Kułak wraca na ring i odpiera zarzuty

Krzysztof Kułak wraca do MMA! Najbliższą walkę założyciel Adrenaliny Fight Częstochowa ma stoczyć za granicą. Ostatnio o Kułaku głośno było także z pozasportowych powodów.

Krzysztof Kułak ostatnią walkę stoczył we wrześniu 2010. Później miał walczyć z Michałem Materlą o pas mistrza KSW w wadze średniej. Częstochowianina z pojedynku wyeliminowała poważna kontuzja kręgosłupa. „Model” zwakował pas, a jego kariera stanęła pod znakiem zapytania. Obecnie Kułak czuje się dobrze, trenuje i szykuje się do walki. Właśnie podpisał nową umowę z KSW i jeszcze w tym roku powinien wystąpić na zagranicznej gali.

Ostatnio o Kułaku mówiło się z powodów nie do końca związanych ze sportem. W drodze na Amatorski Puchar KSW w Olsztynie miał wypadek, który zakończył się dachowaniem. W czasie EURO 2012 był gościem renomowanej Al-Jazeery, jednej z największych telewizji świata. Kułak opowiadał m.in. o swojej karierze i MMA w Polsce.

Niedawno kraj obiegła informacja o wyroku skazującym, który zapadł w sprawie przeciwko Kułakowi. Trener Adrenaliny sprawę wyjaśnił w wywiadzie udzielonym klubowej stronie a-f-c.pl.

Łukasz Kotyla: Krzyśku, czy mógłbyś skomentować wiadomości na temat twojego wyroku?
Krzysztof Kułak:
Tak na prawdę nie ma co komentować. Była sprawa, zapadł wyrok i tyle!

ŁK: Czy masz coś na swoje wytłumaczenie? Z artykułu napisanego przez pana Marka Mamonia (GW) można wywnioskować, że jesteś groźnym przestępcą i należy się Ciebie obawiać?
KK:
Hahaha (Śmiech). No oczywiście, zdecydowanie należy się mnie bać. Mamoń zrobił mi taka reklamę w mediach, że teraz jak kogoś spotykam i był mi coś winny to od razu oddaje. Rewelacja!
A tak na poważnie, jeśli chodzi o artykuł napisany przez tego pana, to utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że nie należy oceniać innych przez to co piszą lub mówią o nich inni ludzie. I należy się samemu przekonać o tym jakim kto jest człowiekiem. Ja często popełniałem ten błąd.

ŁK: Pan Mamoń pisał w swoim artykule, że wtargnąłeś komuś do domu, tak zachowują się bandyci, widocznie jesteś jednym z nich?
KK:
Tak, pan Mamoń pisał dużo wyimaginowanych przez siebie rzeczy, np. że wchodząc na ring nie raz zastanawiałem się jak uśmiercić jednym ciosem przeciwnika. Po przeczytaniu tego sam siebie się przestraszyłem. Mamoń pisał także cytuję: „skręcone po ciosie kolano…”. Gdybym chciał komuś skręcić kolano po prostu obaliłbym go i wykonał dwa lub trzy ruchy i po prostu zrobił to. I ja osobiście nie słyszałem i nie widziałem w swojej wieloletniej karierze sportowej żeby ktoś komuś skręcił kolano po ciosie. Może po mocnym niskim kopnięciu mogłoby to być prawdopodobne, ale po ciosie…?
A już do łez rozbawiło mnie pisanie nazwy własnej Ju-Jitsu w sposób naprawdę profesjonalny, a mianowicie „dżiu-dżitsu”.
Tak, kontaktując się z Avietą Kot przez Internet zwróciłem uwagę na to, że przecież byliśmy znajomymi, znam jej męża i wielokrotnie byłem u nich w domu. Podczas gdy ona tatuowała swoich znajomych, bawiłem się z jej małymi wtedy dziećmi. To nie była przypadkowa kobieta, która zrobiła mi tatuaż, znaliśmy się parę lat. W sposób bezpośredni oznajmiłem, że mogę na spacerze z jej mężem Michałem Kot powiedzieć cała prawdę o niej i o tym jak spłacała swoje pieniężne długi różnym osobom, a jak się domyślasz nie był to sposób godny matki dwójki dzieci. Przykre, ale prawdziwe!

ŁK: Czyli nie zmartwiło Cię to? Zbytnio się nie przejąłeś…?
KK:
Jeśli chodzi o podanie wyroku do wiadomości publicznej musiało to nastąpić, taka kolej rzeczy. Zdziwiłbym się gdyby tak się nie stało, jest przecież tyle życzliwych społeczników. A także paru zakompleksionych ludzi związanych ze sportami walki w Częstochowie, których obowiązkiem jest przekazanie innym tak radosnej dla nich wiadomości o Kułaku np. na Facebook. Jest też paru kompetentnych redaktorów szukających od dawna czegoś, co przyniesie im upragnioną sławę i splendor.
Zwłaszcza, że Mamonia widziałem wielokrotnie podczas trzech lat procesu – snującego się po korytarzach sadu w Częstochowie, czytającego ogłoszenia kto i jaką ma sprawę, no i oczywiście kiedy się kończy i będzie można o tym napisać. No cóż, jeden jest złodziejem, drugi strażakiem, a pan Mamoń tak zarabia na życie.

ŁK: Znam Cię od 2005 roku i zawsze, we wszystkich wywiadach, które mi udzielałeś miałeś na wszystko gotową odpowiedź i wydaje mi się, że teraz też masz to wszystko w głębokim poważaniu?
KK:
Generalnie takie artykuły i jemu podobne, szykanujące moje dobre imię mam w dupie, ja nie mam czasu na śledzenie kto co napisał na jakimś forum czy w jakimś brukowcu. Gdybym czytał i przejmował się tym, co napiszą ludzie nie znający mnie osobiście, a tylko śledzący wiadomości na różnych witrynach internetowych, po czym wyrażający publicznie, ale anonimowo opinie na mój temat, zniżył bym się do ich poziomu… Prawda?. hehehe.

ŁK: Czyli artykuł, można powiedzieć, jest wyssany z palca?
KK:
Nie wiem co ssą i komu, ale dla mnie jeśli ktoś pod czymś się podpisuje imieniem i nazwiskiem powinien dbać o swoja wiarygodność. A do mnie nikt nie zadzwonił i nie spytał się o cokolwiek. Wyrok sądu jest bezdyskusyjny – wiadomo. Ale światło w jakim przedstawił mnie ten pismak jest zdecydowanie czarne. Po informacji o ukazaniu się tego artykułu poprosiłem o opinię kogoś kompetentnego z branży, po czym otrzymałem odpowiedz:
„Krzychu przeczytaj sobie jego inne artykuły – uspokoją cię. Bije z nich brak kompetencji, jednostronność i niedoinformowanie, także tym co ten gamoń napisał, nie frapuj się”. Po czym ja odpowiedziałem z zapytaniem: „A co to znaczy nie frapuj”? 🙂

ŁK: Czyli rozumiem, że nie przejmujesz się też wyrokiem?
KK:
Oczywiście że się przejmuję, wyrok przyjąłem do wiadomości, ale nie zgadzam się z nim. W skrócie. Ówcześnie dobra znajoma namówiła mnie do zrobienia u niej tatuażu, bo potrzebowała pieniędzy. Zrobiłem, a raczej zrobiła go nierówno, po prostu nieprofesjonalnie, trudno się mówi, sam się zgodziłem, poprawi się w salonie u, wtedy, ich dobrego znajomego MAJA. Ale gdy jej tłumaczeniem za brak wystarczających umiejętności do naszych wspólnych znajomych było to, że zrobiła krzywo bo się wiłem z bólu, no to tego chyba już za wiele, ktoś tu jest nieszczery. A przecież wszyscy wiedzą, że boję się bólu fizycznego i nigdy nie zrobił bym sobie tatuaży, a już na pewno w bardzo czułych miejscach takich jak szyja… I nie miałem złamanego nosa parę razy, wstrząsu mózgu kilkakrotnie, złamanej reki oraz nadgarstka, wybitego barku, skręconych kostek, skręconego kolana, naderwanych ścięgien, zerwanych wiązadeł bocznych w kolanie, powybijanych palców u rąk i stóp, połamanych żeber, odprysku kości w piszczelu i obecnie w dłoni – to wszystko tylko mi się wydawało i dlatego mnie teraz nie napierdala na zmianę pogody lub po każdym seminarium, na którym normalnie sparuję i co drugi chce „ubić” mistrza, ale tylko chce, bo chcieć, a móc to duża różnica!
A psychicznie to jestem w ogóle słaby, gdzie w 2002 roku byłem finalistą: „Selekcji” -programu polegającego na naborze do jednostek specjalnych takich jak GROM i innych, organizowanej przez pismo militarne o nazwie „Żołnierz Polski”. Obecnie stało się to bardzo komercyjne, ale dziesięć lat temu naprawdę ciężko było dojść do finału, gdzie udało mi się zająć II miejsce.

ŁK: Wracając do wyroku uważasz, że jesteś niewinny?
KK:
Winny to jestem, ale swojej głupoty. Ponieważ trzeba było znokautować rozwścieczonego Michasia Kota po tym, jak usłyszał z moich ust prawdę o swojej żonie i rzucił się na mnie. Przedni dół na wątrobę załatwiłby sprawę, a tak podcięcie nóg zwane dalej z japońskiego: „de ashi barai” skończyło się dla wątłego cherlaka skręceniem kolana. Może spożywany w zbyt dużych ilościach alkohol przez całe życie wypłukał mu minerały odpowiedzialne za umoczenie tej części ciała. Nie wiem, to tylko moje domysły. Ale moja wina że gapcio nie zna padów, czyli prostych sposobów jak upadać, aby sobie krzywdy nie zrobić i nigdy w życiu nic nie trenował. Nie chciałem mu zrobić krzywdy, wiedziałem że jest lewy, ale że aż tak to nie. Ale mogłem się domyślać skoro jego żona chodziła gdzie indziej po to, po co powinna wieczorami chodzić do męża.
Po całej sytuacji coś tam jęczał więc czekałem na policję, ale kiedy nie przyjeżdżała, powiedziałem wprost: „znasz moje dane i wiesz gdzie mieszkam” i wyszedłem.
I tak też zeznałem w sądzie, któremu się dziwię. A dlaczego się dziwię? Cała ta sytuacja działa się w salonie tatuażu, w którym przez przypadek spotkałem państwa idealnych Kot.
Właścicielem salonu de facto był przyjaciel dachowców, u którego tatuowali się od lat, który tak jak ja oraz osoba postronna znająca ich i mnie, powiedziały prawdę o tym, że podcięcie było w samoobronie. Gdzie dwie osoby połączone związkiem małżeńskim powiedziały, że kopałem i uderzałem wielokrotnie. Obdukcja wykazała skręcone kolano, obtarcie ramienia i zaczerwienienia na szyi. Straszne rzeczy naprawdę strach się bać. Myślę, a więcej powiem wprost, wiem na pewno, że gdybym bił go i kopał wielokrotnie, tak jaka oni zeznali, to obdukcja wyglądałaby naprawdę poważnie. A cała akcja działa się w wąskim przejściu pomiędzy lustrem a ścianą, gdzie ledwo mieszczą się dwie osoby. I nie ma mowy o kopaniu czy uderzaniu. Wezwany przez Prokuraturę na sprawę lekarz specjalista sądowy, jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach, stwierdził, że takie obrażenia mogły, ale nie musiały wyniknąć w trakcie kopnięć i uderzeń. Na początku zminimalizowałem wagę sytuacji i sam się broniłem. Bo dla mnie sprawa był jasna. Jednak gdy przy kolejnych przesłuchaniach sprawa zaczęła przyjmować zły obrót wynająłem adwokata i to na jego już wezwanie ten sam specjalista lekarz stwierdził, że takie obrażenia mogły, ale nie musiały powstać podczas upadku .
Zatem tak naprawdę nic nie wniósł do sprawy, a pieniążki za jego szanowna fatygę ja będę musiał mu zapłacić. A że oczywiście raz zapomniało mu się przyjść i raz się usprawiedliwił to sprawa ciągnęła się trzy lata. Od pierwszego wyroku Sądu Rejonowego się odwołałem, niestety jak to bywa w wielu przypadkach kolejna instancja pewnie nawet nie zbadała dogłębnie sprawy, tylko utrzymała ten sam wyrok. Ot meritum sprawy!

ŁK: A czy chcesz coś jeszcze powiedzieć na ten temat?
KK:
Heheh, nie na razie odmawiam dalszych wyjaśnień, bo muszę iść na trening.
Poza tym to co dzieje się teraz wokół tego wszystkiego jest fascynujące! Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *