Dreszczowiec z happyandem przy Olsztyńskiej

Takiego scenariusza meczu nie napisałby chyba nawet mistrz gatunku Alfred Hitchcock. Po prawdziwym horrorze Włókniarz co prawda przegrał ze Startem Gniezno 44:46, ale w dwumeczu okazał się lepszy i to częstochowianie będą jeździć w ekstralidze w kolejnym roku.

Był 14 wyścig zawodów. CKM przegrywał w tym momencie 36:42 i to goście z Gniezna byli lepsi w dwumeczu. Po starcie na czele znaleźli się Scott Nicholls i Michał Szczepaniak ze Startu. Jadący w ramach podwójnej rezerwy taktycznej Grigorij Łaguta oraz Daniel Nermark jechali z tyłu, ale Grisza w swoim stylu zaatakował i wypuścił się na zewnętrzną. Zabrakło dla niego jednak miejsca przy bandzie, w którą z całym impetem uderzył. 8 tysięcy fanów biało – zielonych zamarło. Po pierwsze z obawy o zdrowie Rosjanina, pod drugie zaś degradacja Lwów wydawała się już nieuchronna. Na szczęście po jakimś czasie Łaguta podniósł się z toru i udał w stronę parkingu, natomiast sędzia zadecydował o powtórce biegu w pełnej obsadzie (upadek lidera Włókniarza miał miejsce jeszcze w obrębie 1-ego łuku). W powtórce obolały Grigorij z Nermarkiem uratowali remis co oznaczało, że aby pozostać w Speedway Ekstralidze Włókniarze muszą ostatnią gonitwę wygrać podwójnie. I tak też się stało, choć w ponownie powtarzanym biegu Mirosław Jabłoński walczył do ostatnich metrów. Nie dał jednak rady i trybuny Areny Częstochowa oszalały z radości.

Czerwono – niebiescy już na początku spotkania pokazali, że pomimo absencji Taia Woffindena (wirus grypy) skóry tanio nie sprzedadzą i po trzech biegach prowadzili 10:8, a na torze nie brakowało ostrej walki i licznych mijanek. Z czasem jeźdzcy gospodarzy zdawali się opanowywać sytuację i gdy po biegu nr 7 (wygrana 5:1 Petera Karlssona i Alesa Drymla) objęli 6 punktowe prowadzenie kibice zastanawiali się iloma oczkami ich ulubieńcy „dołożą” 1-ligowcowi. Sytuacja odwróciła się diametralnie. Włókniarz uśpiony 10 punktami przewagi w dwumeczu zaczął przegrywać starty i do tego w prosty sposób tracić punkty (m.in. jedno oczko zgubił Artur Czaja, a Karlsson został wykluczony w wyniku gapiostwa przed linią startu). W szeregach gości z kolei od początku świetnie jechali bracia Jabłońscy, w drugiej części meczu zaczął wygrywać Scott Nicholls, a cenne oczka dorzucali Szczepaniak i juniorzy czerwono – czarnych. I tak oto Start błyskawicznie doprowadził do remisu po 27, a następnie osiągnął 6 oczek przewagi, które dawało gościom sensacyjny awans do ekstraligi. Aż nadszedł 14 i 15 wyścig…..

Włókniarz Częstochowa – Start Gniezno 44:46
Włókniarz:

Peter Karlsson – 2 (0,2′,w,0)
Ales Dryml – 6 (2,3,1,0)
Grigorij Łaguta 14 (1′,3,3,3,1′,3)
Rafał Szombierski – 4 (2,0,0,2)
Daniel Nermark – 12 (3,2,2,1,2,2′)
Artur Czaja – 1 (1′,0)
Marcel Kajzer – 5 (2,2′,1,0)

Start:
Krzysztof Jabłoński – 12 (3,2,3,2′,2,w)
Tai Woffinden – ZZ
Mirosław Jabłoński – 13 (3,1’3,2′,3,1)
Scott Nicholls – 9 (0,0,3,3,3)
Michał Szczepaniak – 6 (1,1,1,2,1,0)
Oskar Fajfer – 1 (0,0,1)
Kacper Gomólski 5 (3,0,1,1)

W pierwszym meczu 47:43 dla Włókniarza, który wygrał cały dwumecz 91:89 i pozostaje w ekstralidze.
Spotkanie obserwowało ok. 8 tyś. widzów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *