Częstochowianie po dwóch z rzędu wygranych z Zawiszą Bydgoszcz i GKS-em Tychy tym razem nie wygrali meczu ani też go nie przegrali. Spotkanie zakończyło się szczęśliwym remisem dla gospodarzy, bowiem to podopieczni urodzonego w Częstochowie i jednocześnie wychowanka Rakowa, Mariusza Kurasa byli bliżsi wywiezienia trzech oczek spod Jasnej Góry.
Na rezultat remisowy swoje „ trzy grosze” dołożyła też aura, bowiem podczas spotkania dosłownie „ żar lał się z nieba” i obydwu drużynom właśnie aura przeszkodziła w rozegraniu bardzo dobrego spotkania.
Częstochowianie dobrze rozpoczęli to spotkanie, już w 6 minucie gry bliski pokonania Wójcika był Bartosz Gliński, ale po jego atomowym strzale bramkarz gości przeniósł futbolówkę ponad bramką. W 13 minucie znów zagotowało” się pod bramką Wójcika, Tym razem po dośrodkowaniu w pole karne gości Mateusza Bukowca żaden z zawodników Rakowa nie zdołał „ wpakować” piłki do bramki. W 22 minucie ponownie na bramkę Wójcika strzela Bukowiec, lecz po raz kolejny bramkarz nie dał się zaskoczyć.
Dziesięć minut później goście wypracowali sobie sytuację po której brawa należały się tym razem naszemu bramkarzowi. Z za pola karnego bardzo kąśliwy strzał oddał Kameruńczyk Ferdynand Chi- Fon, lecz Krzysztof Pyskaty znakomicie wybronił uderzenie czarnoskórego pomocnika „ Portowców”.
W 37 minucie ponownie goście byli bliscy zdobycia pierwszego gola w tym spotkaniu lecz po główce Posmyka, piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Rakowa. Po tej akcji szczecinian trybuny przy Limanowskiego na chwilę zamarły ale wszystko dobrze się skończyło.
Po 300 sekundach ponownie na bramkę Rakowa strzela Ferdynand Chi- Fon i nasz bramkarz odbija z najwyższym trudem piłkę, która wychodzi na rzut rożny.
W drugiej odsłonie to szczecinianie znów byli bliżsi zdobycia gola i częstochowianie mogą zawdzięczać jemu, że nie stracili bramki. Najpierw w 69 minucie bardzo udanie interweniował po główce Andrzeja Tychowskiego a 60 sekund później znów wygrał pojedynek z Kameruńczykiem Ferdynandem Chi- Fonem.
Mecz zakończył się szczęśliwym remisem dla Rakowa, bowiem to „ Portowcy” byli bliżej wywiezienia spod Jasnej Góry trzech oczek. Na przeszkodzie gościom stanął wyśmienicie dziś dysponowany Krzysztof Pyskaty, który kilkukrotnie uchronił swój zespół przed utratą goli. Dla gości był to pierwszy w historii spotkań między Rakowem i Pogonią remis wywalczony na Limanowskiego. W ogólnym rozrachunku był to natomiast trzeci remis w historii pojedynków między obiema drużynami, Bilans jest korzystny dla Rakowa, który wygrał 6 meczów, 3 zremisował i 4 przegrał.
6.09.2008, Częstochowa
Raków Częstochowa – MKS Pogoń Szczecin (0:0).
Sędzia główny : Artur Ciecierski (Warszawa).
Widzów: 2000.
Raków Częstochowa: Pyskaty-Rogalski, Żebrowski, Kowalczyk, A. Pluta, Gliński (54’ Witczyk), Bukowiec, Lenartowski, T. Foszmańczyk, Zachara (73’ Bielecki), Bański ( 64’ Sołtysik).
Trener: Leszek Ojrzyński.
MKS Pogoń Szczecin: Wójcik – Szyszka, Tychowski, Skrzypek, Świniarek (55’ Kołc), Biliński, Woźniak Posmyk (88’ Sobczyński), Chi-Fon, Ropiejko, Przewoźniak (78’ Rydzak).
Trener Mariusz Kuras.
Żółte kartki: Żebrowski- Kołc, Woźniak.
Mecz na głosy:
Mariusz Kuras (trener Pogoni Szczecin): Ja myślę, że był to mecz nie wykorzystanych sytuacji. W pierwszej połowie Raków jak i My mieliśmy dogodne sytuacje. W drugiej odsłonie to My mieliśmy klarowniejsze, dlatego przed meczem patrząc na to jak Raków gra pod „ batutą” trenera bardzo dobrze i tu liczyliśmy, że będzie bardzo bardzo ciężko i nie myśleliśmy, że dojdziemy do tylu sytuacji klarownych. To w tej chwili boli, bo można było ten mecz rozstrzygnąć i wygrać. Aczkolwiek patrząc na wyniki uzyskane pod „ batutą” trenera Ojrzyńskiego każdy punkt trzeba szanować i szukać tych punktów wszędzie. Dzisiaj zabrakło tego szczęścia, może koncentracji w tym żeby wygrać to spotkanie. Po drugiej połowie byliśmy drużyną, która nabierała „ wiatr w żagle”, ale skończyło się remisem. Nie zawsze w sporcie jak i w życiu bywa tak jak się chce. Cieszę się z jednego, że przyjechaliśmy do Częstochowy i pokazaliśmy się z dobrej strony grając w piłkę. Trener gospodarzy też ma zespół, który gra w piłkę i to był ten plus. Mimo, że wynik jest bezbramkowy to kibicom przybyłym na stadion mecz mógł się podobać.
Paweł Skrzypek (były zawodnik Rakowa Częstochowa a obecnie grający w Pogoni Szczecin): Ja przyjechałem tutaj z sentymentem i cieszę się, że mogłem tutaj być. Cieszę się też, że mogłem tutaj grać i od gry w Rakowie zaczęła się dla mnie wielka piłka na wysokim poziomie. Rakowowi zawdzięczam to, że mogłem zagrać w reprezentacji Polski. Cieszę się, że mogłem tutaj dziś spotkać przyjaciół i znajomych, trenera Kokotta któremu sporo zawdzięczam. Co do meczu, to uważam że był meczem nie wykorzystanych sytuacji z naszej strony i czuję spory niedosyt.
Leszek Ojrzyński (trener Rakowa Częstochowa): Ja muszę się cieszyć z przebiegu spotkania, że drużyna Rakowa zdobyła ten jeden punkt. Były te sytuacje podbramkowe i z naszej strony ale nie były aż tak klarowne, jak miała Pogoń. Bo goście mieli naprawdę wyśmienite sytuacje. Bardzo dobrze zachował się u nas nasz bramkarz a raz uratowała nas poprzeczka i z tego trzeba się cieszyć. Kto wie jakby się mecz ułożył gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę. Dziś mieliśmy za mało atutów by wygrać. Byliśmy słabsi pod względem umiejętności piłkarskich i taktycznie też były duże braki, jakby chłopcy zapomnieli to co ćwiczyliśmy. Pod względem wytrzymałościowym też ustępowaliśmy drużynie Pogoni z tego punktu trzeba się naprawdę cieszyć.