W sobotnie, upalne popołudnie na stadionie przy Limanowskiego, odbył się pierwszy mecz, rundy jesiennej o Mistrzostwo drugiej ligi. Gospodarze, częstochowski Raków, podejmował Lechię Zielona Góra. Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów. Jak do tego doszło? O tym po kolei.
W obu drużynach w przerwie między rozgrywkami nastąpiły dość spore zmiany kadrowe. Raków rozstał się z trzema zawodnikami, którzy bądź co bądź stanowili o sile czerwono-niebieskiej drużyny na boiskach trzecioligowych, natomiast z drużyny naszych dzisiejszych gości odeszło aż…12 zawodników w tym król strzelców trzeciej ligi, Emil Drozdowicz..
Tak więc obie drużyny wystąpiły dzisiaj po raz pierwszy w nowych składach. W pierwszej połowie wiało nudą. Lechia schowana za „podwójną gardą”, utrzymywała krótkie krycie i skutecznie rozbijała bojaźliwe ataki Rakowa, który mimo że dłużej utrzymywał się przy piłce i posiadał optyczną przewagę, to nie zdołał stworzyć sobie „setki”. Jedyny strzał częstochowianie oddali w 25 minucie, kiedy to słabym uderzeniem popisał się Witczyk. Zawodnicy z „winnego grodu” także mieli jedną swoją okazję do wyjścia na prowadzenie. Na osiem minut przed końcem z rzutu wolnego po faulu na jednym z zawodników drużyny gości, po strzale Rafała Świtaja , piłka dosłownie o centymetry minęlą bramkę strzeżoną przez Cezarego Siwego. Do końca pierwszej połowy, wynik nie uległ już zmianie i na przerwę obie jedenastki schodziły do szatni bez strzelonej ani straconej bramki.
W drugiej odsłonie, to podopieczni trenera Jarosława Misia zagrali z większym animuszem i wolą walki, raz po raz groźnie goszcząc pod bramką Cezarego Siwego. Starania gości aby ulokować piłkę w siatce, przyniosły efekt w 59 minucie gry. Po składnej akcji całego zespołu, Mirosław Topolski, ładnym technicznym strzałem pokonuje bramkarza gospodarzy. Goście poszli za ciosem i starali się podwyższyć wynik meczu. 240 sekund po zdobyciu gola, znów byli bliscy strzelenia bramki. Tym razem na posterunku stał Siwy, który z najwyższym trudem obronił strzał Świtaja. Raków starał się wyrównać stan meczu i to się udało w 69 minucie. Po piekielnie mocnym uderzeniu z rzutu wolnego przez Pawła Kowalczyka, bramkarz Lechii „ wypluł” futbolówkę tuż przed siebie, a doskonale ustawiony Zachara nie zwykł marnować takich okazji i z bliska wpakował ją do siatki. Na tablicy świetlnej 1:1 i po strzeleniu gola przez Raków, to częstochowianie zaczęli żyć na boisku i byli bliscy strzelenia zwycięskiej bramki. W 75 minucie, debiutujący w barwach Rakowa, Mateusz Bukowiec strzela i piłka o centymetry mija bramkę Twarowskiego. Napór gospodarzy trwa, w 80 minucie w ogromnym zamieszaniu pod bramką Lechii, najpierw strzał Bukowca broni Twarowski, a po chwili po dobitce Zachary piłka szybuje ponad poprzeczką. Do końca meczu drużynę zielonogórska zaczęła opadać z sił i raz po raz, zawodników gości zaczęły łapać skurcze. Wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów i nie krzywdzi ten rezultat żadnej z drużyn.
26.07.2008, Częstochowa
Raków Częstochowa- KS Lechia Zielona Góra (1:1), (0:0)
Gol dla Rakowa: Mateusz Zachara ( 69’), gol dla Lechii: Mirosław Topolski ( 59’)
Sędzia główny: Paweł Raczkowski ( Warszawa)
Widzów: ok. 2500.
Raków Częstochowa: Siwy- Mastalerz, Jankowski, Pluta A., Kowalczyk, Bielecki, Bukowiec, Gliński( 86’ S.Foszmańczyk), Witczyk( 55’ Bański), T. Foszmańczyk, Korytkowski ( 55’ Zachara).
Trener: Robert Olbiński.
KS Lechia Zielona Góra: Twarowski- Pawliczak, Wojtysiak, Kiliński, Markowski, Górecki, Głowania, Topolski, Świtaj( 68’ Marczak), Jeremicz( 84’ Sucharek), Kojder( 84’ Sawicki)
Trener: Jarosław Miś.
Mecz na głosy:
Robert Olbiński( trener Rakowa Częstochowa): Był to dla nas ciężki mecz piłkarsko i mentalnie. Nasi zawodnicy coś mają w głowach jeszcze z poprzedniego sezonu. Każdy wie co Trudno wskazać winnego. Każdy próbował coś na boisku robić, robili to indywidualnie i zespołowo. Tu trzeba mieć trochę spokoju, trochę mądrości w głowie. Być może ten najbliższy tydzień, wszystko poukłada. Potrzebne nam jest zwycięstwo, inaczej będzie tym chłopakom trudno. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu beznadziejna, tylko letni spacer, o czym świadczy strzał dopiero 69 minucie Mateusza Bukowca. Bojaźń, bojaźń i bojaźń. Lider u nas nie istniał, duża nerwowość, tu się bierze z tego, że nie ma jeszcze takiego doświadczenia. Każdy zawodnik zrobił i coś dobrego i zrobił jakieś tam błędy. W piłkę nożną gra jedenastu i jeżeli to zrobimy to nie będzie najgorzej.
Jarosław Miś ( trener Lechii Zielona Góra): Szczęśliwy remis. Nasza dyscyplina taktyczna powodowała to, że nie mogliśmy się otworzyć. W ostatnim meczu z tamtego sezonu, Raków pokazał nam dobitnie jak nie możemy grać i ustawienie zespołu było takie a nie inne. W ciemno wziąłbym remis przed strzeloną bramką. Choć gdy strzela się bramkę na wyjeździe no to zawsze pozostaje niedosyt. Raków jest to zespół który walczył o tą pierwszą ligę, choć w poprzednim sezonie ten awans przegrał na zakończenie sezonu. Napewno jest to dla nas duża radość z tego remisu.