Nazwisko znane – miejsce obce

Flo – Sogndal. Norwegia. 23. czerwca 1998 roku na Stade Vélodrome w ostatniej kolejce fazy grupowej Mistrzostw Świata zmierzyły się ze sobą dwie reprezentacje, w których przed rozpoczęciem mundialu pokładano wielkie nadzieje. Brazylia, posiadająca w swojej talii kart niemalże same asy na czele z Rivaldo i Ronaldo kontra Norwegia, zespół bez wielkich gwiazd, ale z ogromnym sercem do walki.

Mimo tego, iż „Canarinhos” już przed rozpoczęciem spotkania byli pewni awansu z grupy to jednak nie zamierzali odpuścić swoim rywalom i na murawę stadionu w Marsylii wyszli w niemalże najmocniejszym składzie. Zwycięstwo, które było tak bardzo potrzebne Norwegom do wywalczenia sobie spokojnej promocji do rundy pucharowej, wydawało się oddalać z każdą minutą. W 78. minucie bramkę dla Brazylijczyków strzelił Bebeto. Nikt nie spodziewał się tego, iż mężni „Wikingowie” będą w stanie odwrócić losy spotkania. Sygnał do ataku w 82. minucie dał snajper londyńskiej Chelsea – Tore André Flo, a zwycięskie trafienie z rzutu karnego zliczył Kjetila Rekdala. Gdyby do trzech przedstawicieli utalentowanej pod względem piłkarskim rodziny Flo (oprócz napastnika z Anglii swoją cegiełkę do sukcesu dołożyli jego brat Jorstein oraz kuzyn Håvard) dołączyć jeszcze bramkarza Frode Grodåsa to wyszło by nam, iż czterech zawodników musnęło wielkiej piłki dzięki swoim występom w niewielkim klubie z zachodniej Norwegii. Trzech z nich to właśnie tam zbierało swoje pierwsze szlify. Położone w baśniowej okolicy Sognefjordu małe miasteczko Sogndal raczej nigdy nie zostanie zapamiętane ze względu na rodzimą drużynę piłkarską. Swoje mecze rozgrywa ona na, zdaniem wielu obserwatorów najgorszym stadionie w całej norweskiej ekstraklasie, mogącym pomieścić 5500 widzów Fosshaugane Campus. Od trzydziestu lat Sogndal IL balansuje pomiędzy pierwszą a drugą ligą, częściej jednak przychodzi jej się mierzyć w najwyższej klasie rozgrywkowej. W ostatnich trzech latach, czyli od momentu ponownego awansu do Tippeligaen, zajmował kolejno miejsca 14, 12 i 12, niemalże do samego końca walcząc o uniknięcie spadku. Największym powodem do dumy dla mieszkańców Sogndal jest udział ich ukochanego klubu w finale Pucharu Norwegii w 1976 roku, w którym to okazali się drużyną minimalnie gorszą od Brann Bergen (1:2). Przed następnym sezonem „Duma Sognefjordu” znów skazywana jest przez ekspertów na spadek z ekstraklasy. Brak poważnych wzmocnień, niewielkie zaplecze finansowe, prawdopodobne transfery z klubu najlepszych zawodników (w tym wypadku senegalskiego skrzydłowego Mallicka Mane i norweskiego stopera Gustava Valsvika). Co roku w Sogndal muszą się mierzyć z podobnymi problemami i z reguły wychodzą z nich obronną ręką. Całkiem prawdopodobne jest to, że i tym razem klubowi z zachodniej Norwegii uda się utrzymać w Tippeligaen. Świadczą o tym chociażby jego wyniki w odbywającym się obecnie Pucharze La Manga oraz bukmacherskie zaklady sportowe. Może podopieczni szwedzkiego trenera Jonasa Olssona zaskoczą wszystkich i pokuszą się nawet o grę o puchary? Zobaczymy. Sezon 2014 Tippeligaen startuje już 30. marca i po raz kolejny otwiera przed nami cały worek z niespodziewanymi rozstrzygnięciami. Na sam koniec chciałbym jeszcze wspomnieć, że „piłkarska krew” nie zakończyła swojego biegu tylko na trzech zawodnikach, którzy wystąpili na Mistrzostwach Świata we Francji w 1998 roku. W Sogndal przygodę z piłką nożną rozpoczęli kilkanaście lat temu bratanek Tore Andre – Ulrik; oraz jego rówieśnik, bratanek Håvarda – Per Egil. Pierwszy z nich należy do typowych napastników grających lepiej tyłem do bramki i nie potrafi przeskoczyć pewnego poziomu. Marzyłaby mu się z całą pewnością ścieżka, którą podążył jego kuzyn – poprzez solidne występy na lewej obronie w barwach Sogndal 25-letni Per Egil wywalczył sobie transfer do ówczesnego mistrza kraju Molde FK. Nie zapowiada się jednak, aby oboje podążyli śladami swoich wujów i dostąpili zaszczytu występów na mundialu. Raz – oboje już swój moment na wyjechanie z Norwegii przegapili, bo nie wznieśli się na poziom, którego od nich oczekiwano, a dwa – liga norweska znajduje się na równie pochyłej i coraz mniej zawodników trafia stamtąd do silniejszych rozgrywek europejskich (John Obi Mikel sprzedany z Lyn Oslo do Chelsea za 16 mln funtów to już teraz tylko piękne wspomnienia). Jest jeszcze trzeci powód – zapaść reprezentacji Norwegii, która w XXI wieku nie zaznaczyła swojej obecności na żadnej wielkiej imprezie. A wszystko zaczęło się od Eliminacji do MŚ 2002, w których to na drodze „Wikingów” stanęły „Orły” Engela ze znakomitym w tym czasie Emmanuelem Olisadebe. Czy w najbliższym czasie może się coś zmienić? Na drodze do ME we Francji czekają już Włosi i Chorwaci. Będzie ciężko. Czasy, w których o obliczu drużyny decydowali zawodnicy pokroju Tore Andre Flo, tak szybko nie powrócą. Potencjalnych następców, póki co, nie widać.

zdjęcie: football.no

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *