zagrał na własne ryzyko. Rafał Motyl natomiast cierpi na poważniejszy uraz. Zabiegi nic nie pomogły i okazało się, że to nie jest zwichnięcie tylko pękniecie i nie zagra przynajmniej przez 2 tygodnie. Jest to duże osłabienie bo teraz mam małe pole manewru i każdy z tej szóstki, która gra spędza na parkiecie ponad 20 minut i jak tak pogramy jeszcze ze trzy mecze to już nie będzie mowy o żadnej świeżości.