Jeszcze 2 tygodnie temu zdawać się mogło, że wielu już przyjęło awans Rakowa do nowej I ligi za pewnik. Dziś po dwóch porażkach z rzędu w komentarzach spotkać można głównie słowo kryzys. Czy słusznie?
Niewątpliwie coś się zacięło. Grzegorz Cyruliński ostatnio często sięga po piłkę do własnej siatki, a jego koledzy z pola zatracili swoją skuteczność. Przez pół sierpnia i cały wrzesień Raków bił wszystkich jak leci, zdobywając 22 z 24 punktów możliwych do wywalczenia. Nie tylko wyniki, ale przede wszystkim styl gry sprawiały, że nasi piłkarze szybko rozgościli się na fotelu lidera. Świetnie w zespół wkomponował się Grzegorz Skwara, który swoim sprytem i doświadczeniem nadawał ton akcjom Rakowa. Większość kibiców liczyła, że tak będzie wyglądała również dalsza część sezonu. Przyszedł jednak mecz z Walką Zabrze i po raz pierwszy czerwono-niebiescy poczuli smak porażki. Już po tym meczu część kibiców zaczęła narzekać, ba część nawet zaczęła dywagować nad nowym trenerem! Atmosfera ta spotęgowała się jeszcze po ostatniej porażce w Zielonej Górze. Czy jednak te żale są jakkolwiek zasadne? W moim odczuciu na dzień dzisiejszy absolutnie nie. Po pierwsze bowiem Walka to rywal, z którym nie oszukujmy się, Raków grać nie potrafi. Na Limanowskiego drużyna z Zabrza pokazała się z bardzo dobrej strony, dobrze się broniąc i wyprowadzając liczne kontrataki. Lechia natomiast to jedyna niepokonana jak dotąd drużyna w lidze, która po serii remisów nabiera rozpędu i już liczy się w walce o czołowe miejsca w tabeli. Po drugie Raków wciąż jest liderem i wciąż ma 3 punkty przewagi nad resztą stawki. Trener Olbiński zdobył ze swoim zespołem 22 z 30 możliwych punktów co jest wynikiem dość imponującym. Wydaje mi się nawet, że taki stan rzeczy po X kolejce rozgrywek wielu kibiców z radością przyjęła by przed sezonem w ciemno.
Jedyne co martwić może to styl w jakim „Racovia” przegrywała ostatnie mecze. Piłkarzom brakowało pomysłu na akcję ofensywne i koncentracji w obronie. Rozluźnienie na pewno jest też po części spowodowane dobrym startem, ale czas gdy nasi piłkarze mogli grać ze spokojem nie martwiąc się o fotel lidera już minął. Raków ma przed sobą teraz bardzo ważne spotkania z Gawinem i Kluczborkiem u siebie. Jeżeli przy Limanowskiego pokona oba zespoły będące bezpośrednio za częstochowianami w tabeli to przewaga zapewne znów się powiększy, a jeżeli doda do tego sukces w Żywcu z beniaminkiem to październik będzie można udać za udany. Listopad stoi bowiem pod znakiem znacznie łatwiejszych potyczek niż październik, więc jeżeli pod koniec miesiąca Raków wciąż będzie na czele tabeli to raczej pewne jest, że utrzyma się tam do końca rundy jesiennej. Wtedy przyjdzie czas by na półmetku rozgrywek nie popełnić ubiegłorocznego błędu kiedy to nasi piłkarze na wiosnę niczym nie przypominali tych z jesieni. Póki co jednak nie ma powodów do paniki, przynajmniej do soboty kiedy to czeka nas kolejna ligowa potyczka Rakowa.