„piłka nożna dla młodych ludzi ma być zabawą”

Poniżej przedstawiamy wywiad z Pawłem Wiewiórowskim – opiekunem juniorów UKS-u Beniaminek Częstochowa.

Jakub Zarzycki: Jak zaczęła się Twoja przygoda z Beniaminkiem Częstochowa?

Paweł Wiewiórowski: – O klubie dowiedziałem się od młodszego kolegi, który teraz jest podstawowym obrońcą zespołu. Postanowiłem wybrać się na zajęcia i zobaczyć jak trenuje. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Janusza Kałę. Moje odczucia były niezbyt dobre – mało osób, ogólnie trochę „dziko”. Ale pomyślałem: „są wakacje chłopakom nie bardzo chce się chodzić”. Stałem z boku i starałem się podpowiadać. Gdy się przedstawiłem po jakimś czasie zaczęliśmy rozmawiać i tak od słowa do słowa dowiedziałem się, że potrzebna jest pomoc. Zacząłem przychodzić, pomagać, podpowiadać i tak przez dni, tygodnie. Później gdy prezes nieco bardziej przekonał się do mnie wprowadzał mnie w coraz to głębsze tematy. I tak po jakimś czasie nasza współpraca zaczęła się układać, a pan Janusz przekonał się do mnie bo zobaczył, że naprawdę chcę pomóc.

Jesteś bardzo młodym trenerem, można powiedzieć uczniem Janusza Kały, jak układa się Wasza współpraca w klubie?

– Na początku bywało z tym różnie. Prezes niezbyt przekonany był do mnie. No ale nie dziwię mu się bo musiałby być „początkującym trenerkiem”, żeby od razu ufać pierwszemu lepszemu, który mówi, że chce mu pomóc. Później z biegiem czasu było z tym coraz lepiej jak wspomniałem wcześniej wtajemniczany byłem w coraz to ważniejsze sprawy i tak teraz nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Mimo, że do pewnych spraw troszkę inaczej podchodzimy to zawsze „jedziemy ma jednym wózku” informując się o wszystkich sprawach na bieżąco. I to jest najważniejsze – współpraca.

Na czym polega główna filozofia pracy z młodzieżą w Beniaminku? Dużo ostatnio mówi się, że polskie kluby wymagają od trampkarzy wyników, a powinny skupić się raczej na szkoleniu i przygotowani mentalnym do dalszej kariery.

– I tu wg. mnie tkwi problem. Zawsze powtarzam, że piłka nożna dla młodych ludzi ma być zabawą, radością oraz odskocznią od szarej, otaczającej nas codzienności. Większość ludzi patrzy na swoje pociechy przez pryzmat zwycięstwa. Byle wygrać wszystko inne jest nieważne. Nie sztuką jest dostać talent piłkarski, dmuchać na niego, oszlifować i puścić za dużą kasę. Beniaminek jest takim klubem, w którym najważniejszą rzeczą nie są umiejętności ale chęci. Tutaj każdy – lepszy czy gorszy, gruby czy chudy, bogaty czy biedny ma szansę rozwijać się. Może dlatego często słychać złe głosy o Beniaminku, bo ludzie nie patrzą na szczęście i zadowolenie młodzieży, a na sukcesy jakie ona osiąga. Większość rodziców jest bardziej ambitna od dzieci i wolą zaprowadzić syna do renomowanej firmy – co z tego, że nie ma on szansy na grę? Ja mogę się szczycić, że moje dziecko „gra” w świetnym klubie i to dla mnie jest chore. My nikogo nie skreślimy pochopnie, bo uważamy, że każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo do błędu. Musimy natomiast widzieć chęć, bo to daje napęd do dalszej pracy. Naszą radością nie będzie wygranie ligi po męczarniach i kłótniach, ale miejsce w środku tabeli w milej atmosferze i chęci pracy. Moja filozofia gry to te trzy słowa: chęć, ambicja i walka do końca.

Niedawno Beniaminek obchodził swoje 30-lecie istnienia, z tej okazji rozegrany został turniej, jak oceniasz całą imprezę?

– Turniej uważam naprawdę za bardzo udany. Na wstępie chciałem powiedzieć, że większość kosztów pokryć trzeba było z własnej kieszeni, bo jeśli powiedziałbym ile pieniędzy na turniej po 30 latach pracy dało miasto to większość przewróciłaby się ze śmiechu. Były ciekawe drużyny, mecze, obiady dla zawodników, słodycze, wylosowano nagrodę – rower. Ale najważniejsze, że pogoda dopisała bo o to najbardziej się obawialiśmy. Wielu ludzi naprawdę ciepło wypowiada się o jubileuszu

W finale zagrała Polonia Bytom z Górnikiem Zabrze, jak na tle tych dwóch śląskich drużyn wypadli młodzi zawodnicy z Częstochowy?

– Finał stał na bardzo wysokim poziomie i uważam, że obie drużyny słusznie się w nim znalazły. Co do zespołów z Częstochowy to mam swoje zdanie, ale zachowam je dla siebie. Mogę natomiast ocenić postawę naszej drużyny. Miałem wiele żalu do chłopaków o postawę na boisku bo zabrakło najważniejszej rzeczy. Nie umiejętności, ale walki i nie wiem czy stres czy zmęczenie sezonem dały znać bo gra miała wyglądać inaczej. Z drugiej strony trudno jest nam rywalizować z drużynami typu Ajaks, który był gospodarzem obiektu. My trenujemy na piasku. Nie mamy budynku, szatni, a co za tym idzie możliwości umycia się, a kto choć raz był na bocznym boisku Victorii wie o czym mówię. Plusem wynikającym z naszej gry jest to, że można wyciągnąć wnioski, aby w przyszłości nigdy więcej się to nie powtórzyło.

W Beniaminku swoją karierę zaczynali tacy piłkarze jak: ś.p.Michał Kobus, Piotr Malinowski (obecnie Podbeskidzie Bielsko-Biała), czy Mateusz Bik (Odra Wodzisław ME), widzisz w trenujących chłopakach taki potencjał, który umożliwi im przedostanie się do dobrych klubów i grę w seniorach?

– Gdybym nie widział w nich potencjału to już dawno by mnie tu nie było. Dlatego tylko i wyłącznie dla nich tu jestem bo chciałbym spotkać się z człowiekiem za kilka, kilkanaście lat i usłyszeć – Paweł dziękuje, może wtedy myślałem inaczej ale naprawdę pomogłeś mi. To będzie dla mnie wystarczająca nagroda. Najważniejsza inicjatywa natomiast leży po ich stronie. Oni muszą chcieć bo „z niewolnika nie ma robotnika”. Umiejętności naprawdę nie są najważniejsze.

Jakie plany na kolejne 30 lat istnienia Beniaminka?

– (Śmiech) Nie wiem czy będę żył za 30 lat, a tu takie pytani . Specyfiką naszego klubu jest to, że wiele rzeczy dzieje się spontanicznie, żyje się z dnia na dzień. Na ten moment chcielibyśmy zapewnić chłopakom mały kąt, aby mogli się tam przebrać, gdy leje deszcz i wodę, żeby mogli się umyć bo czy to nie powinno być podstawą każdego klubu?


Na zdjęciu Paweł Wiewiórowski ze swoimi podopiecznymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *