Lee Richardson w końcu wyjechał na tor w br. Miało to miejsce w piątek na torze w King’s Lynn. Przypomnijmy, iż Brytyjczyk ostatni raz na owalu pojawił się w październiku 2008 roku podczas rewanżowego spotkania o brązowy medal DMP pomiędzy Włókniarzem Częstochowa, a ZKŻ-em Zielona Góra.
Na piątkowym treningu Anglik testował trzy nowe motocykle, które, jak sam przyznaje, spisały się na „medal” – Mamy naprawdę dobry dzień w King’s Lynn. Testowaliśmy 3 motocykle z dużym sukcesem. To mój pierwszy trening na torze od października. Byłem zdenerwowany przez kilka pierwszych okrążeń, ale szybko wszystko wróciło do należytego porządku. – mówi Lee.
Popularny „Rico” docenia ciężką pracę swoich mechaników – Cieszę się, że mogłem dzisiaj w końcu wyjechać na tor i trenować cały dzień. Jestem zadowolony, tak samo jak Darek i Łukasz (przyp. red – mechanicy Lee). Oni naprawdę ciężko pracują i mają wszystko pod kontrolą. Wszystkie motocykle pracują jak należy. – kontynuuje.
Richardson, na łamach swojej oficjalnej strony, wypowiedział się również na temat wypadku Adama Roynona. 21-latkowi wypadło przednie koło z motocykla w trakcie jazdy i z dużym impetem upadł na tor. W efekcie Roynon doznał krwiaka mózgowego i złamania kręgów szyjnych. – Jedynym bardzo złym momentem dzisiejszego dnia był upadek Adama Roynona. Tor w King’s Lynn jest bardzo szybki i na drugim łuku wypadło mu koło, i uderzył w nawierzchnię. Podszedłem do niego, ale on był nieprzytomny, w krytycznym stanie. Ma złamane kręgi szyjne, a także krwiaka na mózgu, który ma zostać zlikwidowany operacyjnie już dzisiaj. Myślami byłem z nim i jego rodziną, bo to trudny dla nich czas. – kończy Lee.
źródło: leerichardson.eu