Sobotnie spotkanie zakończyło się zwycięsko dla „akademików”. Pokonali Jadar Radom w trzech setach. Po meczu kapitanowie oraz trenerzy ocenili występ swoich drużyn.
Andrzej Stelmach: Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku. Zdobyliśmy pewnie trzy punkty. Zakończyliśmy pierwszą rundę i naprawdę jesteśmy z niej zadowoleni. Zwłaszcza cieszy gra, momentami zdarzają nam się serie, tak jak ta w drugim secie, która nie powinna się zdarzyć. Pięć punktów z rzędu, musimy to wyeliminować. Generalnie było spokojnie, kontrolowaliśmy praktycznie od początku do końca spotkanie i jesteśmy zadowoleni.
Marcin Kocik: Gratuluję zespołowi z Częstochowy. Cóż mogę powiedzieć? Przegraliśmy przede wszystkim zagrywką i przyjęciem. I to zdecydowało o obliczu tego meczu. Siatkarsko nie byliśmy gorsi od Częstochowy. Trudno się wyrazić, gdy w jednym ustawieniu traci się dziesięć punktów z rzędu. Także my zakończyliśmy rundę z trzema punktami. Kolejny mecz przegrany. W tym roku został nam jeszcze Olsztyn. Będziemy się starać zrobić wszystko, żeby tam zdobyć jakieś punkty.
Radosław Panas: Bardzo się cieszymy, zależało nam na tym, żeby w zeszłym tygodniu wygrać za trzy punkty z Bydgoszczą, a dzisiaj wygrać z Radomiem. Odejść, odskoczyć od tej strefy barażowej, mieć spokojną głowę. Za tydzień jeszcze gramy z Warszawą, chcielibyśmy również osiągnąć korzystny rezultat. Poza tym jakieś dwa tygodnie temu założyliśmy sobie z chłopakami, że w grudniu chcemy wygrać wszystkie pięć spotkań. Na razie nam się to udaje, mamy trzy z pięciu. W środę gramy jeszcze z Sofią. Cieszę się, że złapaliśmy taki dobry rytm. Gra nam się układa coraz lepiej. Andrzej bardzo dobrze dzisiaj pokierował zespołem w ataku. Był takim liderem, przywódcą na boisku, cały czas ich mobilizował. Był odpowiedzialny za ten „flocik”. Ta zagrywka bardzo dużo kłopotów sprawiała zespołowi z Radomia, ale nie tylko im. Bo i Sofii, i z Bydgoszczą, i z innymi zespołami to też nasza „dobra broń”. Ta arytmia, zagrywka szybująca, zagrywka z wyskoku, sprawia dużo kłopotu przeciwnikowi. Gra nam się zaczyna układać, zdobywamy coraz więcej punktów, zespół się konsoliduje – tylko się cieszyć.
Mirosław Zawieracz: Ja mogę się podpisać pod słowami Marcina. Gramy w siatkówkę, jeżeli jeden z zawodników Częstochowy podaje nam floata, a my po prostu się boimy coś z tego zagrać. Tracimy cztery, czy pięć punktów. Robimy przejście, jeden drugi zagrywa floata, a my znowu boimy się wziąć odpowiedzialność, jakoś to dograć, rozegrać i wygrać. Tak się nie da nic zrobić. W momencie kiedy przyjęcie floata częstochowskiego nam nie szwankowało, jakoś ta gra wyglądała. Nie jestem zadowolony z nikogo z dwunastu zawodników, z ich postawy. Nikt nie wykazuje cech przywódczych. Siatkówka jest taką grą, że jednak trzeba mieć jakiegoś lidera, czy dwóch. Czy ludzi, którzy wezmą jakiś ciężar gry na siebie. W drugim secie też była końcówka, którą powinniśmy wygrać. Nie mamy na dzień dzisiejszy kogoś takiego, że postawi wszystko na jedną kartę, powie – dawaj trzy piłki do mnie, ja to skończę. Każdy się boi podjąć ryzyko, a już najdobitniej to było widać przy odbiorze tych floatów. Nie można sobie pozwolić, że w pierwszym secie wygrywa się 3:0 i robi się nagle 10:4 dla przeciwnika. Przeciwnik nam podaję piłkę, tak jak Radek powiedział, być może to jest trudno pokonać. Trzeba próbować coś przez te sześć akcji zrobić. Jeśli mi nie idzie przyjęcie, to podchodzę dwa metry, próbuję palcami, coś trzeba robić, a my po prostu staliśmy, ja brałem dwa czasy, nic to nie zmieniło i staliśmy, czekaliśmy, aż się zawodnik Częstochowy pomyli. Tak jest naprawdę ciężko grać. Zadowolony jestem z nikogo, tak to można powiedzieć. W drugim secie przy stanie bodajże 26:25 dla Częstochowy, my atakujemy Kosokiem, dla którego jest to pierwszy atak w tym secie. Tak nie można grać w siatkówkę. Ja rozumiem, człowiek atakuje pięć razy w secie, raz mu wyjdzie, raz nie. Nastawiają się na Małeckiego, można zaryzykować, ale nagle facet chodzi przez 27 minut, na sucho, w kółko, nie dostaje piłki i nagle jest piłka setowa dla Częstochowy i on dostaje pierwszą wystawę. To byłby naprawdę przypadek, gdyby to skończył. Siatkówka wiadomo, grą przypadków nie może być, bo to nie piłka nożna. Także zadowolony nie jestem z nikogo. To widać też po wynikach. Gdyby trener był zadowolony z pięciu, czy sześciu ludzi, to mielibyśmy punktów 13, a nie 3.