Są remisy określane w slangu piłkarskim jako zwycięskie, muszą więc być i remisy nazywane przegranymi. W 6 kolejce spotkań MKS mógł pokonać ówczesnego lidera Lotnika Kościelec ale prowadząc 2:0 pozwolił na doprowadzenie do remisu. Dzisiaj podobnie MKS miał lidera, tym razem z Panek, na łopatkach a mimo to pozwolili faworyzowanym gościom na wywiezienie punktu.
Żal przede wszystkim zawodników MKS-u, którzy włożyli w mecz wiele wysiłku, rozgrywając bodajże najlepsze spotkanie w tej rundzie. Niestety nie starczyło to do zdobycia trzech punktów do czego przyczyniły się katastrofalne błędy w obronie.
Mecz od początku był w miarę wyrównany choć myszkowianie kilka razy groźnie zaatakowali i zagrozili zespołowi z Panek. Lider nie miał dziś chyba najlepszego dnia i pierwszą bramkę stracił w dwudziestej minucie po zmieszaniu pod swoją bramką. Piłka spadła pod nogi Jakuba Dziółki, który skierował ja z dwóch metrów do bramki. Goście zaatakowali śmielej ale nie stwarzali wielu dogodnych okazji do zdobycia bramki. Myszkowianie mieli być może piłkę meczową, gdy futbolówka znów spadła pod nogi Jakuba Dziółki dając mu szanse do stanięcia oko w oko z golkiperem rywala. Zamiast skierować piłkę do boku bramki trener uderzył ja wprost w bramkarza.
W drugiej połowie myszkowianie niespodziewanie przeważali, jednak po błędzie w rozegraniu piłki przez Marcina Krawczyka, bramkę z kontry zdobyli zawodnicy z panek. Trudno wytłumaczyć w jaki sposób 4 obrońców nie potrafiło upilnować jednego napastnika gości, który z bliska skierował piłkę do bramki myszkowian obok bezradnego Bartłomieja Wilka. MKS szybko odzyskał prowadzenie po kapitalnym prostopadłym zagraniu z głębi pola, otwierającym drogę do bramki Danielowi Rucińskiemu, który nie zmarnował znakomitej okazji do zdobycia kolejnej bramki w sezonie. Wydawało się, że myszkowianie kontrolują bieg wydarzeń na boisku ale kiedy goście grali bez jednego zawodnika po dośrodkowaniu z rzutu wolnego uderzanego z połowy boiska udało się im doprowadzić do wyrównania. Znów trudno wytłumaczyć postawę zespołu w defensywie. W polu karnym było dwóch zawodników gości a sześciu MKS-u. Mimo to piłka po przypadkowym rykoszecie spadła pod nogi nieobstawionego zawodnika Panek, który znów bez trudu pokonał naszego bramkarza. Za chwilę sędzia usunął z boiska zawodnika gości i już do końca spotkania (około 15 minut) myszkowianie grali z przewaga jednego zawodnika. Stworzyli jeszcze kilka okazji jednak za każdym razem szczęśliwie interweniował bramkarz
Myszkowianie nie mieli przysłowiowego farta i zremisowali wygrany mecz. Szkoda bo po raz kolejny nie zdobywamy tego na co zasłużyliśmy na boisku. Myszkowianie powinni mieć już kilka punktów więcej, jednak znów coś umknęło nam sprzed nosa. Warto tez podkreślić, że w meczu tym nie zagrał nasz kapitan Robert Szczepaniak, który w najbliższym czasie nie pojawi się na boisku z powodu kontuzji łydki. Nie zagrał też pauzujący za nadmiar żółtych kartek Mateusz Gawroński oraz dwaj pechowcy z rękoma w gipsie – Błażej Gradek i Bartłomiej Gesikowski. Na pewno sporo wniósł Jakub Dziółka, który wystąpił pierwszy raz od pięciu spotkań. Trener Jakub Dziółka znów musiał żonglować składem a sytuacja kadrowa nie jest tak dobra jak w poprzednim sezonie, kiedy częściej graliśmy w optymalnym składzie. Chwała więc zawodnikom, że w trudnej sytuacji nie pękli ale jak się ma przeciwnika w narożniku nie można go już wypuścić.
MKS Myszków – KS Panki 2:2 (1:0)
Skład MKS: Wilk – Wrona, Błaszczyk, Filipowicz, Krawczyk – Nowakowski, Dziółka, Wieczorek, Napora, Pysno – Ruciński
Grali też: Sroślak
Bramki MKS: Dziółka, Ruciński