Okazale wypadł debiut rozgrywek II Ligi Rugby w podczęstochowskiej Szarlejce. Siedem przyłożeń zdobytych w meczu z Biało-Czarnymi Nowy Sącz zapewniło zawodnikom Rugby Clubu Częstochowa wyraźne zwycięstwo w stosunku 45:3, a licznie zgromadzonej publiczności sporą dawkę sportowych emocji.
Obie drużyny nie zagrały w swoich najmocniejszych składach. W częstochowskiej drużynie absencje dotyczyły głównie formacji młyna: kontuzjowani pozostają Bombik i Sterna, a z przyczyn osobistych nie mogli zagrać jedni z bardziej doświadczonych – Kembłowski i Królak. W ekipie gości zabrakło natomiast zawodników, którzy w najbliższych dniach będą mierzyć się z egzaminem dojrzałości. Mimo tych osłabień, kibice którzy nie przestraszyli się niepewnej pogody i postanowili obejrzeć mecz, nie mogą czuć się zawiedzeni.
foto: Jarosław Respondek
Początek spotkania był dość wyrównany. Obie drużyny próbowały sforsować defensywę przeciwnika, ale w grze brakowało dokładności i akcję kończyły się „przodami” lub były zatrzymywane szarżami przy lini autowej. Na tempo gry wpływ miały także liczne niedokładności w rozgrywaniu formacji autowych przez obie drużyny. Wynik meczu otworzyli goście, wykorzystując podyktowany przez sędziego około 30 metrów od pola punktowego, rzut karny. Mimo objęcia prowadzenia przez Biało-Czarnych, z każdą kolejną minutą w swój rytm wchodzili raczej gospodarze. Na odpowiedź nie trzeba było czekać długo i po szybko rozegranym rzucie karnym, na pole punktowe drużyny z Nowego Sącz wpadł z impetem młynarz RCC – Daniel Cechowicz. Skuteczne podwyższenie zanotował, zastępujący w roli kopiącego Daniela Królaka, Michał Krzypkowski i częstochowianie wyszli na prowadzenie 7:3. Po wznowieniu gry do ataku ruszyli goście, i gdy tylko nadarzyła się okazja spróbowali zamienić na 3 punkty kolejnego karnego, jednak w tym przypadku chybił Gromala. Tempo meczu było dość wysokie i już chwilę później po przeniesieniu gry nogą, walka toczyła się znów na połowie Biało-Czarnych. Związany przez Częstochowian maul wpadł na pole punktowe, ale piłkę w górze utrzymali goście i sędzia nakazał wznowić grę od młyna piątym metrze. W tej sytuacji swoją firmową zagrywką popisał się Michał Krzypkowski i po „urwaniu się” z piłką z młyna, szarżowany przedarł się na pole przyłożeń. W związku z tym, że podwyższenie było nieskuteczne, wynik do przerwy brzmiał 12:3 dla gospodarzy.
Po wznowieniu gry przewaga RCC była już zdecydowana. Kolejne przyłożenie padło łupem gospodarzy dosłownie kilkadziesiąt sekund od wznowienia gra, gdy po świetnym podaniu na kontakcie od Macieja Gnycha z punktów cieszył się Jakub Jakubczak. Z Biało-Czarnych zaczęło uchodzić powietrze, a częstochowianie po raz kolejny pokazali że ich silną stroną jest także przygotowanie fizyczne. Kolejne przyłożenia zdobywali ponownie Cechowicz i Krzypkowski, a w między czasie niezbyt roztropnym zachowaniem popisał się Błażej Banaszczyk, który dotarł z piłką na pole punktowe, ale chcąc dobiec zbyt blisko słupów, trafił na ofiarną obronę gości, która uratowała ich od straty, wydawałoby się pewnego, przyłożenia. Swoje pięć minut miał także debiutujący w roli obrońcy Grzegorz Szkopiak, który najpierw po jednym z młynów przyłożeniem wykończył koronkową zagrywkę ataku, a parę minut później w samotnym rajdzie przebiegł kilkadziesiąt metrów i minął kilku przeciwników przenosząc grę z powrotem na połowę Biało-Czarnych. W obliczu dominacji RCC, szansę gry dostali wszyscy rezerwowi, wnosząc na boisko dużo ożywienia, a także kolejne punkty. Po maulu autowym związanym około 10 metrów od pola punktowego Biało-Czarnych, częstochowianie dotarli niemalże do samej lini przyłożeń, gdy jeden z przeciwników wybił piłkę z maula na swoją stroną. Refleksem wykazał się filar młyna Marcin Gęsiarz, który dopadł do bezpańskiej piłki na polu punktowym i dopisał na konto RCC siódme przyłożenie. Kolejne skuteczne podwyższenie zaliczył natomiast Michał Krzypkowski, który był najbardziej wszechstronnym zawodnikiem na boisku: zdobył 20 punktów, był aktywny w obronie, a także dominował w formacji autowej. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i po ostatnim gwizdku oraz tradycyjnym podziękowaniu przeciwnikowi za sportowa walkę, częstochowscy rugbiści odtańczyli na murawie taniec radości.
Oprócz wyniku sportowego, mecz okazał się także sukcesem od strony organizacyjnej. Dla licznie przybyłych widzów (ok. 200), przygotowano kiełbaski z grilla, a przebieg meczu relacjonował jeden z spośród nieobecnych tego dnia na murawie zawodników RCC – Michał Markowski. Co ciekawe, ligową potyczkę oglądał z bliska także jeden z najpopularniejszych polskich siatkarzy, od lat związany z Częstochową – Piotr Gruszka. Pozostaje mieć nadzieje że widzowie, spośród których znaczna część zapewne pierwszy raz oglądała mecz rugby na żywo, miło zapamiętają pojedynek z Biało-Czarnymi i także w trakcie kolejnych meczy RCC, będą żywiołowo oklaskiwać zawodników jak czynili to przy okazji ostatniego meczu.
Rugby Club Częstochowa – Biało-Czarni Nowy Sącz 45:3 (12:3) (Malara)
Punkty dla Częstochowy: Krzypkowski 20 (2P, 5pd), Cechowicz 10 (2P), Gęsiarz 5 (P), Szkopiak 5 (P), Jakubczak 5 (P)
Punkty dla Nowego Sącza: Gromala 3 (K)
Widzów: ok. 200
foto: Tomasz Nowak