Z pewnością nie tak miało to wyglądać. W miniony wtorek Tytan AZS Częstochowa pokonał co prawda u siebie Maccabi Tel Awiw w rewanżu 1/16 Challenge Cup 3:1, ale awansu do kolejnej rundy nie uzyskał. Złoty set padł bowiem łupem Izraelitów, którzy wygrali 15:8. Po spotkaniu o krótką rozmowę poprosiliśmy libero gospodarzy Michała Dębca.
Co się stało? Wygrana w meczu 3:1, a przegrana w złotym secie 8:15.
– Niestety tak w sporcie bywa. Przegraliśmy złotego seta, który decydował o awansie którejś z drużyn do następnej fazy rozgrywek. Teraz trzeba koncentrować się na lidze i Pucharze Polski, spróbować powalczyć jak najlepiej. Niestety takie są reguły złotego seta, w którym się gra do 15 zdobytych punktów. Na początku tej partii popełniliśmy proste dwa-trzy błędy, które ciągnęły się do końca tej partii.
A nie sądzisz, że jedną z przyczyn porażki był brak w wyjściowej szóstce Łukasza Wiśniewskiego?
– Ciężko teraz tak rozpatrywać. Wojtek (Sobala – dop. autor) zagrał niezłe spotkanie i nie wiadomo jak spisałby się Łukasz, który po meczu z Wieluniu miał problemy z kciukiem. Trener nie chciał więc narażać jego zdrowia w tym meczu. Myślę, że przegraliśmy jako zespół i nie ma co już rozpatrywać. Trzeba myśleć już o sobotnim meczu.
Właśnie, już w najbliższą sobotę walczycie w hali Polonia z Politechniką Warszawską. Spotkanie zapowiada się dość ciężko dla Was, bo Warszawa zdołała sprawić już nie jedną niespodziankę.
– Na pewno tak. W tym sezonie Warszawa gra bardzo dobrą siatkówka, ma fajny zespół i mecz będzie bardzo ciężki. Ale dopóki nie wyjdziemy na parkiet i nie pokażemy swoich umiejętności, to możemy gdybać jak ten mecz będzie wyglądał. Wierzę, że zagramy na 100 %, zostawimy po sobie zdrowie i serce, a wynik będzie sprawą otwartą.