Jest rok 1993. Po bardzo emocjonującym sezonie losy tytułu Mistrza Polski 1992/93 miały rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce. ŁKS Łódź wygrał z Olimpią Poznań 7:1, a Legia pokonała Wisłę Kraków 6:0. W związku z podejrzeniem o nieuczciwą rywalizację oba mecze anulowano, a mistrzem został Lech Poznań. Mecz w Krakowie sędziował pan Marian D., który w ostatnich dniach został wraz z innym arbitrem Antonim F. aresztowany w związku ze sprzedawaniem meczy.
Mecz w Łodzi sędziował natomiast obecny prezes PZPN Michał Listkiewicz, który w tamtym okresie wykazał się niebywałym pokazem. Otóż jako sędzia nie dopatrzył się niczego złego w meczu, który sędziował. Mimo wszystko jednak to właśnie Listkiewicz, który wówczas był także wiceprezesem związku głosował za ukaraniem wszystkich czterech klubów. Przez wiele lat wydawało się, że ukaraniem klubów udało się polskie środowisko piłkarskie oczyścić. Niestety teraz okazuje się, że to wszystko po prostu ucichło. Okazało się, że środowisko samo od środka nie jest wstanie wyzwolić się z korupcji. Gdy aresztowani zostali D. i F. działacze zapewniają, że to wyjątki, a w tych zapewnieniach bryluje Eugeniusz Kolator. Dzisiejszy wiceprezes związku ds. organizacyjnych w roku 1993 był… szefem Polskiego Kolegium Sędziów. O tym, że źle jest w polskiej piłce mogła świadczyć afera barażowa. Prezes Listkiewicz uważał jednak szybkie rozwiązanie sprawy za ogromny sukces, dziś gdy były sędzia międzynarodowy odrabia drugą kadencję mówi, że sukcesem jest fakt, że prokuratura jest bliska rozwiązania afery sprzed dwóch lat. Otóż okazuje się, że słabością naszego futbolu musi zajmować się prokuratura, bo dopiero gdy wszczęto postępowanie w sprawie handlu meczami w II lidze prezes przyznał, że II liga to takie małe bagienko. Szkoda tylko, że jako prezes nie zajął się nigdy tym bagienkiem. O ile zaplecze ekstraklasy jest bagienkiem to prawdziwym bagnem może okazać się sama ekstraklasa. Antoni F. to przecież znany sędzia z ekstraklasy, a Marian D. jest obserwatorem z ramienia PZPN oraz przewodniczącym Kolegium Sędziów Śląskiego ZPN. Prokuratura zapowiada kolejne aresztowania i zaznacza, że chodzi nie tylko o ludzi związanych z sędziowaniem ale także o działaczy i zawodników. Tą aferę poprzedził jednak wcześniej szereg conajmniej dziwnych zajść. Najciekawszą ostatnio sprawą jest mecz Kujawiak Włocławek – ŁKS Łódź. Otóż mimo rażących błędów sędziego, otrzymał on wysoką ocenę od obserwatora. Obu jednak ukarał PZPN, a wynik meczu został anulowany, gdyż po przeanalizowaniu zapisu wideo okazało się, że sędzia podejmował błędne decyzję. Niestety nie na długo, otóż NKO poddała decyzję kasacji i uznała, że mimo rażących błędów sędziego Rutkowskiego mecz będzie rozgrywany od momentu nieprawidłowego przerwania meczu (arbiter nie znał przepisów), a drużyna ŁKS-u zagra bez 4 wyrzuconych nieprawidłowo z boiska zawodników. Sam sędzia Rutkowski jest oskarżany przez niektórych działaczy III ligi o ustawianie meczy na niekorzyść rywali Lechii Gdańsk, która walczy o awans. Ciekawym faktem jest także powrót innego z kontrowersyjnych arbitrów. Sędzia, który popełniał ewidentne błędy w finałowym meczu Pucharu Polski w 1998 roku Amica Wronki – Aluminium Konin na korzyść drużyny z Wronek, wokół której krążyło kiedyś hasło „Działacze Amiki kupują wyniki”. Otóż pan Kowalczyk dziś odpowiada za szkolenie polskich sędziów. Jeżeli wszystkich wyszkoli „po swojemu” to mecze będą rozgrywane chyba na zasadzie licytacji.
Kiedy 28 czerwca 1999 roku Michał Listkiewicz w glorii i chwale obejmował funkcję prezesa po Marianie Dziurowiczu ogłoszono sukces i oczyszczenie środowiska. Dziś efekty tego oczyszczenia wypływają na wierzch. Środowisko od środka nie oczyści się nigdy, bo na prezesa głosują ci ludzie, których on ratuje w trudnych sytuacjach. W środowisku brakuje także poważnych kontrkandydatów dla Listkiewicza, a nawet jeśli ktoś tak jak Grzegorz Schetyna miałby zamiar kandydować musiałby szybko zmierzyć się z rzeczywistością. Aktualny prezes zdobywa sobie bowiem sympatię głosujących w dość kontrowersyjny sposób np. biorąc działaczy z terenu na wycieczkę do Austrii na mecz reprezentacji połączony z biesiadą w Czechach, a wszystko za związkowe pieniądze. Jan Tomaszewski powiedział kiedyś, że nie zmieniło się nic tylko Dziuroludków zastąpiono Listkoludkami. Coś w tym jednak jest.