Kolejny remis, tym razem bezbramkowy zanotowali młodzi piłkarze częstochowskiego Rakowa. Przed własną publicznością podzielili się punktami z gdyńskim Bałtykiem.
Kto wie jak potoczyłoby się losy spotkania , gdyby w pierwszej minucie doliczonego czasu gry premierowej odsłony, przyjezdni wykorzystaliby rzut karny? Gdy arbiter główny sobotniego spotkania, Pan Robert Marciniak z Krakowa miał zaprosić obie drużyny do szatni, goście przeprowadzili wówczas składną akcję.
Sam rzut karny był następstwem nieporozumienia między obrońcami a bramkarzem, który wychodząc do dośrodkowania, nie zażegnał niebezpieczeństwa.
Piłkę przejęli przyjezdni, mądrze rozegrali akcję w polu karnym, czym wywalczyli „jedenastkę”.
Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Trochim, który tak niedokładnie wykonał rzut karny . Piłka po uderzeniu ” z wapna” odbiła się od słupka bramki Rakowa.
Do dobitki zdołał dopaść ten sam zawodnik, ale doskonale spisujący się w całym spotkaniu Maciej Szramowiat obronił dobitkę!
Samo spotkanie stało na średnim poziomie. I na boisku nie było absolutnie widać różnicy miejsc, jakie przed tym meczem dzieliła obydwa zespoły. Przypomnijmy, gospodarze znajdowali się wyżej w ligowej hierarchii od przyjezdnych.
Częstochowianie zagrali kolejny bardzo dobry mecz. Na boisku zostawili sporo zdrowia. Mimo niesamowitej ambicji oraz braku dwóch podstawowych zawodników: Dawida Nabiałka oraz Macieja Gajosa, podopieczni Jerzego Brzęczka zremisowali spotkanie i do swojego dorobku dopisali sobie kolejny, bardzo ważny punkt.
Premierowa odsłona była średnim widowiskiem aż do wspomnianej na wstępie sytuacji z doliczonego czasu gry. W szeregach przyjezdnych dobre wrażenie pozostawił po sobie najlepszy strzelec gości, Dariusz Kudyba. Jego dwie akcje mogły przynieść gole gościom ale jego uderzenia zarówno głową jak i strzały były bardzo nieprecyzyjne i mijały bramkę Rakowa.
W drużynie gospodarzy w pierwszej części gry najaktywniejszym zawodnikiem był defensor… Piotr Mastalerz, który oddał w tym okresie gry najwięcej strzałów na bramkę Grubby ale były to uderzenia mocne, ale bardzo niecelne.
Druga część spotkania to już zupełnie inne zawody. Goście starali się utrzymywać dla siebie korzystny rezultat, zaś gospodarze walczyli jak lwy aby zdobyć choć jedną bramkę.
Byli bardzo blisko, ale próby najpierw Zachary który w 58 minucie uderzył z woleja, zablokowali obrońcy. Goście nie pozostawali dłużni i w dwóch sytuacjach mogli się pokusić o zdobycz bramkową.
W 59 minucie zaskakujący strzał ze środka boiska oddał Michałek i piłka poszybowała tuż obok spojenia słupka z poprzeczką bramki Rakowa.
Nie minęło 120 sekund a pechowy wykonawca rzutu karnego z pierwszej części gry mógł odmienić losy meczu. Po centrze z prawej strony boiska jednego z graczy gości, do piłki najwyżej wyskoczył Trochim. Jego uderzenie głową nie bez problemu wybronił najlepszy dzisiaj na boisku, Szramowiat.
Częstochowianie do ostatnich sekund walczyli o strzelenie tej jednej bramki, która dałaby im zwycięstwo ale próby uderzenia Lenartowskiego z 75 oraz 76 minuty były bardzo niecelne.
W ostatnich minutach drużynę Rakowa głośno dopingował cały stadion, mimo tego nie udało się gospodarzom przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Młody „narybek” częstochowskiego klubu rozegrał kolejny, bardzo dobry mecz.
Po spotkaniu słowa uznania dla całej drużyny gospodarzy nie krył trener gości Piotr Rzepka, który stwierdził podsumowując obydwa spotkania z Rakowem, to z rundy jesiennej i obecnej rundy: Od tamtego czasu zmieniły się zarówno kadry obydwu drużyn jak i specyfika sytuacji. Na jesieni byliśmy beniaminkiem ligi, który u siebie wszystko wygrywał. Wtedy podczas tamtego meczu mieliśmy bardzo dużą przewagę, grając z Rakowem. Podobną jaką mieli dzisiaj gospodarze spotkania w posiadaniu piłki, grając z nami.
Praktycznie wtedy wygraliśmy tam tylko 2:1 ale wynik mógł być bardzo wysoki. Dzisiaj było już zupełnie inaczej. Powinniście się cieszyć, że tutaj w Częstochowie wracają do klubu tacy ludzie, jak Jurek Brzęczek i Krzysiek Kołaczyk, którzy chcą tutaj zbudować silną piłkę praktycznie od podstaw. Nie ma innej drogi tylko tak można tego dokonać dzięki pomocy byłych piłkarzy. Wszyscy doskonale wiedzą, jak dobrze Oni grali w przeszłości w piłkę nożną.
Może coś tutaj się urodzić, i to jest właśnie rola mediów aby pomagać takim ludziom.
Cierpliwość w piłce nożnej jest kapitalna. Uważam, że Raków dzisiaj zagrał rewelacyjny mecz, może ta opinia zwiększa wartość naszego remisu. Widać tutaj „gołym okiem” pracę byłych piłkarzy, którzy „od kuchni” uczą tych ludzi praktycznej gry w piłkę.
Nie da rady „samymi książkami pojechać”, tylko trzeba być kilka razy w szatni, kilka razy też trzeba być kopniętym na meczu i dopiero później będziecie mieć dużą szansę posiadać tutaj silną drużynę”.
08.05.2010, g.17:00, Częstochowa
Raków Częstochowa – SKS Bałtyk Gdynia 0:0
Sędziował: Robert Marciniak (Kraków). Widzów: 2000.
Żółte kartki: A.Pluta (41’ faul)- Pietrzyk (44’ – faul), Trochim (68’ – za dyskusję z sędzią).
Raków Częstochowa : Szramowiat – Mastalerz, Hyra, A.Pluta, P.Kowalczyk, A.Świerk (65’ Czerwiński), Ogłaza, Lenartowski, Ł.Kowalczyk (80’ Kulawiak), Zachara, P.Nocuń (70’ Witczyk).
Rezerwowi: Bruś – Gajos, Krzysztoporski, D.Jankowski.
Trener: Jerzy Brzęczek.
SKS Bałtyk Gdynia: Grubba- P.Król, K.Wasilewski, Pietrzyk, Drzymała, D.Kudyba (46’ Nadolny), Granosik, Michałek, Benkowski, B.Adamus, Trochim.
Rezerwowi: Żemojtel – Martyniuk, Byczkowski, Kozierkiewicz.
Trener: Piotr Rzepka.
Piłkarz meczu: Maciej Szramowiat (Raków Częstochowa).