Kolejnym zwycięstwem Włókniarza przed własną publicznością zakończył się pojedynek „Lwów” z Betardem Spartą Wrocław. Częstochowianie pokonali wrocławian 48:42 w ramach meczu VII rundy Speedway Ekstraligi. Z całą pewnością zgromadzeni na trybunach sympatycy obu drużyn nie mogli narzekać na brak emocji, gdyż żużlowcy gospodarzy oraz gości stanęli na wysokości zadania.
Obserwatorzy częstochowsko – wrocławskiej konfrontacji, której stawką były ligowe punkty byli świadkami żużlowego spektaklu. Spotkanie obfitowało w szereg niespodzianek oraz ciekawych sytuacji na torze. Nic więc dziwnego, iż po jego zakończeniu słychać było całą masę zdartych dopingiem gardeł. Wysoki poziom meczu podkreślał również jeden z liderów gości. – Myślę, że mecz mógł się podobać, bo ciągle było na styku, było bardzo dużo walki – powiedział Piotr Świderski. Pomimo korzystnego dla miejscowych rezultatu, mecz z pewnością nie był przysłowiowym „spacerkiem”. – Dzisiaj mecz był bardzo trudny – ocenił Jarosław Dymek, menadżer „Lwów”.
Ważnym elementem meczu był stan toru. Tradycją staje się, iż częstochowski owal przygotowywany jest tak, by był bezpieczny i sprzyjał walce, ale jednocześnie korzystny dla zawodników Włókniarza Częstochowa. Dlatego też należy pochwalić gospodarzy za przygotowanie bardzo dobrej nawierzchni. – Chciałem podziękować naszemu toromistrzowi, który wykonuje naprawdę świetną robotę. Tor za każdym razem jest jednakowy, więc chłopcy wiedzą, jak mają jeździć. Ten gość jest jednym z elementów naszej drużyny, przyczynił się walnie do tego sukcesu – dodaje Dymek.
Jasną sprawą jest, iż Betard Sparta Wrocław nie wywiózł punktów z Częstochowy. Jednak nie należy oceniać tej drużyny jako słabszej, gdyż to właśnie goście prowadzili przez większość spotkania. Zwycięskie aspiracje wydawały się gasnąć w końcowej fazie meczu, kiedy to zaobserwować można było wielkie przebudzenie Włókniarza. Warto zaznaczyć, że zawodnicy Piotra Barona przed wyścigami nominowanymi tylko raz mieli stratę w stosunku do gospodarzy. Miało to miejsce po wyścigu drugim. Później po paśmie remisów utrzymywało się minimalne prowadzenie przyjezdnych.
Ojcem sukcesu podopiecznych Jarosława Dymka z pewnością nazwać można Daniela Nermarka. Szwed niedzielnego popołudnia był klasą sam dla siebie, nie dając cienia szans wrocławianom. Prowadził praktycznie cały czas we wszystkich swoich wyścigach. Nawet gdy tracił pierwsze miejsce, to odzyskiwał je po widowiskowych kontrach. Wśród gości nie znalazł pogromy, a w ostatniej odsłonie spotkania przyjechał do mety za plecami Artioma Łaguty. Na słowa pochwały zasługuje również wspomniany Rosjanin. Po nieudanym starcie w Grand Prix Czech nie widać było ani śladu. Młodszy z braci wygrał trzy wyścigi, w których nie brakowało z jego strony walki oraz… odwagi. Wśród gości słowa uznania skierować należy w stronę Piotra Świderskiego, który zdobył jedenaście punktów, wygrywając dwa wyścigi. Żużlowcowi Sparty nie można odmówić ambicji, gdyż niemal każdy wyścig z jego udziałem obfitował w żużlową adrenalinę. Swoje na pewno zrobił Maciej Janowski, będący drugim pod względem skuteczności w szeregach przegranych. Świadczyć może o tym chociażby fakt, iż 20-latek pokonywał doskonale dysponowanych tego dnia braci Łagutów. Efektem jego starań jest dziewięć punktów z dwoma bonusami.
Mecz rozpoczął się pechowo dla gospodarzy. W biegu młodzieżowym przez niemal cztery okrążenia układało się na remis, jednak defekt zanotował Marcin Bubel, jadący na trzeciej pozycji. Po przegranej 2:4 gospodarze odpowiedzieli podwójnym zwycięstwem. Druga gonitwa to istna esencja sportu żużlowego. Start wygrał Artiom Łaguta, lecz jego brat Grigorij znajdował się za plecami Adama Shieldsa i Kennetha Bjerre. Znając „Griszę” wiadomym jest, iż nie miał on zmaiaaru długo tego tak zostawić. Karkołomną szarżą wyszedł na drugą pozycję, dając Włókniarzowi podwójne biegowe zwycięstwo oraz prowadzenie w meczu. „Lwy” nie cieszyły się długo z przewagi, ponieważ chwilę później wrocławianie znów wygrali 2:4. Mogli ją odzyskać w czwartej gonitwie. Wówczas Nermark prowadził przed Świderskim i Bublem, który to zaciekle atakował zawodnika Sparty. Junior miejscowych po raz drugi z rzędu zdefektował na punktowanej pozycji. Podział punktów sprawił, iż po pierwszej serii startów wynik brzmiał 12:12.
Druga partia wyścigów okazała się lepsza w wykonaniu drużyny z Wrocławia, gdyż po dwóch remisach nieoczekiwanie sięgnęli po podwójne zwycięstwo. W biegu siódmym liderzy gości, a więc duet Świderski – Janowski, pokonali 1:5 braci Łagutów. Rezultat po półmetku to 19:23 Próżno było czekać na rewanż miejscowych, gdyż kolejne trzy wyścigi to pasmo remisów. Nie oznacza to jednak braku emocji, wręcz przeciwnie. Dowodem tego jest wyścig dziewiąty, którego bohaterem był Artiom Łaguta. Uczestnik cyklu Grand Prix efektowną szarżą przeszedł z końca stawki na jej czoło oraz imponował wspaniałą jazdą po zewnętrznej części toru. Po dziesięciu biegach goście wciąż byli lepsi (28:32).
Symptomy przebudzenia zawodników Włókniarza widać było chwilę później. W gonitwie jedenastej wygrał fruwający Nermark przed ambitnym Janowskim, walecznym Łagutą oraz bezbarwnym Jędrzejakiem. Rezultat 4:2 był dopiero drugim zwycięstwem gospodarzy. Pierwszy tego dnia wypadek miał miejsce w następnej odsłonie. Ze startu dobrze wyszedł Artur Czaja, który wraz z dystansem tracił szybkość, lecz próbował nadrobić to brawurą. Efektem tego był upadek na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia. Zawodnik został przewieziony karetką do parku maszyn. W tym miejscu należy pochwalić wspaniale bawiącą się grupę fanów Sparty. Po tym zdarzeniu skandowali oni imię i nazwisko młodego częstochowianina. Jest to postawa prawdziwych kibiców, której dziś można ze świecą szukać! Ostatni z wyścigów zasadniczej części spotkania został wygrany przez parę Włókniarza 4:2. Efektem tego przed dwoma ostatnimi aktami tej żużlowej sztuki gospodarze przegrywali już tylko dwoma punktami (38:40).
– Przed ostatnimi wyścigami mobilizacja była pełna – mówił Dymek na konferencji prasowej. Tak też było, ponieważ Grigorij Łaguta i Rafał Szombierski stanęli na wysokości zadania w przedostatnim wyścigu. Pierwszy z nich pięknym atakiem minął Tomasza Jędrzejaka, lecz wykonując ten manewr pomyślał o swoim partnerze i nieco wypchnął rywala. „Szumina” z tego skorzystał, tak więc z korzystnego dla gości remisu zrobiło się pożądane przez gospodarzy 5:1. Przed ostatnim biegiem Włókniarz osiągnął dopiero drugie prowadzenie w meczu – 43:41. – Chłopcy doskonale wiedzieli, o co walczą, a przed ostatnim wyścigiem do zwycięstwa potrzeba nam było trzech punktów. Mieliśmy jechać na maksa, nie zapominajmy, że jest jeszcze coś takiego jak punkt bonusowy za dwumecz – nie sposób po raz kolejny nie zgodzić się z menadżerem „Lwów”. Bohater Nermark i fighter Łaguta stanęli pod taśmą u boku sympatycznego „Świderka” i pechowca Bjerre. Niestety Duńczyk zanotował defekt już na starcie. – Najprawdopodobniej były to problemy z prądem, to była przyczyna jego defektu – mówił trener Piotr Baron. Dwójka miejscowych nie dała większych szans osamotnionemu przyjezdnemu. Kolejne podwójne zwycięstwo ustanowiło rezultat końcowy na 48:42.
Włókniarz Częstochowa spisał się zgodnie z oczekiwaniami, gdyż sięgnął po dwa ligowe punkty. Mimo to należy chylić czoła przed gośćmi, którzy przyczynili się do widowiska na najwyższym poziomie. Wrocławianie prowadzili przez większość spotkania, lecz czegoś zabrakło im w końcówce, która ewidentnie należała do rozszalałych częstochowian. Co zdaniem trenera Barona miało duże znaczenie w kontekście wyniku? – Niestety się nam nie powiodło, choć prowadziliśmy przed wyścigami nominowanymi. Później nam czegoś zabrakło. Gdzieś nam uciekło zwycięstwo, brakowało Maćka Janowskiego. Musieliśmy go wykorzystać we wcześniejszych wyścigach. Pojechaliśmy na tyle, na ile mogliśmy. Szkoda defektu Kennetha Bjerre, bo może nieco inaczej by się to skończyło.
Betard Sparta Wrocław – 42:
1. Kenneth Bjerre (0,3,2,3,d) 8
2. Adam Shields (1,0,-,-) 1
3. Tomasz Jędrzejak (1,2,1*,0,1) 5+1
4. Dennis Andersson (3,1*,2,0,0) 6+1
5. Piotr Świderski (2,3,3,2,1) 11
6. Maciej Janowski (3,2*,1*,2,1) 9+2
7. Patryk Malitowski (1,1,0) 2
Włókniarz Częstochowa – 48:
9. Grigorij Łaguta (2*,1,0,3,3) 9+1
10. Artiom Łaguta (3,0,3,1,3) 10
11. Rafał Szombierski (2,1*,1*,2,2*) 8+3
12. Peter Karlsson (0,2,2,1) 5
13. Daniel Nermark (3,3,3,3,2*) 14+1
14. Artur Czaja (2,0,w) 2
15. Marcin Bubel (d,d,0) 0
Bieg po biegu:
1. (67,69) Janowski, Czaja, Malitowski, Bubel (d) 2:4
2. (66,24) A. Łaguta, G. Łaguta, Shields, Bjerre 5:1 (7:5)
3. (67,37) Andersson, Szombierski, Jędrzejak, Karsson 2:4 (9:9)
4. (66,85) Nermark, Świderski, Malitowski, Bubel (d) 3:3 (12:12)
5. (67,70) Bjerre, Karlsson, Szombierski, Shields 3:3 (15:15)
6. (65,88) Nermark, Jędrzejak, Andersson, Bubel 3:3 (18:18)
7. (66,96) Świderski, Janowski, G. Łaguta, A. Łaguta 1:5 (19:23)
8. (68,29) Nermark, Bjerre, Janowski, Czaja 3:3 (22:26)
9. (67,57) A. Łaguta, Andersson, Jędrzejak, G. Łaguta 3:3 (25:29)
10. (67,13) Świderski, Karlsson, Szombierski, Malitowski 3:3 (28:32)
11. (68,69) Nermark, Janowski, A. Łaguta, Jędrzejak 4:2 (32:34)
12. (66,99) Bjerre, Szombierski, Janowski, Czaja (w) 2:4 (34:38)
13. (67,01) G. Łaguta, Świderski, Karlsson, Andersson 4:2 (38:40)
14. (67,12) G. Łaguta, Szombierski, Jędrzejak, Andersson 5:1 (43:41)
15. (66,66) A. Łaguta, Nermark, Świderski, Bjerre (d) 5:1 (48:42)
Widzów: około 9 tysięcy
Startowano według I zestawu
NCD – 65,88 uzyskał w wyścigu VI Daniel Nermark