W dzisiejszym odcinku “ Kulis Rakowa” prezentujemy Państwu obszerną rozmowę z trenerem Rakowa, Leszkiem Ojrzyńskim.
Przyszedł Pan do Rakowa blisko rok temu. Jak bardzo organizacyjnie różni się teraz klub od tego jaki Pan zastał?
– Organizacyjnie cały czas się poprawiamy, czekamy aktualnie na bramki przenośne bo w klubie ich niestety nie było. Małymi krokami staramy się poprawiać sytuację organizacyjną w klubie. Dużo jeszcze brakuje, żeby to był klub poukładany – na poziomie mocnej drugiej, czy pierwszej ligi. Mamy ambicje, żeby grać wyżej i myślimy o wyższej klasie rozgrywek. A myśląc o pierwszej lidze, trzeba pracować na sprawami organizacyjnymi i infrastrukturą. Tak jak wspomniałem małymi krokami idziemy do przodu i zobaczymy jak będzie dalej.
Proszę o parę słów podsumowujących okres przygotowawczy. Czy jest Pan zadowolony z tego co udało się zrobić?
– Z tego co do tej pory zrobiliśmy jestem bardzo zadowolony. Warunki mieliśmy niezłe, niestety nie wszystko jest jakbyśmy chcieli – mamy teraz problemy z murawą, ale mam nadzieję że sobie poradzimy. Jeśli chodzi o sprawy kadrowe to nie ukrywa że myślałem o trochę o innych transferach. Nie wszystko zawsze udaje się spełnić, wiadomo że jesteśmy na siódmym miejscu w drugiej lidze. Był czas, że wszyscy mówili że będą problemy ze sponsorem, do tego to wszystko wydarzyło się w okienku transferowym. Zawodnicy z którymi rozmawiałem, wiedzieli o tym i były problemy z pozyskaniem tych właśnie właśnie których planowałem. Ale nie ma co wybrzydzać. Skupiamy się na pracy i z optymizmem podchodzimy do tej rundy rewanżowej.
Po objęciu drużyny Rakowa, praktycznie od razu zmieniło się oblicze gry, to chyba najlepiej widoczne było przy okazji meczu w Tychach. Gra skrzydłami, pressing. GKS praktycznie nie istniał. Jak to się stało, że z tygodnia na tydzień ujrzeliśmy inne oblicze Rakowa?
– Przez tydzień dużo można zrobić. Przede wszystkim zmieniliśmy ustawienie: do tej pory Raków grał jednym napastnikiem, my przeszliśmy na grę dwoma. Ofensywniej też grali pomocnicy i to przekładało się na bramki. Po sześciu kolejkach, mieliśmy na swoim koncie dwie bramki, a po spotkaniu z Zawiszą zdobyliśmy tyle co w poprzednich sześciu spotkaniach, mecz w Tychach to aż cztery trafienia, czyli dwukrotnie więcej niż mieliśmy. Graliśmy aktywniej, wychodziliśmy na boisko, aby strzelać bramki i wygrywać mecze. Nie zawsze się to udawało bo to jest sport i czasem ma się chwilę słabości, a wtedy ciężko o korzystny wynik. Nam się kilka takich wpadek przydarzyło, ale chwała chłopakom, że potrafili odbić się bo Raków był już na dnie i teraz możemy rozmawiać o tej sytuacji, że jesteśmy w środku tabeli i patrzymy w górę tabeli. Mamy jeszcze szansę i nadzieje na to, że możemy się włączyć w walkę o awans do pierwszej ligi, właśnie dzięki tym meczom w których punktowaliśmy i odbiliśmy się od przysłowiowego dna.
Czy mógłby Pan scharakteryzować każdego z nowych zawodników, którzy zasilili drużynę Rakowa?
– Arkadiusz Gołąb: Bardzo silny zawodnik z bardzo dobrym uderzeniem i przerzutem. Dobrze grający głową. Piłkarską edukację pobierał w Grodzisku Wielkopolskim. Szkoda tylko, że nie grał dużo w ostatnim okresie. Mam nadzieję, że tu będzie wzmocnieniem i pokaże się z dobrej strony. Jeśli chodzi o Jakuba Kisiela, tak samo środkowy obrońca, wpomoże na tej pozycji Adriana Plutę i Sebastiana Żebrowskiego. Jest to chłopak, który przyszedł do nas z Widzewa Łódź, rozegrał tam w poprzedniej rundzie sześć spotkań. Najpóźniej do nas doszedł z wszystkich nowych zawodników. Na pewno wysoki chłopak, perspektywiczny, z papierami na grę. Takich ludzi nam było potrzeba: ambitnych, którzy będą walczyć. No i trzeci: Mateusz Orzechowski: Jest to chłopak, który ma potencjał i wzrost jak poprzedni chłopcy. Chodziło mi o to, aby mieć więcej wysokich zawodników, tak jak mają nasi przeciwnicy. Ostatnio nieźle się zaprezentował, strzelił nawet bramkę i jest na pewno wzmocnieniem, jeśli chodzi o rywalizację w drużynie. Bo jest i Bielecki, Bukowiec i Lenartowski. Oto chodzi, żeby jeden na drugiego napierał, żeby ta jakość była coraz wyższa. Co się tyczy Rafała Staśkiewicza, to On z nami na razie nie będzie trenował, ma bardzo poważne problemy osobiste i chwilowo niestety nie może się poświęcić piłce. Będziemy sobie musieli dać radę bez niego.
Dni pozostały do wiosennych zmagań, na początek ciężkie spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec na wyjeździe. Trybuny z pewnością zapełnią się kibicami. Przyjedzie z Wami kilkuset osobowa grupa fanów z Częstochowy. Czy odczuwa Pan i Pański zespół presję przed tym spotkaniem?
– Na pewno odczuwamy lekki dreszczyk. Po to się trenuje żeby się przygotować do startu ligi. Teraz niestety jest taka aura, a nie inna. Mieliśmy trochę swoich trudności, ale z optymizmem podchodzimy do tego spotkania. Wiadomo, że to nie będzie mecz sparingowy i tu będzie ciężar gatunkowy. Gra się o punkty, prestiż i o premie. Wszystko robimy pod tym kątem, aby drużynę przygotować do tego spotkania. W spotkaniach sparingowych graliśmy mecze z wyżej notowanymi przeciwnikami i je wygrywaliśmy, a wiadomo, to daje pewność chłopakom, że potrafią grać z zespołami z ekstraklasy. I nie powinni się niczego obawiać i co najważniejsze, walczyć do upadłego. Zawsze grać o trzy punkty.
Czy jest Pan zadowolony z przeprowadzonych transferów i czy żałuje Pan, że któryś z testowanych zawodników nie został sprowadzony do Rakowa?
– Powiem szczerze, że do szczęścia pasowałby mi jeszcze wysoki napastnik. Rozmawiałem z Jakubem Kaszubą z Cracovii Kraków, ale transfer z różnych względów nie doszedł do skutku. Jeśli chodzi o tych testowanych zawodników, to myślę że nie ma czego żałować. Mecze sparingowe pokazały, że Ci zawodnicy potrafią grać i kilku z nich predysponuje do pierwszej jedenastki. Mogę tylko żałować, że w Rakowie nie ma tych zawodników, z którymi Ja rozmawiałem. Nawet się nie pojawili na testach, bo albo dostawali propozycję z lepszych klubów, albo obawiali się tej sytuacji organizacyjnej i szukali właśnie innych rozwiązań.
Jak wygląda sytuacja z Sebastianem Żebrowskim i z Mateuszem Bukowcem, bo nie da się ukryć, że ten drugi zawodnik ma spore zaległości w treningach?
– Jeśli chodzi o Żebrowskiego, to ma problem z kręgosłupem i jeździ na konsultacje do lekarza i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jest to chłopak waleczny, chciał trenować, nie chciał odstąpić miejsca w składzie i trochę za ambitnie podszedł do swoich obowiązków i nawet po jednym sparingu w którym zagrał dwie minuty musiał zejść. To też jest sygnał dla nas, bo nie mamy lekarza klubowego. Lekarz klubowy opiekowałby się chłopakami. To, można powiedzieć, że jest duża luka w organizacji klubu. Mateusz Bukowiec to „ przepechowiec” w tej przerwie zimowej. Nawet nie zaczął z nami przygotowań od pierwszego dnia, bo nabawił się kontucji podczas indywidalnych treningów i zaczął z nami z opóźnieniem okres przygotowawczy. Ta kontuzja mu się odnowiła, a jeszcze do tego dwa razy zachorował. I stracił bardzo dużo jednostek treningowych. Całe szczęście, że teraz już normalnie uczestniczy w zajęciach i mam nadzieję, że powoli będzie podnosił jakość naszych treningów i rywalizacji w drużynie.
Od kilu sezonów częstochowianie grają w niższych ligach. W mieście znajdują się tak naprawdę trzy duże kluby: Raków, AZS i Włókniarz z tym, że urzędnicy chyba zapomnieli o „ czerwono-niebieskich”. Czy częstochowianie nie zasługują na oglądanie sportu narodowego w najlepszym wydaniu i w godnych warunkach?
– Ja bardzo ubolewam nad tym faktem. Wiadomo, że AZS grał w Lidze Mistrzów i bardzo dobrze się w niej spisywał. W piłce nożnej niestety, ale ciężko jest się przebić na wyższy poziom bo jest bardzo duża konkurencja i tych lig jest mnóstwo. Tu potrzeba bardzo dużych nakładów finansowych i organizacji. Jeśli chodzi o Włókniarz, to bardzo fajne widowisko i ludzią się to podoba więc na stadionie jest frekwencja. Jak byśmy mieli takie same pieniądze jak Włókniarz to byśmy grali w ekstraklasie bo wiemy kto jeździ we Włókniarzu. I to nie są wychowankowie, tylko najlepsi na świecie. Jak My byśmy sprowadzili do Rakowa najlepszych zawodników w Polsce, to też byśmy się bili o najwyższe cele. Mam nadzieję, że ze stadionem coś się ruszy, że będą jakieś dofinansowania, to byłoby pomocne. Jak wiemy u nas jest bardzo dużo grup młodzieżowych, Raków to jest też promocja miasta w piłce nożnej, nasz klub każdy kojarzy. Na pewno z urzędnikami i włodarzami miasta musimy rozmawiać. Trzeba stworzyć bardzo dobre warunki chłopakom do gry. Teraz powstaje drugie trawiaste boisko, ale musi minąć jeszcze conajmniej rok aby te warunki się polepszyły. Trzeba myśleć w tym kierunku a wtedy byłoby na pewno łatwiej.
Wiadomo, że przerwa zimowa w Polsce jest bardzo długa. Czy jakoś specjalnie zajmowaliście się Zagłębiem Sosnowiec. Czy ktoś był na meczu, zbierał jakieś informacje? Czy ma Pan drużynę z Sosnowca rozpracowaną?
– Dokładnie, taka jest moja rola. Wiemy na co stać Zagłębie, to jest pierwszy mecz ligową stawkę. Naprawdę to jedna wielka nie wiadoma, bo sparing, sparingiem a mecz ligowy gra się pod presją. Dopiero po dwóch, trzech spotkaniach można zobaczyć na co stać danego zawodnika. W okresie przygotowawczym sami widzieliście wahania formy u niektórych piłkarzy. Jeśli chodzi o wyciąganie wniosków to trzeba poczekać na te dwa, trzy spotkania. Wiemy co gra przeciwnik, wiemy też na co go stać i podchodzimy z szacunkiem do tego pojedynku. Fajny mecz nam się szykuje, lepiej nie mogliśmy trafić. Bardzo dużo kibiców pojedzie, jest murawa podgrzewana, na pewno ten mecz dojdzie do skutku. Nic tylko trzeba walczyć i grać o zwycięstwo.
Ma Pan na swoim koncie pracę z kilkoma znanymi zespołami w kraju. Jak Pan ocenia wsparcie urzędników miejskich w pomoc Rakowowi?
– Na pewno tu się spotkałem z tym, że jest to jeden z najsłabszych klubów pod względem współpracy z miastem. W klubach w których byłem, po za Łomżą to ta współpraca wyglądała lepiej. Chłopcy otrzymywali stypendia, miasto płaciło na sport kwalifikowany, na wyjazdy, na hotele, bo to jest promocja miasta przez sport. Z tego co się orientuje, to miasto daje pieniądze na młodzież. Wiadomo, że przy takim sponsorze jak huta, to My jeszcze oszczędzamy i liczmy się z każdą wydaną złotówką, to widać, że miasto za dużo tych pieniążków nie daje. Zobaczymy, może nasza gra zainspiruje włodarzy miasta żeby ta współpraca była jeszcze lepsza, może stadion się zapełni kibicami i przyjdzie kilkanaście tysięcy. Trzeba będzie liczyć się z Rakowem i trochę inaczej do tego podchodzić.
Jak przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec wygląda sytuacja kadrowa. Czy ktoś pauzuje za kartki i czy są jakieś kontuzje i czy jest już w Pana głowie ta wyjściowa „ jedenastka”.?
– Jeszcze jutro mamy lekki rozruch ale ta wyjściowa jedenastka jest już w mojej głowie ale jedenastką tego meczu nie wygramy. Liczymy tutaj na wszystkich chłopaków, którzy tam pojadą, bo każdy z nich musi coś wnieść, gdy dostanie szansę gry. Nawet poza boiskiem, atmosferą czy dobrym słowem i przede wszystkim podbudowaniem drugiego kolegi, który występuje i gra dla dobra Rakowa.
W środowisku piłkarskim pojawiają się głosy, że Raków w tym sezonie znów walczy o awans do pierwszej ligi. W Częstochowie widać, że jest ogromne zapotrzebowanie na piłkę nożną, na co najmniej pierwszoligowym poziomie. Jak Pan myśli, co trzeba jeszcze usprawnić w klubie organizacyjnie, aby ten awans był bliżej?
– No to teraz już jest problem, aby coś usprawniać bo już zaczynamy ligę. Każdy dzień jest ważny i na pewno dużo rzeczy jest do poprawienia. Pracując w klubie trener powinien mieć swój pokój, a tu jest budynek MOSiR-u, się tułamy i przenosimy z kąta w kąt. Nie można nawet w spokoju porozmawiać z zawodnikami. I tak to wygląda, Teraz czekamy na te bramki przenośne, bo to jest podstawa żeby sobie urozmaicać treningi. Nie może być tak, że dwudziestu kilku ludzi dźwiga bramkę, która waży kilkanaście kilogramów i nie dają rady jej przenieść. Takich rzeczy do poprawienia jest dużo i mam nadzieję, że będziemy dalej to robić. Wiadomo, że fajnie też jak są wyniki, które będą tą spirale nakręcały. Z naszej strony obiecujemy, że będziemy wszystko robić żeby te wyniki były jak najlepsze. Wiadomo, że wtedy łatwiej o sponsorów.
Jak według Pana będzie wyglądała ta liga?
– Trudno powiedzieć. Pierwsze mecze pokażą, kto się złapie do tej grupy i będzie rywalizował o awans do pierwszej ligi. Ten długi okres przygotowawczy, który był, nie wszyscy go tak przepracowali jakby chcieli. Na wiosnę dzieją się niesamowite rzeczy, niektórzy notują świetne passy, inni fatalne. Na pewno te kluby z tradycjami są bardzo zainteresowane awansem: jak Pogoń, Zawisza, która jest za nami i która poczyniła bardzo dobre ruchy transferowe. Tu jest widoczna współpraca z miastem, miasto przeznaczyło na te transfery aż 150 tysięcy złotych, żeby mieli łatwiej walczyć o awans, nie wspominając już o stadionie i zapleczach. Także Zagłębie Sosnowiec chce się włączyć. Tym bardziej spotkanie będzie ciekawe. Jest też Kluczbork, który nie odpuszcza i Kotwica. Jest bardzo dużo tych drużyn i liga zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że My też będziemy walczyć o to, żeby się znaleźć w wyższej klasie rozgrywkowej
Jak Pan myśli, kto w naszej lidze będzie takim „ Rycerzem Wiosny”?
– Ja mam nadzieję, że to będzie Raków Częstochowa, że będziemy grać i wygrywać mecz za meczem, wtedy będziemy mocni i niezwyciężeni. Tego bym chciał, bo w poprzednich klubach mi się to udawało. W Zniczu Pruszków, gdzie zdobyliśmy awans przegraliśmy tylko pierwsze spotkanie i po za dwoma remisami mieliśmy, aż trzynaście punktów przewagi. W Łomży, gdzie byłem drugim trenerem było czternaście punktów przewagi. Tu bym chciał tak samo zanotować dobrą passę na wiosnę, wygrywać. Wiadomo, że ważny jest też początek, bo o wiele milej się wtedy pracuje. Tak będziemy chcieli grać i wygrywać każdy kolejny mecz a później się okaże, gdzie będziemy w tabeli.
Czy Pan i Pana drużyna odczuwała ten konflikt na linii: kibice – prezes klubu? I co Pan o tym sądzi?
– Na pewno dało się zauważyć jakieś tam transparenty, czy jakieś tam artykuły w gazecie, że ten konflikt był. My się skupiamy na swojej pracy. Na pewno dobrze by było, żeby wszyscy ze sobą współpracowali. Tak jak to było przed meczem z ŁKS-em Łódź, gdzie kibice pomogli odśnieżyć boisko i dzięki nim ten mecz się odbył. Potem bardzo dobrze zaprezentowaliśmy się na boisku i wygraliśmy. Zawsze to jest łatwiej, jak jeden drugiego wspiera,. Niestety nie odczuwa się tu w Rakowie tej atmosfery jedności, to też jest przykre i nie ułatwia też pracy. To czasami też nas drażni, ale tak to u nas już jest. Mam nadzieję, że teraz będzie to lepiej wyglądało, że będziemy razem z kibicami. Takie konflikty niczemu nie służą. Szczerze powiem, że tutaj w klubie to prezes nam najwięcej pomaga. Wszystkie te rzeczy które mamy i które będziemy mieć to zawdzięczamy pracy prezesa. Ja bym sobie życzył, aby dwie strony doszły do porozumienia, bo wtedy, nam się lepiej pracuje i większa jest frajda z tej pracy. W jedności siła! Słyszałem też o historii, że ma się jeszcze żal do chłopców za poprzedni sezon, a to też tam nie służy. Ja bym podał przykład jednego meczu. Wspominaliście o tym spotkaniu w Tychach. Był sektor, było dużo naszych kibiców od razu drużyna gospodarzy nie istniała. Kibice są naszym dwunastym zawodnikiem! Nie było jeszcze takiego meczu, gdzie byśmy czuli to tak bezpośrednio. Tam kibice się zorganizowali, byli blisko boiska. Graliśmy też u siebie i kibice nam pomagali. Ale ten wyjazd się też bardzo odczuło, jest na pewno dla kogo grać i jakiś tam współudział kibice w tym zwycięstwie mają.
Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzmy sukcesów!
Rozmawiali: Przemysław Pindor i Paweł Tyszkowski