Marcel Kajzer: Jeśli mam coś pod nogami to potrafię jechać

Przed sezonem Marcel Kajzer przeniósł się do Włókniarza Częstochowa, aby w składzie Lwów mógł startować Tai Woffinden. Anglik jednak opuścił zespół, a 21-letni wychowanek Kolejarza Rawicz stał się podstawowym juniorem częstochowskiego zespołu i jak twierdzi, ciągle próbuje odbudować swoje nazwisko oraz coś osiągnąć w tym sporcie.


Dwa pierwsze biegi w Tarnowie były w twoim wykonaniu rewelacyjne. Zdobyłeś w nich pięć punktów. Przed trzecim swoim biegiem byłeś zmuszony zmienić motocykl, który już tak dobrze nie jechał
– Kiedy podjechałem pod maszyną startową zauważyłem spinkę łańcucha i na nieszczęście była to moja spinka. Gdybym pojechał na 100% to ten łańcuch mógłby się zerwać w każdym momencie i mógł się wydarzyć naprawdę duży karambol. Kiedy by tak się stało, to stanął bym w miejscu, a rywale wjechaliby we mnie. Wziąłem drugi motocykl jednak nie był on dziś tak szybki jak ten pierwszy. Dziś miałem na moje szczęście, a nieszczęście rywali silnik Piotra Świderskiego, bo to na jego motocyklu jechałem i to dzięki niemu mogłem pokazać, że jeśli mam coś pod nogami to potrafię jechać. Piotrek dzięki za to i wracaj jak najszybciej do zdrowia!

Pokazałeś się w tym spotkaniu z bardzo dobrej strony, ale już we wcześniejszych meczach Speedway Ekstraligi potrafiłeś skutecznie punktować oraz walczyć z uczestnikami cyklu Grand Prix.
– W Speedway Ekstralidze o zwycięstwie decydują tak naprawdę szczegóły. Ja miałem dużo pecha i problemów sprzętowych, nie układało się po myśli i sądzę, że to też była przyczyna słabszych występów. Kiedy jechałem na motocyklu Artura Czai w Częstochowie w meczu z Toruniem też ten bieg był do wygrania z Ryanem Sullivanem. Sądzę, że problem jest też w moim sprzęcie oraz mojej jeździe. Gdybym w jednym z biegów mniej wyłamał motocykl to uważam, że wygrałbym z Fredrikiem Lindgrenem. Siedziałem mu na kole i jeden błąd, za mocne wyłamanie motocykla i już nie miałem szans, aby dogonić Lindgrena. Wygrał lepszy zespół, który wykorzystał atut własnego toru, a my jedziemy jeszcze baraże i obyśmy je wygrali.

Który rywal byłby twoim najlepszym i najłatwiejszym dla częstochowskiego zespołu w walce o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej?
– Najbliższej byłoby mi do Gniezna, bo spędziłem tam cały sezon i wiem, że ten tor jest nieco inaczej układany i robiony. Trochę czasu na tym torze spędziłem i jakby powiedzieć najlepiej go znam. W Gdańsku też potrafiłem dobrze pojechać, jednak najmniej znany jest dla mnie tor w Grudziądzu. Tam jakoś najmniej się czuję, ale mam nadzieję, że gdziekolwiek bym pojechał pokażę się z dobrej strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *