Za włodarzami Włókniarza Częstochowa kolejny ciężki okres transferowy. Poza kłopotami kadrowymi trapiły ich również problemy finansowe. Zawodnikom, startującym z „Lwem” na plastronie w sezonie 2011, nie były spłacane długi w terminie. W efekcie częstochowski klub nie otrzymał licencji na starty w Enea Speedway Ekstralidze.
Jednak w grudniu ubiegłego roku wszystkie zaległości wobec żużlowców zostały uregulowane, a na dzień przed Wigilią skompletowano skład. Tym samym 23 grudnia do klubu zostało przysłane pismo z PZM-otu mówiące o warunkowej licencji dla Włókniarza Częstochowa. Nie obyło się jednak bez konsekwencji. Biało-zieloni” otrzymali karę pieniężną w wysokości 20 tysięcy. Mało tego nadchodzący sezon mieli rozpocząć z czterema ujemnymi „oczkami”. Jednak dzięki interwencji częstochowskich działaczy w GKSŻ obniżono karę pienieżną o 5 tys., a rozgrywki ligowe „Lwy” zainaugurują z zerowym dorobkiem punktowym. Poniżej przedstawiamy w skrócie sylwetki obecnych jeźdźców Włókniarza.
Grigorij Łaguta: w minionych rozgrywkach ligowych był niekwestionowanym liderem częstochowian. Nie było takiego spotkania, w którym zawiódł na całej linii. Siła zespołu była oparta głównie na jego postawie. Mało tego potrafił również przedrzeć się z ostatniej na… pierwszą pozycję. Nic dziwnego, że nikt nie wyorażał sobie drużyny bez popularnego „Griszy”. Dzięki świetnym występom na frontach ligowych sporo ekspertów typowało, że Rosjanin otrzyma stałą dziką kartę na starty w Speedway Grand Prix. Takiego wyróżnienia jednak nie dostał. Dlatego też był łakomym kąskiem dla wielu klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej. Najbardziej o starszego z braci Łagutów ubiegał się Falubaz Zielona Góra. Mówiło się, że Grigorij jedną nogą jest już w „Winnym Grodzie”. Mistrzowie Polski dogadali się jednak z Rune Holtą. Walkę o Rosjanina rozpoczęła więc Mama Rzeszów. Ostatecznie po wielu rozmowach Grigorij Łaguta pozostał pod Jasną Górą.
Daniel Nermark: zaraz po Griszy najlepiej punktujący jeździec „Lwów”. Przed sezonem 2011 zupełnie nikt się nie spodziewał, że będzie brylował w częstochowskim zespole. Już w meczu pierwszej kolejki przeciwko leszczyńskiej Unii wywalczył 9 punktów. Praktycznie w każdym pojedynku starał się zdobywać około 10 „oczek”. Najlepiej spisał się w spotkaniu w ramach 7. kolejki SE z Betardem Spartą. Wówczas na swoim koncie zapisał 14 punktów. W końcowej fazie sezonu nie prezentował się już tak skutecznie jak wcześniej, jednak nie zawodził w najważniejszych meczach. Przykładem może być rewanż barażu o Speedway Ekstraligę ze Startem Gniezno. W nim Szwed zgromadził 12 punktów z 2 bonusami. Na jego decyzję w sprawie pozostania w Częstochowie nie trzeba było długo. Jako pierwszy bowiem już w listopadzie uzgodnił warunki kontraktu z Włókniarzem.
Chris Harris: „świeżo upieczony” kapitan zespołu. W ubiegłym sezonie w Marmie Rzeszów starał się dotrzymywać kroku Jasonowi Crumpowi. Na Podkarpaciu nie byli jednak w pełni z niego zadowoleni. W każdej potyczce miał zdoywać w okolicach 10 „oczek”. Jednakże były spotkania, w których udawało mu się jedynie gromadzić granicach 6-7 „oczek”. A w konfrontacji z Tauranem-Azotami Tarnów na wyjeździe wywalczył zaledwie 1 punkt. Jednak wielu zawodników startując we Włókniarzu odbudowało swoją formę, jak np. wspomniany wcześniej Daniel Nermark, Jonas Davidsson, Rafał Szombierski, Tomasz Gapiński, Ryan Sullivan, Rune Holta czy Joe Screen. Może teraz czas na Harrisa?
Grzegorz Zengota: kolejny nowy nabytek. Przyszedł z Zielonej Góry. Po parafowaniu umowy z CKM-em przyznał, że ciężko mu było rozstawać się z macierzystym klubem. Wszak to w Falubazie wychował się i stawiał pierwsze kroki. Niestety, nie miał zbyt wielu okazji do startów w zeszłym roku. Na 10 dni przed inauguracją sezonu na jednym z treningów doznał poważnej kontuzji nogi. Stąd też jego niski KSM. Mimo to w „Zengim” pokładane są spore nadzieje. Również sam zawodnik wierzy w dobrą dyzpozycję w zbliżającym się wielkimi krokami sezonie.
Mirosław Jabłoński: ekstraligowy debiutant i wielka niewiadoma. Poprzednio zdobywał punkty dla Startu Gniezno. Dotychczas nie błyszczał na pierwszoligowych torach, jednak niejednokrotnie był ojcem zwycięstwa ekipy z pierwszej stolicy Polski. Młodszy z braci Jabłońskich częstochowskich sterników przekonał do siebie prawdopodobnie świetnym startem w pojedynku barażowym na „Arenie Częstochowa”, zdobywając 13 punktów i dwa bonusy. Po tym meczu sam Mirosław nie był w stanie powiedzieć, czy chciałby spróbować swoich sił w Ekstralidze jako żużlowiec z „Lwem” na piersi. Jednak gdy tylko zaczął prowadzić rozmowy z „biało-zielonymi”, szybko doszli do porozumienia.
Rafał Szombierski: niestety, w sezonie 2011 to nie ten „Szumina”, który zaskakiwał wszystkich po uzyskaniu powtórnej licencji rok wcześniej. Zawodnik, który miał być jednym z liderów jeździł zdecydowanie poniżej oczekiwań praktycznie przez cały czas. Całkiem udany miał początek sezonu. Potem jego mizerne występy w dużej mierze miały wpływ na porażki „Lwów”. Żużlowiec swoją bardzo słabą postawę tłumaczył problemami sprzętowymi. Teraz postanawia zdecydowaną poprawę i zamierza jeździć mniej więcej na poziomie z sezonu 2010.
Artur Czaja: nadzieja częstochowskiego speedway’a. Swoją niezwykle waleczną postawę pokazał już w poprzednim roku startów. Starał się zdobywać około 5 punktów na mecz. Potrafił również przywieźć za swoimi plecami takich zawodników jak Krzysztof Kasprzak. Stanowił także zagrożenie dla Jarosława Hampela. Mało tego uzyskał awanse do finałów takich rozgrywek jak: Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów, Srebrny Kask i Brązowy Kask. Niestety, nie udało mu się osiągnąć celu zakładanego przed sezonem. Czaja nie wywalczył przepustki do finału Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. W zawodach tych miał jedynie pozycję rezerwowego. Jednakże najlepsze chwile w sportowej karierze 18-latka dopiero przed nim. Warto również podkreślić, iż jako jedyny z juniorów podpisał zawodowy kontrakt z Włókniarzem.
Marcin Bubel: aktualnie drugi najlepszy częstochowski junior. W większości spotkań stanowił juniorski duet z Arturem Czają. Występy 20-letniego wychowanka „Lwów” nie były jednak tak obiecujące jak jego młodszego klubowego kolegi. Dużo lepiej spisywał w rozgrywkach młodzieżowych. W dużym stopniu jego starty zdecydowały o awansie do finału MMPPK i MDMP. Mimo wszystko pod Jasną Górą wierzą, że nie pokazał jeszcze wszystkich swoich możliwości. Wszak po uzyskaniu licencji w 2008 roku to on był uznawany za przyszłość częstochowskiego żużla.
Rafał Malczewski: kolejny z obiecujących wychowanków CKM-u. W ubiegłym sezonie nie doczekał się swojego upragnionego debiutu w Ekstralidze. Cenne doświadczenie na żużlowych torach zdobywał za to startując w rozgrywkach juniorskich. Jego największym sukcesem w karierze było pierwsze miejsce w końcowej klasyfikacji Śląskiej Lidze Młodzieżowej. Tym faktem niezmiernie zaskoczony wydawał się być sam jeździeć. Tym bardziej, że nie wiedział, że zdobywane punkty w danej rundzie tych rozgrywek były liczone do klasyfikacji końcowej. Teraz postanowił ciężko przepracować zimę, by w końcu otrzymać szansę startów w żużlowej elicie.
Hubert Łęgowik: podobnie jak Malczewski, nie miał jeszcze okazji do startów w Speedway Ekstralidze. Ubiegły rok spędził w Lubawie Litex Ostrów Wielkopolski na zasadzie wypożyczenia. Kibice Włókniarza mieli okazje zobaczyć młodego zawodnika na Turnieju Zaplecza Kadry Juniorów połączonego z memoriałem im. Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego. Występ Łegowika w tych zawodach nie należał do najlepszych. Zajął bowiem 13. miejsce z 5 punktami na koncie. Jednakże trzeba zaznaczyć, że „oczka” te nie wywalczył na darmo, bowiem na rywalach.