Na półmetku rundy zasadniczej Włókniarz Częstochowa plasuję się na trzeciej pozycji w tabeli. Miejsce jest całkiem niezłe, ale w niektórych pamięć o wyjazdowych blamażach dalej pozostała..
Ściganie częstochowian zaczęło się w Rzeszowie. Tamtejszy beniaminek wzmocniony Nicki Pedersenem i Rune Holtą miał zawojować ligę. Rzeszowianie rozpoczęli naprawdę dobrze pokonując Włókniarza 47-43. Fanom „czarnego sportu” z Częstochowy pozostał niedosyt. Wielu spodziewało się zwycięstwa, które ukazałoby niemoc nowego pracodawcy Rune Holty, ale jednak w tym pojedynku Norweg triumfował.
Z gorzkiej porażki „Lwy” otrząsnęły się w Wielkanocny Poniedziałek. Sprawili wtedy lanie rybnickim „Rekinom”. Mimo dwudziestopunktowej wygranej kibice nie byli w pełni usatysfakcjonowani. W tym spotkaniu odsunięto Drabika, za którego wystąpił Peter Ljung. Ten jednak swoją postawą dał jeszcze więcej do myślenia działaczom, bo miotał się nieudolnie po całym torze. Szwed jak na razie nie otrzymał drugiej szansy na zaprezentowanie się w Polsce.
Drabik na mecz z WTS-em Wrocław powrócił do składu. Miał dorzucić cenne punkty nawet na wagę zwycięstwa, o którym marzyli kibice, bo tor wrocławski zna doskonale. Na marzeniach się skończyło… Całkowicie zawiedli Ryan Sullivan i Lee Richardsson. W tym dniu na wysokim swoim poziomie punktował jedynie Greg Hancock potwierdzając tym samym, że jest niezwykle trafionym transferem.
Kwiecień żegnał częstochowski żużel deszczem. Miał odbyć się mecz z leszczyńską Unią, ale z powodu rzęsistych opadów trzeba było zmienić plany i najpierw pokazać się w Tarnowie. Działacze „Jaskółek” w majowy weekend chcieli potraktować „Lwy” łagodnie i desygnowali polski skład. Bez Rickardssona i Nichollsa można było spodziewać się zaciętego pojedynku. Okazało się, że nic bardziej mylnego. Częstochowianie tego dnia prawie nie podjęli walki, raczej męczyli się na torze. Ostatecznie ulegli 35-55.
Po dwóch bolesnych porażkach przyszedł czas na odnoszenie zwycięstw. Siódmego maja rozpoczęła się dobra passa częstochowian. Tego dnia zawitała do Częstochowy nie tylko bydgoska Polonia, ale także telewizja. Mecz obu drużyn miał być zacięty i obfitować w wiele interesujących akcji. Tymczasem przyjezdni zawiedli… Dobrze prezentował się Drabik, poprawili się zarówno Richardsson jak i Sullivan. Słońce wreszcie zaświeciło dla częstochowskich „Lwów”…
Szczęśliwy był także trzynasty dzień maja. Wtedy to Włókniarz walczył w zaległym spotkaniu z Lesznem. Z czwórki liderów loty obniżył Lee Richardsson, którego po raz pierwszy kibice nie zobaczyli w biegach nominowanych. Unia Leszno walczyła bardzo dzielnie. Mimo braku Krzysztofa Kasprzaka pokazali, że będą groźni nie tylko na własnym torze, ale również obcych.
Ostatni mecz „Lwy” miały również na własnym obiekcie. Tym razem toruńskie „Anioły” nie sprostały doskonale spasowanym gospodarzom. Porażka sromotna 34-56, ale okazja do odegrania się będzie już w najbliższą niedzielę. Wtedy to Włókniarz wybierze się do miasta Kopernika.
Po siedmiu kolejkach w tabeli niezwykle ciasno. Teraz częstochowianie zajmują miejsce na pudle, ale sytuacja może się bardzo szybko zmienić, bo sześć drużyn jest w czołówce. Nie pozostaje nic innego jak zacząć wygrywać na wyjazdach, a potencjał do tego na pewno jest duży…