Bardzo niemiłą niespodziankę sprawili swoim kibicom siatkarze Wkęt-metu Domex AZS Częstochowa. Bowiem we własnej hali, ulegli zamykającej tabelę Polskiej Ligi Siatkówki, warszawskiej Politechnice. Mecz ten był bardzo zacięty i zakończył się w piątym secie.
Do gry trener gości, Edward Skorek, desygnował następujących siedmiu zawodników: Marcin Drabkowski, Mark Siebeck, Wojciech Jurkiewicz, Radosław Rybak, Piotr Szulc, Tomasz Kowalczyk oraz libero Tomasz Drzyzga. Natomiast częstochowski szkoleniowiec, „Harry” Brokking zdecydował się na takie ustawienie: Riley Salmon, Phill Eatherton, Brook Billings, Krzysztof Gierczyński, Bartosz Gawryszewski, Andrzej Stelmach oraz Piotr Gacek.
Spotkanie od zagrywki rozpoczął Salmon, jednak już w pierwszej akcji skutecznym blokiem popisali się przyjezdni. Okres do pierwszej przerwy technicznej (7:8) to wyrównana walka, punkt za punkt. Niewiele zmieniło się w następnej części seta, z tą różnicą, że na jednopunktowe prowadzenie (16:15) wysunęli się Częstochowianie, głównie za sprawą skutecznych ataków Krzysztofa Gierczyńskiego. Dopiero po dwudziestym punkcie miejscowi siatkarze osiągnęli, najpierw dwu- następnie trzypunktową przewagę. Przy stanie 21:18 o przerwę dla swojego zespołu poprosił Edward Skorek, jednak na niewiele się to zdało i gospodarze pewnie zwyciężyli pierwszą odsłonę meczu, 25:19. Tego seta asem serwisowym zakończył wspomniany wcześniej Gierczyński.
W partii numer dwa, trener gości zdecydował się na zmianę rozgrywających w swoim zespole. Miejsce popularnego „Drabka” zajął młody Grzegorz Łomacz. Pierwsze akcje tego seta ponownie były zacięte, czego dowodem jest rezultat na przerwie technicznej- 8:7. Jednak od tego momentu „Akademicy” z Częstochowy zaczęli sukcesywnie powiększać swoje prowadzenie. Działo się tak przede wszystkim za sprawą dużej ilości nieskończonych ataków Radosława Rybaka. Przy wyniku 15:10 trener stołecznych ponownie do gry wprowadził Drabkowskiego. Mimo to gospodarze powiększali swoje prowadzanie i gdy na tablicy wyników widniał rezultat 19:12 miejsce Salmona zajął Marcin Wika. Chwilę później w szeregi podopiecznych „Harego” wdarło się rozluźnienie. Psuli oni sporo zagrywek, w ataku zaczął się także mylić „Gierek”. Nie wykorzystali trzech piłek setowych. Dopiero za czwartym razem udało się wyprowadzić skuteczną akcję i set drugi padł ich łupem 25:22.
Gdy Częstochowianie osiągnęli dwu setowe prowadzanie zaczęli lekceważyć rywala. Stołeczni natychmiast zaczęli to wykorzystywać i już na pierwszym czasie prowadzili dwoma punktami (6-8). Skutecznie atakował Siebeck oraz Jurkiewicz. Gdy goście osiągnęli czteropunktową przewagę (10:14) na boisku w miejsce Billingsa i Stelmacha pojawił się Adrian Patucha i Paweł Woicki. Obydwaj bardzo dobrze wprowadzili się do gry i strata do „Inżynierów” zmalała do dwóch punktów (14:16). Jednak po przerwie technicznej dwa punkty z rzędu zdobyli podopieczni trenera Skorka i o czas poprosił jego rywal Arie Brokking. Następnie Holender zdecydował się na zmiany powrotne i efekt tego był taki że Warszawianie zwyciężyli w trzecim secie bardzo wysoko, 18:25.
Czwarta odsłona tego meczu zaczęła się od prowadzania gospodarzy. Dobrze atakował i zagrywał Billings i na pierwszą przerwę on i jego koledzy z drużyny schodzili z trzy punktowym prowadzaniem (8:5). Od tego momentu siatkarze z Warszawy zaczęli się bardzo denerwować i komentować decyzje sędziów. „Zaowocowało” to żółtą kartką dla Piotra Szulca, który na pomeczowej konferencji prasowej podkreślał, że właśnie otrzymanie kartki zmotywowało go do jeszcze lepszej gry. I tak właśnie wyglądały kolejne akcje. Punkty dla warszawskiej ekipy zdobywał głównie Szulc, do tego w ataku mylili się gospodarze. Ku zdziwieniu kibiców zgromadzonych w hali Polonia jeszcze przed drugą przerwą techniczną (15:16) na prowadzanie wyszli goście. Tej przewagi nie oddali już do końca, mimo że częstochowski trener starał się ratować sytuację, ściągając z placu gry słabo grającego Stelmacha. Zmienił go Woicki, ale jemu również nie udało się powstrzymać wspaniale grającej Politechniki. Set zakończył się wyniki 22:25 i o zwycięstwie miał zadecydować tie-break.
W pierwszej akcji, piątej odsłony tego meczu skutecznym blokiem popisali się Wojciech Jurkiewicz i Radek Rybak. W kolejnej akcji zagrywkę popsuł Siebeck. Chwilę później złapał go skurcz w lewej łydce i okazało się, że nie będzie mógł kontynuować tego spotkania. Niemieckiego przyjmującego zastąpił Radosław Maciejewicz. Jak widać nie było to bardzo duże osłabienie dla stołecznego zespołu. Warszawianie grali jak w transie, atak za atakiem kończył Rybak. Zmiana stron nastąpiła przy dwupunktowym prowadzeniu Politechniki (6:8). Gdy strata Częstochowian rosła, na boisku pojawił się ponownie Paweł Woicki oraz Michał Żuk. Ten ostatni co prawda popisał się skutecznym atakiem jednak to nie wystarczyło. Mecz zakończył Radosław Rybak i wybrany został najlepszym zawodnikiem meczu. Tym samym dwa punkty powędrowały do Warszawy a tylko jeden pozostał w Częstochowie.
Oprócz Rybaka, który bezapelacyjnie zasłużył na największe brawa trzeba pochwalić cały warszawski zespół, który zagrał bardzo równo. Natomiast w drużynie przegranej najlepsze wrażenie pozostawił po sobie kapitan „Akademików” Krzysiek Gierczyński. Nie zawiódł także młody Bartosz Gawryszewski, który zastąpił chorego Roberta Szczerbaniuka.
Wkręt-met Domex AZS Częstochowa – J.W. Construction AZS Politechnika Warszawska 2:3 (25-19, 25-22, 18-25, 22-25, 13-15)
Częstochowa: Gawryszewski, Gierczyński, Salmon, Billings, Stelmach, Eatherton, Gecek (libero) oraz Nowakowski, Wika, Woicki, Żuk
Warszawa: Kowalczyk, Jurkiewicz, Rybak, Drabkowski, Siebeck, Szulc, Drzyzga (libero) oraz Maciejewicz, Kulikovskiy, Malicki, Łomacz G.
Już w środę podopiecznych Edwarda Skorka czeka mecz we własnej hali z Jadarem Radom, natomiast Częstochowianie wyjeżdżają do Wrocławia, by zmierzyć się z tamtejszą Gwardią.