Polski Związek Koszykówki nie wyraził zgody na to, by częstochowski klub zamienił się miejscami z którąś z drużyn drugoligowych. Dla Sportowca oznacza to degradację z I do III ligi.
Nasi koszykarze od lat borykali się z problemami finansowymi. Działając jako autonomiczna sekcja koszykówki przy KRS TKKF Sportowiec również nie potrafił wyjść z kryzysu. Nie inaczej było w minionym sezonie. Dlatego, choć drużyna utrzymała się w I lidze, działacze chcieli ją przenieść do II i w ten sposób ograniczyć koszty.
– W piątek doszła do mnie odmowna odpowiedź na naszą prośbę – mówi pełniący jeszcze obowiązki prezesa Sportowca Jerzy Kowalski- Chcieliśmy zagrać w II lidze w miejsce Trefla Sopot, który zastąpiłby nas w I lidze. Niestety, Polski Związek Koszykówki nie wyraził na to zgody. Co ciekawe, nie odniesiono się do naszego pisma i argumentów, jakie przedstawialiśmy. Otrzymaliśmy krótką odpowiedź bez żadnego uzasadnienia. Związek zachował się tak, jakby mu nie zależało na losach ośrodka, który może zniknąć z koszykarskiej mapy Polski.
Dlaczego PZKosz nie chciał pójść klubowi na rękę?
– Na zamianę nie pozwala aktualny regulamin – tłumaczy sekretarz związku Tadeusz Szelągowski – Być może były takie przypadki w poprzednich latach, ale ja jestem w związku od niedawna i znam przepisy, jakie obowiązują teraz. A o to, czy można było znaleźć jakieś awaryjne rozwiązanie, proszę pytać w wydziale dyscypliny.
Zapytaliśmy. Przewodnicząca wydziału Mirosława Zawada rozłożyła ręce i stwierdziła, że ostateczną decyzję w sprawie Sportowca podejmował zarząd Polskiego Związku Koszykówki: – Wiem, że klub z Częstochowy walczy o przetrwanie, ale wiem też, że od lat zaciąga długi. Tym razem nie uiścił regulaminowej opłaty, która dla klubów I ligi wynosi 10 tys. zł. To zaliczka m.in. na poczet licencji. Sportowiec został potraktowany tak samo jak Unia Tarnów.
Decyzja wyklucza Sportowca z centralnych rozgrywek organizowanych przez PZKosz, co w praktyce oznacza degradację do III ligi. Czy częstochowianie w niej wystąpią, na razie nie wiadomo.
– Nie wiem, czy wpłacenie tych pieniędzy na konto związku coś by zmieniło. Podejrzewam, że nie – komentuje prezes Kowalski. – Prawda jest taka, że nie podjęto z nami żadnych rozmów i potraktowano tak, jakbyśmy nie byli nikomu potrzebni. Fakt, że związek w swoim piśmie nie poinformował nas nawet o konsekwencjach swojej decyzji, to kolejny dowód jego arogancji. Co stanie się z naszą drużyną, nie wiem. Jej losami praktycznie nikt się nie interesuje. Damy sobie jeszcze trochę czasu i podejmiemy decyzję, czy w ogóle zagramy, czy nie.
Źródło: Gazeta Wyborcza