Środowym zwycięstwem 3:1 z Delectą Bydgoszcz Tytan AZS Czestochowa przed rundą play-off uplasował się na szóstej lokacie. Po spotkaniu przeprowadziliśmy krótką rozmowę z Krzysztofem Gierczyńskim, który otrzymał statuetkę MVP.
Trzy punkty z Bydgoszczą. Przed meczem na pewno mało kto się spodziewał takiego obrotu sprawy. Ale gdy Bydgoszcz wyszła na parkiet rezerwowym składem, było już to bardziej prawdopodobne.
Zgadza się. W poniedziałek bydgoszczanie przyjechali pełnym składem. Jednak ze względu na żałobę narodową większość kadry musiała do Bydgoszczy, do której jednak jest kawałek. Delecta tak czy inaczej nic nie zyskała ani nie straciła tym meczem. Naturalną rzeczą było więc to, że pograli ci zawodnicy, którzy zbytnio nie mieli okazji do zaprezentowania się. Oni również mogą być potrzebni, bo ten sezon jeszcze potrwa. Mieliśmy wygrać i wykonaliśmy zadanie. Spotkanie odbyło się bez historii. Trzeba było dograć ostatnią kolejkę. W play-offach trafiliśmy na Resovię. Ale nawet gdybyśmy trafili na ZAKSĘ, nasza sytuacja i tak by się nie zmieniła. Jedna i druga drużyna jest bardzo potężna. Pozostaje nam tylko walka.
Myśli Pan, że gdyby nie ta przykra sprawa z Bartkiem Janeczkiem w drugim secie, spotkanie zakończyłoby sie po trzech setach?
Pewnie tak, choć szczerze mówiąc nie miało to znaczenia, czy mecz zakończy się 3:1 czy 3:0. Większe znaczenie ma kontuzja Bartka. Nie musiało do tego dojść, ale to jest nasza codzienność. Wychodzimy na boisko i gramy, w każdej chwili może się coś takiego zdarzyć. Wydarzyło się w takim meczu, który nie miał jakiegoś ciężkiego ciężaru gatunkowego. Wielka szkoda. Z pewnością ta kontuzja będzie miała znaczenie w najbliższych spotkaniach.
Teraz pierwsze mecze play-offowe mecze z Resovią, które do łatwych nie będą należeć. Ale na pewno się nie poddacie, tym bardziej, że już w tym roku udało się Wam raz pokonać Resovię.
Dokładnie, wygraliśmy raz z Resovią, ale to było kilka miesięcy temu. Zdajemy sobie sprawę z potencjału Resovii. Drużyna ta walczy o finał. My przy nich jesteśmy kopciuszkiem, ale jest iskierka nadziei. Wszak wygraliśmy jeden mecz na wyjeździe z Rzeszowem, choć teraz tak naprawdę to nic nie znaczy. Wygrana w tamtym meczu co prawda dała nam trzy punkty w tabeli, ale teraz są play-offy i Resovia na pewno będzie bardzo dobrze przygotowana. My natomiast najprawdopodobniej przystąpimy bez jednego podstawowego zawodnika.
W między czasie zagracie półfinałowe spotkania Challenge Cup z belgijskim Brefaxis Menen. Jak Pan sądzi, drużyna wymagająca czy raczej do ogrania?
Myślę, że do ogrania, chociaż nie widzieliśmy jeszcze ich gry. Jednak to jest półfinał, tak więc rywal na pewno wymagający. Fajnie byłoby awansować do finału, bo to jest z pewnością większa szansa niż awans do finału PlusLigi. Taka silna jest nasza liga. Otwiera się przed nami szansa, którą, mam nadzieję, wykorzystamy i pokonamy drużyne belgijską. Podejrzewam, że jest ona w naszym zasięgu, chociaż z przykrością wracam do dzisiejszej kontuzji, bo Bartek Janeczek jest naszym podstawowym zawodnikiem.