Jest nadzieja na odrodzenie kolarstwa w Częstochowie. Martyna Klekot zadebiutowała w kadrze narodowej, a Kamil Markowski i Marcin Bartolewski w barwach reprezentacji Polski wzięli udział w drugim największym wyścigu w kraju.
To bardzo intensywny okres szczególnie w życiu Klekot, która pod koniec czerwca zdobyła srebrny w jeździe na czas i brązowy w wyścigu ze startu wspólnego medale mistrzostw Polski do lat 23, a na początku lipca wzięła udział w mistrzostwach Europy w Hooglede-Gits w Belgii.
– Na początku to do mnie nie dotarło i za bardzo się nie stresowałam – mówi 21-letnia zawodniczka Kolejarza-Jury. – Dopiero przed startem zdałam sobie sprawę, że jednak nie jest to zwykły wyścig, bo przyjechały najlepsze zawodniczki, a mnie udało się do nich dołączyć – wyjaśnia.
Klekot, na co dzień studentka pierwszego roku wychowania fizycznego AJD, wycofała się z trasy po 90 km. – I tak wiele przejechałam. Dla mnie to było naprawdę mocne tempo. To, że z trzech orliczek do mety [po 135,5 km] dojechała tylko jedna, mówi o poziomie tej imprezy. U nas nie ma takich wyścigów – tłumaczy.
Po pierwszym występie w biało-czerwonej koszulce miała być nieco podłamana, ale sama to zdementowała. – Cieszyłam się, że w ogóle tam pojechałam, bo nie spodziewałam się tego i po prostu nie miałam być czym podłamana – mówi.
Na każdym kolarzu robi niesamowite wrażenie jazda po kostce brukowej, którą są wyłożone ulice w krajach Beneluksu. – Ona jednak dość wystaje i jest naprawdę ciężko – komentuje Klekot, która lepiej radziła sobie na zakrętach. – Dziewczyny miały tam dość duże problemy, a ja z kolei słabiej spisywałam się na kostce, gdzie nie udawało mi się tak jak innym podjechać do przodu – relacjonuje.
„Idolem jest przyjaciel”
Sukcesy podczas krajowego czempionatu na płaskich jak stół bilardowy trasach w Borku Wielkopolskim i Dolsku przyszły tak samo niespodziewanie jak potem powołanie do młodzieżowej kadry narodowej trenera Kazimierza Stafieja. – Zaraz po mistrzostwach Polski jechaliśmy do Belgii, a ja nie miałam nawet torby. Na szczęście wszystkie prace przy sprzęcie wykonywaliśmy już na miejscu – opowiada.
Wicemistrzostwo Polski w jeździe na czas (w Hooglede-Gits wystartowała tylko w wyścigu ze startu wspólnego) zdobyła na pożyczonym rowerze, kilka dni po czwartym miejscu mistrzostw Śląska w Olsztynie. Od trenera kadry narodowej usłyszała, żeby do debiutu podeszła spokojnie. – Szczerze mówiąc to jeszcze do mnie nie dociera – śmieje się.
Częstochowianka po raz pierwszy ścigała się tak daleko od kraju. Wcześniej poza Polską rywalizowała tylko w maratonach w Czechach, gdzie nie ma podziału na kobiety i mężczyzny. – To był najtrudniejszy wyścig w moim życiu – mówi o mistrzostwach Europy. Trudniejszy nawet niż jazda poboczem ruchliwej, prowadzącej do Opola drogi krajowej 46, gdzie można ją spotkać.
Po tym prawdziwym przełomie w przygodzie z rowerem Klekot czeka na lepsze czasy w częstochowskim sporcie, choć przyznaje, że w Kolejarzu-Jurze dzieje się ostatnio coraz lepiej. Prywatnie kibicuje Lance’owi Armstrongowi, największej gwieździe światowego kolarstwa, ale jako prawdziwych idoli wymienia swoich przyjaciół, w tym Grzegorza Gronkowicza.
Pech Markowskiego
Prawdziwe przełomy nastąpiły w ostatnim czasie również w związku z dwójką częstochowian z zespołu Mostostalu Puławy. Marcin Bartolewski i Kamil Markowski w koszulkach reprezentacji Polski wystartowali w Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków, drugiej największej szosowej imprezie w Polsce.
Pod koniec sierpnia wzięli obaj udział, już w klubowych barwach, w wyścigu Dookoła Mazowsza (druga klasa). Solidarnie nie zmieścili się w limicie czasu na etapie jazdy indywidualnej.
19-letni Markowski, czterokrotny medalista mistrzostw Polski w barwach Scouta, na pierwszym etapie wyścigu Solidarności w Wadowicach zajął 16. pozycję, zakładając białą koszulkę najlepszego młodego zawodnika. Jeszcze tego samego dnia był etap drugi, gdzie obiecujący częstochowski nastolatek miał… trzy defekty.
Po drugim z nich zdołał dobić do peletonu, ale wtedy z powodu przebitej dętki znów musiał się zatrzymać. Kolumna odjechała już na taki dystans, że Markowski wycofał się z rywalizacji. Wszystkie sześć etapów zdołał przejechać za to 21-letni Bartolewski.
Syn Wojciecha i bratanek Tomasza, znanych postaci częstochowskiego kolarstwa, ukończył rywalizację w pierwszym w karierze wyścigu pierwszej klasy na 78. miejscu na 84 sklasyfikowanych. Jego zadaniem była pomoc Kajetanowi Skrobichowi, koledze z puławskiego Mostostalu również reprezentującemu barwy Polski, by ten utrzymał do końca trykot najlepszego młodzieżowca, co się udało.
– Byłem nieżywy po każdym etapie – wspomina Bartolewski. – Na tych sztywnych podjazdach, na etapach po 200-220 km w końcówkach po prostu wysiadałem psychicznie. Tempo było niesamowite. Do tego wszystkiego potem mieliśmy przejazdy po 100 km do hoteli i chodziliśmy spać dopiero o 22 – mówi. Trud jednak przebije się w doświadczenie.