Lider z Jarosławia okazał się zbyt silnym zespołem dla naszych TYTANów i wygrał w Hali Polonia 108:87. Rywale potwierdzili, że dysponują silną i wyrównaną ekipą. Wśród gospodarzy dobrze zagrali liderzy Milewski i Ecka. Cieszyć może także powrót do formy Michała Sarana.
TYTAN rozpoczął mecz w składzie Ecka, Nogalski, Saran, Sośniak i Milewski. Przy rzucie sędziowskim dominował Witalij Kowalenko, ale zgarnął piłkę mocno za plecy, a pierwszy przy niej był Tomek Nogalski, który zdobył łatwe punkty i mógł dziękować za asystę Ukraińcowi. Kowalenko szybko się jednak zrewanżowął w następnej akcji zdobywając punkty wsadem po podaniu Tomasza Przewrockiego. W pierwszych minutach akcja toczyła się kosz za kosz nawet na trójkę Ecki rzutem trzypunktowym odpowiedział Przemysław Łuszczewski i po 3 minutach było 7:7. Kolejne punkty zdobywali jednak już ospodarze, którzy dzięki dobrej dyspozycji 'Sariego’ z początku meczu odskoczyli na kilka punktów. Wszystko szło po myśli Arkadiusza Urbańczyka do niezwykle rzadko spotykanej akcji 3+2 w wykonaniu Artura Mikołajko. Zawodnik trafił za trzy i został sfaulowany już po rzucie, a że marker wskazywał już przynajmniej 4 faule gospodarzy to faulowany zawodnik mógł jeszcze wykorzystać 2 rzuty osobiste. Naszym zawodnikom udało się także wyeliminować z gry Witalija Kowalenkę, który jest niewątpliwie jednym z liderów Znicza. Trenera Gierczaka jednak zbytnio to nie zmartwiło bo tego dnia jego zawodnicy byli bardzo dobrze dysponowani. Rywale zdołali nie tylko odrobić niewielką stratę ale także wypracować sobie przewagę. Tą do minimalnych rozmiarów zmniejszym jeszcze 'trójką’ Saran, ale po pierwszych 10 minutach goście prowadzili 21:23.
Pierwsza minuta II kwarty należała do TYTANów. Po celnym rzucie z obwodu Nogalskiego i akcji 2+1 Ecki, na które jednym celnym osobistym odpowiedział Łuszczewski częstochowianie prowadzili 27:24. Potrzebowali jednak zaledwie kolejnej minuty by na prowadzeniu znaleźli się znów goście. Znów dobrze w ataku spisał się jednak Saran i TYTAN prowadził po 3 minutach tej kwarty 32:28. Niestety w tym momencie nasi zawodnicy stanęli. Rywale w ataku robili co chcieli i wykorzystując niemoc ofensywną TYTANów zdobyli 10 kolejnych punktów. Po tym jak interweniować zaczął trener Urbańczyk udało się zatrzymać ucieczkę rywali i przez długi czas goście nie mogli uciec na więcej niż 8 punktów. Trzeba jednak, że utrzymywanie przewai wypracowanej przez Mikołajkę, Millera i Łuszczewskiego w zupełności im wystarczało. Ten ostatni zresztą zdominowął już kompletnie deskę, na której dobrze spisywał się już wcześniej potwierdzając, że jest jednym z najlepszych zawodników w lidze. W ostatniej minucie przyjezdni znó zdominowali grę i odskoczyli na 12 punktów przewagi, która pozwalała im w przerwie meczu spokojnie myśleć o wywiezieniu punktów z Częstochowy.
W III kwarcie na parkiecie dominował Grzegorz Kordas, który od początku rozpoczął swój festiwal strzelecki. Zawodnik ten czuł się w Hali Polonia jak w domu i trafiał niemal każdy rzut zdobywając w tej kwarcie 14 punktów. Oprócz Kordasa reszta zawodników nie błyszczała, ale każdy swoje trzy grosze dorzucił i Znicz powoli zwiększał przewaę. Szło by im to łatwiej gdyby nie duet Milewski-Ecka, który był jedyną odpowiedzią gospodarzy na to co działo się w tej chwili na parkiecie. Kilkunastpunktowa przewaga jarosławian sprawiła, że na parkiecie pojawił się znó Kowalenko, ale już w pierwszej akcji złapany został na faulu i na parkiet powrócił jego zmiennik Łukasz Majewski, który dobrze wspierał Łuszczewskiego na zbiórce. Los Wita podzielił Michał Saran, który łapał szybko kolejne faule i również miał już ich 4 na koncie. Bohater gości Kordas zapisał się także negatywnie w oczach kibiców. Gdy na wolny kosz biegł 'Ecik’ obrońcy pognali za nim i gdy dogonili go przy samym końcu akcji nasz rozgrywający poleciał aż pod bandy. Sędziowie niewidzieli faulu a oburzonych kibiców nie mógł zrozumieć Kordas, który był bezpośrednio za Ecką. Obrońca gości Znicza zapewnił jednak obie ławki, że nic nie zrobił i nie rozumie oburzenia. Za chwilę jednak zdobywał kolejne punkty i dzięki niemu Znicz przed ostatnią częścią gry prowadził 60:78 i wydawało się, że jest już po meczu.
Nasi gracze aby wygrać potrzebowali cudu, ale jak się okazało nie było to wcale niemożliwe. Dopiero w IV kwarcie zobaczyliśmy obronę w wykonaniu naszych zawodnikó, a ta połączona z kolejnymi punktami faulowaneo Milewskiego dałą wymierne efekty w postaci zmniejszania strat. Dodatkowo już ostatecznie z gry wyeliminowany został Kowalenko, a także Kordas Nasi zawodnicy doszli już rywali do stanu 75:86 i wtedy znów się wszystko posypało. Zaczęło się to od akcji, w której sędziowie nie odgwizdali 8 sekund na własnej połowie Zniczowi i to jakby wybiło TYTANów z rytmu. Rywale szybko zdobywali punkty i zwiększyli przewagę do 16 punktów. Nasi garcze jakby nie chcąc pogodzić się z pewną już porażką w kółko faulowali rywali chcąc zaoszczędzić czas. Niestety nie przyniosło to porządanego efektu i rzuty Sikory i Fortuny tylko zwiększały prowadzenie gości. Setny punkt dla Znicza zdobył kapitan zespołu Grzegorz Szczotka. Na parkiecie za wyeliminowanego przez faule Sarana pojawił się w końcówce Alan Urbaniak, który zapisał sie dwoma asystami. 5 ostatnich sekund dostał Rafał Szulc, ale to zupełnie nic mu nie dało.
Ławka okazała się największym problemem TYTANa. Zarówno Kukuczka jak i Trepka nie wnieśli tyle do gry na ile ich stać, a Miłosz Krajewski nie wygląda już jak ten zawodnik, który dobrymi zmianami zyskał uznanie trenera w połowie sezonu. Rzutowo znów zawiódł 'Nogal’, który wcześniej był przecież jednym z liderów zespołu. Pretensje można mieć także o lekkomyślność. Nasi zawodnicy za często marnowali dobre okazję do punktów. Tomek Milewski nie trafił spod samego kosza, a w jednej z akcji nasi zawodnicy mimo 4 zbiórek w ataku nei zdobyli punktów. Teraz ekipa trenera Urbańczyka potrzebuje naprawdę silnego wstrząsu, bo wczoraj wyczerpała limit porażek na rundę zasadniczą. Teraz potrzebuą punktów w każdym meczu, a rywale nie należą do najłatwiejszych. Mimo wszystko są to ekipy zdecydowanie w zasięgu częstochowian, ale muszą oni grać tak jak z Sokołem czy Stalą, a nie jak z Pyrą i Zniczem.
TYTAN Częstochowa – Znicz Jarosław 87:108 (21:23; 19:29; 20:26; 27:30)
Punkty dla TYTANa:
Milewski 28(1×3), Ecka 22(1), Saran 16(2), Nogalski 10(2), Sośniak 8 – Trepka 3, Kukuczka, Krajewski, Urbaniak i Szulc po 0.
Punkty dla Znicza:
Kordas 18(4), Łuszczewski 18(3), Przewrocki 9, Kowalenko 5, Szczotka 4 – Mikołajko 17(1), Miller 11, Majewski 10(1), Sikora 10, Fortuna 6.
Po III kwartach rywale mieli skuteczność rzutów trzypunktowych na poziomie 71% trafiając 10/14.