Niestety nie udał się podopiecznym Jana Wosia wyjazd do Krakowa na mecz z Garbarnią. Skrzacy przegrali 1:3.
GARBARNIA – SKRA Częstochowa 3:1 (2:0)
1-0 Jakub Górecki 19, 2-0 Marcin Drzymont (głową, samob.) 20, 3-0 Łukasz Cichy 65, 3-1 Adrian Musiał 78. Sebastian Krasny oraz Sławomir Steczko i Daria Listwan. Senderski, Kokoszka (obaj Garbarnia).
GARBARNIA: Sypniewski – Piszczek (76 Byrski), Kowalski, Pluta, Senderski (83 Fedoruk) – J. Górecki (73 Kalicki), Kalemba, Kosturbała, Metz (60 Kokoszka ), Kaczor – M.Górecki (60 Cichy).
SKRA: Widawski (46’ Stanek) – Kowalski, Szałek, Drzymont , Mastalerz – K. Sobala (46’ P. Polak), M. Sobala, A. Musiał , R. Skwarczyński (65’ B. Rorat) – zaw. Testowany , Chmiest.
Relacja ze strony Garbarini
W 19 minucie meczu po trójkowej akcji Piotr Kaczor – Michał Górecki – Jakub Górecki ten ostatni otworzył wynik spotkania. Goście jeszcze nie zdążyli poukładać szyków, a już było 2-0 dla Młodych Lwów. Po przejęciu piłki Kaczor zagrał do Tomasza Metza, ten podał na prawe skrzydło do Jakuba Góreckiego, a jego dośrodkowanie w pole karne głową zamienił na gola niefortunnie interweniujący Marcin Drzymont. To były dwie „zabójcze” minuty Brązowych, które ustawiły dalszy przebieg spotkania.
Trzeciego gola dla Garbarzy kapitalnym uderzeniem zdobył Łukasz Cichy, który otrzymał piłkę od Karola Kostrubały. W 75 minucie Jakub Sypniewski, który nie miał jak dotąd zbyt dużo pracy, dwukrotnie – w jednej akcji – bardzo dobrze interweniował po groźnych strzałach częstochowskich napastników.
Gola dla gości w 78 minucie strzelił Adrian Musiał i piłkarze Skry w końcówce spotkania stworzyli kilka groźnych sytuacji. W 80 minucie po strzale z dystansu jednego z nich poprzeczka uchroniła gospodarzy od utraty gola. W odpowiedzi po kornerze Marcin Pluta główkował tuż nad bramką gości.
Mecz był bardzo dobrze „gwizdany”, trójka arbitrów – także przygotowująca się do ligowego sezonu – pokazała wysoką formę.
Dwie bezdyskusyjne czerwone kartki dla piłkarzy Garbarni w sparingu skończyły się 5-minutowymi karami, ale w lidze już takiej pobłażliwości nie będzie. Zarówno „Sendi”, jak i „Kokos” muszą to wziąć pod uwagę, gdyż nadmiar walki oprócz kary indywidualnej pociąga za sobą osłabienie drużyny.