Przedstawiamy przesłane do naszej redakcji oświadczenie byłych zawodniczek Drometu AJD Częstochowa. Odnoszą się one w nim do obecnej sytuacji panującej w klubie.
Treść oświadczenia:
Z ogromnym niesmakiem przyjęłyśmy słowa Arkadiusza Urbańczyka zawarte w artykule, który ukazał się 4 października na łamach lokalnego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Prezes Arkadiusz Urbańczyk zasugerował w nim, że powodem wycofania zespołu z rozgrywek były niebotyczne wymagania finansowe zawodniczek, co nie jest prawdą. W rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Regularnych wypłat nie otrzymywałyśmy od stycznia, a kolejne terminy spłat należności raz po raz ulegały zmianom. Zaległości finansowe powodowały, że zawodniczki, które dojeżdżały do Częstochowy, nie pojawiały się na treningach. Prezes za to jak tylko mógł unikał kontaktu i z nami i z trenerem zespołu. Nie odbierał telefonu, a dochodziło i do tego, że nie wiedziałyśmy nawet, czy pojedziemy na najbliższy mecz. Uzyskanie konkretnej informacji na tematy finansowe graniczyło z cudem.
Po wywalczonym awansie nic się nie zmieniło. Prezes Urbańczyk dalej unikał kontaktu z nami, a o wycofaniu zespołu z rozgrywek dowiadywałyśmy się od osób trzecich. Nie chodziło nam o żadne słowa uznania, czy podziękowania za wykonaną pracę, ale o elementarny szacunek wobec zawodniczek, które przez cały sezon zostawiły na parkiecie wiele serca i zdrowia, a w trakcie meczów myślały tylko o awansie do Ligi Centralnej. Mimo zrealizowania celu, zostałyśmy kompletnie zlekceważone. Po sezonie wyrażałyśmy chęć kontynuowania współpracy i gry na szczeblu centralnym, ale warunkiem było uregulowanie zaległości finansowych, na co wciąż czekamy. Tymczasem nikt nawet nie powiedział nam, że klub wycofuje się z rozgrywek i możemy szukać sobie nowych pracodawców.
Pan Arkadiusz Urbańczyk lubi kreować się jako osoba, dzięki której funkcjonuje częstochowska koszykówka. Czyżby zapomniał, że przez brak dopełnienia przez niego formalności w turnieju półfinałowym musiałyśmy grać bez jednej z zawodniczek? Bardzo możliwe, bo z łatwością zapominał też o zawodniczkach, które z gry były wyeliminowane przez kontuzje. Przykro nam, że na nas zrzuca się odpowiedzialność za los częstochowskiej koszykówki. My ze swoich zadań wywiązałyśmy się na parkiecie. Za problemy organizacyjne i finansowe odpowiada prezes i niech najpierw sam spojrzy w lustro, zamiast obwiniać innych.