Po ciekawym i niesamowicie zaciętym meczu koszykarze Sportowca przegrali ze Zniczem Pruszków. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, ale to goście zainkasowali 2 punkty. O dużych możliwościach przypomniał Przemysław Szymański. Triple-double „Glizdy” to tylko delikatna osłoda w gorzkim losie koszykarzy.
Jeszcze w ubiegłym sezonie niebywałym osiągnięciem popisał się Marcin Ecka. Grając wówczas w Częstochowie zaliczył trzykrotnie triple-double z rzędu (co najmniej 10 oczek w trzech kategoriach statystycznych, najczęściej punkty+zbiórki+asysty). Dziś „Ecik” znów zagrał w Hali Polonia i mimo, że spisał się naprawdę świetnie to jednak najlepszy na parkiecie był Szymański.
Mecz mimo walentynkowych promocji biletowych zgromadził mniej kibiców niż można się było spodziewać. środek tygodnia, a także święto zakochanych nie sprzyjają najwidoczniej rozgrywaniu spotkań koszykówki. Spotkanie zaczęło się bardzo przyjaźnie. Gdy pierwsze piątki wyszły na parkiet Ecka gorąco przywitał się z częstochowskimi trenerami. Gospodarze rozpoczęli w składzie Klocek, Szymański, Nogalski, Mrówczyński i Bąk. W pierwszej piątce gości zagrali natomiast Rybczyński, Ecka, Matuszewski, Wołoszyn i Kwiatkowski. Mimo że pierwsze punkty zdobyli gracze z Pruszkowa, a świetnie spisywał się „Ecik”, to jednak dzięki dobrej postawie Przemka Szymańskiego po 3 minutach gry gospodarze prowadzili 7:4. Delikatna przewaga utrzymywała się później dzięki skutecznej grze Łukasza Bąka i kiedy przy stanie 19:13 trener gości Jacek Gembal prosił o czas to wydawać się mogło, że ta kwarta da początek pod dobry wynik dla gospodarzy. Niestety niedługo później trzeci faul złapał Bąk i usiadł na ławce. To jakby wytrąciło częstochowian z gry i po dobrej końcówce Znicza mieliśmy wynik 25:23 na koniec I kwarty.
II kwarta zaczęła się wręcz idealnie. Akcja 2+1 Jankowskiego, który nie zachwycił tak jak ostatnio, ale miał znów kilka udanych zagrań. Wprawdzie podobną akcją po chwili odpowiedział Artur Bajer, ale następne 3 punkty padły łupem Sławka Klocka. Taka wymiana dała gospodarzom znów kilkupunktowe prowadzenie. Wtedy do odrabiania strat wziął się jednak Bajer. Zawodnik, który z powodu choroby rozpoczął mecz na ławce pokazał klasę i zniwelował stratę do zaledwie czterech punktów. Po okresie lichej gry obu zespołów znów o przerwę poprosił Jacek Gembal. Wtedy dla ekipy Sportowca nadeszło kilka czarnych minut. Nasi zawodnicy nie trafiali nic. Najbardziej wyprowadzić mogły z równowagi rzuty spod samego kosza, czasem także bez obrońców. Te dwie minuty bezsilności doprowadziły do tego, że pierwszy raz od dawna Znicz Pruszków objął prowadzenie. Duża w tym oczywiście zasługa także samych pruszkowian, a głównie Michała Wołoszyna, który dwiema trójkami wyprowadził swój zespół na prowadzenie 39:42. Interwencja Arkadiusza Urbańczyka zatrzymała tą niemoc i różnica trzech punktów utrzymała się do końca kwarty. Na przerwę zawodnicy schodzili przy stanie 41:44.
Po przerwie przypomniał o sobie Łukasz Bąk. Nasz środkowy zaliczył na starcie kilka udanych akcji, dzięki którym Sportowiec wyszedł znów na minimalne prowadzenie. Do tego kolejne trzy punkty dorzucił Klocek i wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Niestety wówczas znów dał o sobie znać Bajer, wspierany głównie przez Dominika Czubka i Wołoszyna. Ten tercet wyprowadził swoją drużynę znów na prowadzenie. Po sześciu minutach tej kwarty rywale prowadzili 55:57. W tej części gry dominował jednak głównie chaos. Dużo strat (5 Sportowca) i słaba skuteczność po obu stronach zaowocowały nieciekawą kwartą. Gdyby nie dobrze grający „Nogal” to gracze Znicza byliby znacznie szczęśliwsi, a tak przy wyniku 60:65 mecz mógł się rozstrzygnąć na korzyść obu zespołów.
Kibicom gospodarzy miny jednak zrzedły na początku ostatnich dziesięciu minut. Czubek zdobył szybko 6 punktów i gdy strata częstochowian wynosiła już 9 punktów trener Urbańczyk poprosił o czas, a sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Po krótkiej przerwie uaktywnił się jednak Piotrek Trepka. Zawodnik, który teoretycznie nie powinien grać pokazał jak cenne jest doświadczenie. „Trepi” zaczął od zabrania piłki młodemu Michałowi Aleksandrowiczowi i zagrał ją do Przemka Szymańskiego, którego w niesportowy sposób zatrzymał Dominik Czubek. Od tej pory powoli udawało się odrabiać straty, a na sześć minut przed końcem Piotrek Trepka rzutem za 3 ustawił wynik na 75:75. Od tej pory zaczęła się nerwowa końcówka, w której ekipy szły akcja za akcję. Dla rywali wciąż punkty zdobywali Bajer, Wołoszyn i Czubek. To jednak było za mało na trójki Sośniaka i Nogalskiego (po dwie) i na minutę przed końcem meczu minimalnie prowadzili gospodarze. Prowadzenie dla gości odzyskał jednak Ecka, który chwilę później musiał opuścić parkiet z powodu kontuzji nogi, którą sygnalizował już wcześniej. Niestety szczęście rzutowe zostało już chyba wyczerpane i do końca meczu nie udało się już zdobyć częstochowianom punktu. Przewagę gości powiększył jeszcze bezbłędny (12/12) na linii rzutów wolnych Czubek. Mecz skończył się próbą rzutu Przemka Szymańskiego, któremu jednak nie udało doprowadzić się do dogrywki.
Była to już dziesiąta porażka z rzędu koszykarzy Sportowca, tym bardziej jednak bolesna, że do wygranej zabrakło niewiele. Nasi koszykarze pokazali dziś jednak charakter i kawał dobrej koszykówki, a wszystkim narzekającym, że na meczach z ich udziałem można znaleźć sporą dawkę emocji.
Sportowiec Częstochowa – Znicz Basket Pruszków 88:91 (25:23; 16:21; 19:21; 28:26)
Punkty dla Sportowca:
Szymański 21(2×3), Nogalski(3), Bąk 15, Klocek 10(2), Mrówczyński 0 – Sośniak 14(2), Trepka 5(1), Czajkowski 4, Jankowski 3
Punkty dla Znicza:
Wołoszyn 22(3), Rybczyński 8(1), Ecka 5, Kwiatkowski 4, Matuszewski 3 – Czubek 23(3), Bajer 20, Aleksandrowicz 4, Malewski 2.
W I lidze:
Siarka – Spójnia 85:57
Zastal – Stal 79:64
Politechnika – Górnik 78:80 (Surówka 15, Saran 13, Kukuczka 8)
Basket – Tarnovia 94:84 (Milewski 6)
Sportino – Start 90:76
Sokół – Resovia 76:90 (Szczytyński 10)