Dopiero dogrywka wyłoniła zwycięzcę w meczu Sportowca Częstochowa ze Sportino Inowrocław. Widziany przez ekspertów jako murowany spadkowicz klub ze Świętego Miasta udowodnił, że to nie klubowe budżety grają w koszykówkę. Mimo że na parkiecie goście wygrali 105:103 to jednak nasi gracze mogą czuć się zwycięzcami.
Kibice zgromadzeni w Hali Polonia mieli okazję juz od początku meczu podziwiać nowy nabytek Sportowca czyli Przemysława Szymańskiego. Dla tych, którzy nie widzieli tego zawodnika w Lidze Akademickiej Koszykówki jego dobra postawa musiała być sporym zaskoczeniem. Zawodnik ten wygrał wznowienie z masywnym Arturem Robakiem i Michał Saran otworzył wynik meczu zdobywając tym samym pierwsze punkty w sezonie 2006/07 w Częstochowie. Następna minuta to jednak pokaz gospodarzy, którzy wyszli szybko na prowadzenie 7:2. Zawodnicy Sportowca nie zniechęcili się jednak szybką stratą kilku punktów i najpierw zniwelowali stratę do minimum, by później po 6 minutach I kwarty Wojciech Kukuczka rzutem za 3 doprowadził do remisu po 13. Rywale jednak nie oddali nam osiągnąć przewagi i prowadzeni przez świetnie dysponowanego Krzysztofa Szubargę znów zaczęli uciekać gospodarzom co zmusiło trenera Urbańczyka do wzięcia przerwy na żądanie. Ostatecznie jednak to drużyna z Inowrocławia wygrała pierwszą część meczu 27:22.
W II kwarcie nasi zawodnicy lepiej prezentowali się w obronie co zaskutkowało ograniczeniem popisów przyjezdnych. Brylował w tym zwłaszcza Piotr Trepka, który pokazał, że w przerwie między sezonowej nie zapomniał jak „okrada” się rywali z piłki. W ataku natomiast najlepiej wśród gospodarzy wypadał Michał Saran, który do przerwy zdobył 15 punktów grając na 83% skuteczności rzutów za 2. Zawiodła nas jednak ta broń, której wydawało by się, że możemy być pewni czyli rzuty zza linii 6,25 metra. Świetnie natomiast w tym elemencie wypadła dwójka liderów Sportino Szubarga i Łukasz Wichniarz. W związku z tym, mimo że wcześniej nasi zawodnicy mieli już rywali na wyciągnięcie ręki, to gdy połowa zbliżała się do końca rywale prowadzili 36:47 i wydawało się, że na przerwę Sportino będzie schodziło w wyśmienitym nastroju. Ostatnie 2 minuty to jednak pokaz wyśmienitej gry gospodarzy, którzy najpier doszli do wyniku 43:49, by go jeszcze w ostatniej sekundzie poprawić. Trepka świetnie podał z autu do Kukuczki i „Kuka” równo z końową syreną ustalił wynik na 45:49 poważnie osłabiając morale przeciwnika.
W drugiej połowie to jednak goście czując, że wyjazd do Częstochowy nie skończy się raczej przewidywanym, łatwym zwycięstwem zmobilizowali się w pełni do gry. Udało im się jednak uciec tylko na chwilę gdy znowu „trójką” skarcił ich Kukuczka i było 52:53. Ta kwarta toczyła się jednak seriami i raz dobrą passę mieli goście uciekając na 6-7 punktów przewagi by za chwilę częstochowianie odrabiali straty. Jednak to podopieczni Sergieja Żełudowa lepiej zagrali w samej końcówce i dzięki dobrej postawie Dariusza Cywińskiego po 30 minutach gry goście cieszyli się z prowadzenia 67:74.
W IV kwarcie nasi zawodnicy od początku wzieli się jednak do pracy i najpierw wyrównali by później wyjść wreszcie na prowadzenie. Po trzech minutach gry podopieczni Arkadiusza Urbańczyka prowadzili 78:74 i sensacja stawała się co raz bardziej realna. Wtedy jednak Krzysztof Szubarga znów pokazał, że nie przypadkiem wymienia się go w gronie najlepszych polskich koszykarzy. Zawodnik ten po raz kolejny wziął na siebie ciężar gry i doprowadził do kolejnego remisu. Drużyny toczyły od tej pory zaciętą walkę co spowodowało wiele emocji. Najpierw przy stanie 86:86 za piąty faul z parkietu zszedł Nogalski, by 40 sekund później sędziowie gwizdnęli dość kontrowersyjne przewinienie niesportowe Dariuszowi Szynkielowi. Mimo wszystko nasi koszykarze nie oddali inicjatywy rywalom i 2 minuty później na ledwie ponad minutę do końca na tablicy wyników wciąż widniał remis. Wtedy zaczęły się koszykarskie szachy. Najpierw jeden z dwóch osobistych wykorzystał Szubarga, by za chwilę to samo zrobił „Sari” w międzyczasie jednak za faule zejść musiał jeden z najlepszych na parkiecie Wichniarz. Chwilę później piłkę stracił Michał Świderski i trener Urbańczyk poprosił op czas by ustawić grę w ostatnich 30 sekundach. Od razu po wznowieniu jednak Trepka stracił piłkę i sfaulował szykującego się już do szybkiego ataku Szubargę. Rozgrywający gości po raz kolejny dobrze spisał się na linii rzutów wolnych i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 93:95. W następnej akcji jednak „odwdzięczył” się „Trepiemu” i nasz zawodnik rzutami osobistymi doprowadził do kolejnego remisu. Ostatnia akcja to także pojedynek rozgrywających Szubarga stracił piłkę ale Piotrek Trepka nie zdążył już nic z nią zrobić i do wyłonienia lepszej drużyny potrzebna była dogrywka.
Ostatnie 5 minut zaczęło się po myśli gospodarzy gdy za faule zszedł Szubarga. Za chwilę jednak to samo spotkało kapitana częstochowian Janusza Sośniaka. Przy stanie 101:102 i na minutę przed końcem dodatkowego czasu gry z boiska musiał także zejść Trepka po bardzo wątpliwym faulu ofensywnym. Kontrowersji dodał jeszcze faul Pawła Balika, po którym Cywiński wyprowadził swój klub na 4-punktowe prowadzenie. Szybka akcja Szymańskiego dała jeszcze punkty gospodarzom, ale to wspomniany przed chwilą Cywiński mógł się stać bohaterem częstochowskiej publiczności. Zawodnik ten przy stanie 103:105 i na 2 sekundy do końca będąc sam na sam z koszem popełnił absurdalnie głupi błąd kroków. Na szczęście dla zawodnika gości i wzbudzając jęk zawodu w Hali Polonia rzut Dariusza Szynkiela nie przechylił losów meczu na korzyść Sportowca.
Sportowiec Częstochowa – Sportino Inowrocław 103:105 (22:27; 23:22; 22:25; 28:21; d8:10)
Punkty dla Sportowca:
Saran 30(1×3); Szymański 22; Trepka 14; Nogalski 12; Kukuczka 12(2) – Szynkiel 8; Sośniak 7; Czajkowski i Balik po 0.
Punkty dla Sportino:
Szubarga 39(5); Wichniarz 20(4); Cywiński 17; Żytko 8; Robak 0 – Gabiński 13; Świderski 8, Małecki i Chelis po 0.