Krzysztof Kułak pokonał Daniela Dowdę decyzją sędziów po dogrywce na gali KSW 14. Częstochowianin zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
Walka z Dowdą zaczęła się po myśli szczecinianina, który wygrał pierwszą rundę. Kułakowi pomogła przerwa między rundami, bo w drugiej odsłonie walki zobaczyliśmy już kompletnie inny pojedynek. Kułak kompletnie dominował w stójce, a w parterze wcale nie odstawał od Dowdy. Obaj fighterzy co rusz próbowali poddań, ale żadnemu nie udało się skończyć walki przed czasem. Sędziowie po dwóch rundach orzekli dogrywkę..
W dodatkowej rundzie Kułak nie zostawił wątpliwości. Znacznie słabiej przygotowany kondycyjnie Dowda nie miał najmniejszych szans, gdyż przez 3 minuty nie zagroził w żaden sposób trenerowi częstochowskiej Adrenaliny.
Wracając do początku walki nie można nie wspomnieć, że tym razem Kułak do ringu wjechał… karetką. Obłąkany Krzyżowiec Świętego Miasta znów zaskoczył widownię i zapewne zrobił to nie po raz ostatni. Tym razem do utworu „Kułak zespołu CowdeR wyszedł w masce Hannibala Lectera. Na szczęście walka była równie efektowna, jak wyjście do ringu.
Teraz Kułaka czeka zasłużony odpoczynek i powrót do ciężkich treningów. Już wkrótce powinna się wyjaśnić jego przyszłość, a właściwie nazwisko kolejnego rywala. – Następna walka Krzyśka z pewnością będzie w obronie pasa – mówi Maciej Kawulski, właściciel KSW. – Krzysztof Kułak pokazał, że jest bardzo roztropny i postawił tą walką kropkę nad i. Potrafi bić się z każdym i do każdego się dostosować – dodaje Kawulski, który nie chce jeszcze zdradzać nazwisk potencjalnych rywali Krzyśka.
Drugi z częstochowskich „zawodników”, czyli Marcin Najman skompromitował się po raz kolejny. Tym razem krzykacz-celebryta poddał się przy duszeniu przedramieniem, które jest tak podstawowym elementem MMA, że odklepywanie tej techniki jest absurdalne nawet dla takiego laika jak Najman. Jak udało nam się dowiedzieć Marcin Najman wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie zamierza kończyć „kariery”, ale federacja KSW nie jest zainteresowana obsadzaniem go na swoich dużych galach.