Wypowiedzi po meczu Włókniarz Częstochowa – Start Gniezno

Takiego scenariusza nie napisałby sam Alfred Hitchcock. Dopiero w ostatnim 15. biegu Włókniarz Częstochowa, podwójnym zwycięstwem zapewnił sobie utrzymanie w Speedway Ekstralidze. Co do powiedzenia mieli po tym spotkaniu główni bohaterowie tego spotkania? Zapraszamy do dalszej części newsa.


Ales Dryml (Włókniarz Częstochowa) – Był to mój pierwszy występ w tym sezonie w Polsce. Dzisiaj rano przyjechałem, przetestowałem cztery silniki i jechało mi się dobrze tak samo jak w dwóch pierwszych biegach tego meczu. Tor był fajnie przygotowany, bo było pod koło, ale potem zrobiło się twardo i jechałem słabiej, bo brakowało mi mocy. Super sprawa, że udało mi się pomóc utrzymać tą Ekstraligę i wszyscy się z tego cieszymy. Było trochę nerwowo, jeszcze ja zepsułem swój jeden bieg, gdzie nie zdobyłem punktu

Marcel Kajzer (Włókniarz Częstochowa) – Ja się cieszę, że udało mi się pojechać w tej Ekstralidze, a właściwie też i pierwszej, bo dziś jechaliśmy z zespołem pierwszoligowym. Starałem się, jak mogłem bo ten tor też był troszeczkę inny niż zawsze, bo pogoda nam go nieco popsuła. Nie ma co na niego narzekać, bo to my jesteśmy zawodnikami i to my mamy się dopasować. Co do mojego sprzętu to nie jeżdżę na swoim, tylko na Piotrka Świderskiego, od kiedy się potrzaskał i widać, że coś drgnęło. Dziś było lepiej, ale mogło być jeszcze lepiej, bo tutaj dzisiaj nikt nie był przygotowany na taki tor. Dzięki Świder za silnik, wracaj szybko do zdrowia. Dziękuję także klubowi, który postawił na mnie i mogłem zdobywać cenne punkty dla Włókniarza. Byłem mega wkurzony po tym wyścigu w którym przyjechałem czwarty. Troszkę popsułem sobie skrzynkę narzędziową, bo gdzieś tam ją przez przypadek uderzyłem i rozładowałem to swoje napięcie, ale do końca wierzyłem, że wygramy. Kiedy Grisza upadł, to powiedziałem sobie, że to jest masakra, ale Rosjanie są chyba nieśmiertelni i Grisza, po takim dzwonie, był cały i jeszcze zdobył punkt to było super.

Jarosław Dymek (menadżer Włókniarza Częstochowa) – Liczyłem, że Ales zdobędzie dziś 11 punktów, bo zawsze jestem mega optymistą, ale zdobył sześć bardzo ważnych punktów. Widać było, że bardzo mu się podobało to co się działo w Częstochowie czyli atmosfera czy doping kibiców. Kiedy wyszedł do fanów podziękować za doping, było widać, że jest w szoku, bo nigdy takiego czegoś nie widział, jak to co się dzieje w Częstochowie. To jest kurcze niesamowite. Dopóki piętnasty bieg nie był zakończony nie można było powiedzieć, że byliśmy czy też nie w tej pierwszej lidze. Byliśmy na linii i to my ją przekroczyliśmy. Ja nie widziałem ostatniego biegu, a wy wszyscy widzieliście. To nie było na moje nerwy, a teraz puszcza mi stres

Mirosław Jabłoński (Start Gniezno) Dzisiejszy występ dobry, tylko ten ostatni bieg, ten brak korekty ustawień, bo trzeba było dokonać dużej zmiany, bo ten tor się przesuszył i nie był lany przed biegami nominowanymi. Ogólnie zawody bardzo dobre, szkoda, że nie awansowaliśmy. Jedną nogą byliśmy w ekstralidze, ale Częstochowa kopnęła nas w tyłek i niestety wylecieliśmy. Baraże przegraliśmy meczem u siebie, ale trzeba sobie zadać pytanie dlaczego przegrywamy ogólnie mecze u siebie i teraz można gdybać, co by było gdyby mój brat (Krzysztof dop. red.) jechał w pierwszym meczu barażowym

Oskar Fajfer (Start Gniezno) – Z mojej strony nie wiem co się działo. Jechałem na tym samym silniku, na którym wczoraj w Rybniku (pożegnanie Adama Pawliczka przyp. red.) zająłem drugie miejsce. Potem przesiadłem się na drugi motor i też nic. Taki jest sport czasem jest lepiej, a czasem gorzej

Kacper Gomólski (Start Gniezno) Jak się ma takiego rajdera jak Grigorij Łaguta to naprawdę… On był dziś klasę nad nami i to co dziś robił na torze to wielka klasa. Same superlatywy mogę mówić o jego występie, bo to nie było latanie, a wręcz fruwanie po torze w Częstochowie

Grzegorz Buczkowski (rzecznik prasowy Startu Gniezno) – Faktycznie, przez moment cieszyliśmy i byliśmy usatysfakcjonowani wynikiem, bo wiadomo nikt nie cieszył się z awansu, bo mecz trwał nadal i ten rezultat pokazał, że nigdy nie można być niczemu pewnym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *