Częstochowianie w sobotnim spotkaniu po raz pierwzy tej jesieni podzielili się punktami z rywalem, ale byli bliżej od przyjezdnych zdobycia czwartego z rzędu zwycięstwa.
W czwartek poprzedzający spotkanie Rakowa Częstochowa z tyskim GKS-em trener gospodarzy, Leszek Ojrzyński obchodził okrągły jubileusz, rocznej pracy z drużyną z Limanowskiego. Szkoleniowiec ten przejął klub z Limanowskiego zajmujący wówczas 17. pozycję w tabeli, a ligowe zmagania zakończył na 5. miejscu, licząc się do ostatnich chwil w walce o awans na zaplecze ekstraklasy.
Prowadzona przez Niego drużyna wygrała trzy ostatnie spotkania nie tracąc w nich ani jednego gola i do sobotniej potyczki z GKS-em Tychy przystępowała w roli cichego faworyta.
Pierwsze minuty należały jednak do przyjezdnych, którzy w 2 oraz w 10 minucie czasu gry przeprowadzili dwie groźne akcje. W obu przypadkach na bramkę Laskowskiego . strzelał Kasprzyk ale Jego uderzenia bądź minęły bramkę lub też piłkę pewnie wyłapywał bramkarz gospodarzy.
W 11 minucie częstochowianie przeprowadzili bardzo ładną akcję po której powinni prowadzić w tym spotkaniu. Z pod opieki defensorów przyjezdnych uwolnił się najaktywniejszy w sobotnim spotkaniu Foszmańczyk , wbiegł w pole karne i mając przed sobą tylko Kojdeckiego w sobie tylko wiadomo sposób przegrał z nim pojedynek „ oko w oko”.
W pierwszym kwadransie mecz przebiegał w bardzo szybkim tempie i obie jedenastki stwarzały groźne akcje do zdobycia gola. W 41 minucie gry w polu karnym Rakowa doszło do zamieszania po którym piłkę zmierzającą do bramki gospodarzy w ostatniej chwili wybił Mizgajski .
Nie minęło 120 sekund a bardzo szybką kontrę przeprowadzili częstochowianie. Zainicjował ją kapitan Rakowa, Gliński , który ładnie w uliczkę wypuścił Foszmańczyka i ten drugi strzelił wprost w bramkarza przyjezdnych.
W drugiej odsłonie mało było sytuacji z obu stron do strzelenia gola, warta odnotowania było natomiast wydarzenie z 67 minuty, kiedy to po drugiej żółtej kartce i w konsekwencji czerwonej boisko musiał opuścić zawodnik gości, Furczyk . Od tego momentu częstochowianie grali z przewagą jednego zawodnika ale nie było to nazbyt widoczne. Tyszanie grali swoje, z rzadka kontratakując i częściej też bronić dostępu do własnej bramki.
W 90 minucie gry gospodarze byli dosłownie o krok od zdobycia gola na wagę trzech punktów. Po strzale Foszmańczyka, bramkarz przyjezdnych „ wyciągnał się jak struna” i zdołał wybronić strzał najlepszego dzisiaj na boisku pomocnika Rakowa.
22.08.2009, Częstochowa
Raków Częstochowa – GKS Tychy 0:0
Sędziował: Rafał Sawicki ( Tarnobrzeg).
Żółte kartki: Sekulski- Furczyk.
Czerwona kartka: Furczyk ( za drugą żółtą).
Widzów: 2000.
Piłkarz meczu: Tomasz Foszmańczyk ( Raków Częstochowa).
Raków Częstochowa: Laskowski – Mastalerz, Mizgajski, Jankowski, Kowalczyk, Gliński ( 81’ Sekulski), T. Foszmańczyk, Orzechowski (88’ Gajos), Stefański (66’ Zachara), Brondel (74’ Jeremicz), M.Pietroń.
Rezerwowi: Bruś – Ł.Kaciczak, Gerega.
Trener: Leszek Ojrzyński.
GKS Tychy: Kojdecki – Mańka ( 51 ‘Dębowski), Kopczyk, Masternak, Zadylak, Furczyk, Kasprzyk, Babiarz, Bizacki, Żyła, Wróbel.
Rezerwowi: Suchański – Czupryna, Ankowski, Wania, Odrobiński, Sitko.
Trener: Mirosław Smyła.