MKS zwycięża Unię

Mecz z Unią Kalety należał do kolejne z serii o wszystko. Emocji na stadionie przy ul. Pułaskiego nie zabrakło. Było ich prawie tyle co w finale Ligi Mistrzów, tylko, że w regulaminowym czasie gry padło aż 8 bramek, no i nie było dogrywki. MKS po trudnym spotkaniu pokonał drużynę z Kalet 6:2.

Fotorelacja ze spotkania autorstwa Jarosława Popczyka

Pierwszą połowę lepiej rozpoczęli zawodnicy gości. Wprawdzie to myszkowianie przeważali, ale bramkę zdobyli rywale. Wystarczyła długa piłka za plecy naszych obrońców i niezdecydowanie Bartłomieja Gęsikowskiego wykorzystał napastnik lobem umieszczając piłkę w bramce. Wystarczyło kilka minut i myszkowianie doprowadzili do wyrównania. Idealnie piłkę w pole karne dograł Daniel Ruciński i z trzech metrów piłkę do bramki skierował Daniel Sroślak. Myszkowianie stwarzali kolejne okazje jednak żadna z nich nie była stuprocentowa. Jednak to goście po raz kolejny zaskoczyli i niegroźny wydawałoby się strzał z półobrotu zawodnika Kalet pod brzuchem przepuścił nasz golkiper. Pomimo, że była dopiero 40 minuta spotkania trener gospodarzy zdecydował się na zmianę na pozycji bramkarza i na boisko wszedł Michał Szota. Do przerwy 1:2.

Po przerwie mocno zmotywowani wyszli myszkowianie. Minutę po przerwie szybką akcję po ładnym dośrodkowaniu z prawej strony Kamila Pysno wykończył strzałem głową aktywny Daniel Ruciński. Było 2:2. 50 minuta i po dośrodkowaniu z prawej strony bramkę samobójczą zdobywają nasi. Jest 3:2. Od tego czasu momentu niebiesko-biali cofnęli się i dali grac rywalom. Nie oznacza to jednak, że dali się zepchnąć do obrony. Groźnymi kontrami nękali gości raz po raz trafiając do siatki. Najpierw po pięknym podaniu z głębi pola Marcina Maternika sytuację sam na sam z bramkarzem wygrał Daniel Sroślak i skierował piłkę do pustej bramki. Chwilę później nagrodzona została niesamowita ambicja Daniela Rucińskiego, który gonił wzdłuż 16 metra bramkarza gości i zablokował jego wybicie. Piłka spadłą pod nogi Szymona Zboralskiego, a ten skierował ją do pustej bramki i było 5:2. Było tak pięknie, kolejna akcja myszkowian, do piłki dobiega Zboralski, nie zauważa biegnącego z drugiej strony bramkarza rywali i dochodzi do zderzenia, wskutek którego Szymon Zboralski zostaje odwieziony do szpitala. Złąmana ręka i koniec sezonu dla lidera ofensywy MKS-u. Ostatnie mecze to prawdziwe jego popisy, rozgrywał, strzelał, mobilizował. Prowadził do zwycięstw. Teraz sześć tygodni przerwy i mamy nadzieję, że w pełni zdrowy Szymon wróci na boisko. Dla kibiców jednak nie był to koniec emocji. W końcówce gości dobił zmiennik w dzisiejszym meczu Grzegorz Jasiński i kolejny rywal pokonany.

Myszkowianie zdobyli już w tegorocznych meczach 20 punktów, jednak wiatr ciągle wieje im mocno w oczy. Odpadł najlepszy strzelec Baraniewicz, odpadł Zboralski, kontuzjowany jest Gradek i Gorzkowski. Czy z takimi stratami w ofensywie nasi zawodnicy nadal będą punktować. Jeżeli pokażą tyle woli walki i wiary w zwycięstwo w trudnych chwilach to może kolejne punkty wzbogacą ich konto. Zapraszamy do dopingu w kolejnych meczach. Ten doping może bardzo pomóc naszym zawodnikom.

MKS: Gęsikowski (42. Szota) – Wnuk, R. Lamch, Maternik, Pysno – Ruciński, Napora, M. Zawrzykraj, Lewicki – Zboralski, Sroślak
Bramki: Sroślak x 2, Ruciński, Zboralski, Jasiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *