TYTAN prowadził od pierwszej do ostatniej akcji i nie dał szans rywalom. Chociaż pojedynek zapowiadał się na szczególnie emocjonujący to tych emocji zabrakło. Wszystko za sprawą bardzo dobrej gry częstochowskiego zespołu, który pokonał MKKS Rybnik 101:80.
Sam początek zapowiadał, że to nie będzie zaciekły mecz. TYTAN grał jak natchniony, a wyczyny Adama Karkoszki przekroczyły wszelkie granice. Po dwóch minutach gry nasi koszykarze prowadzili 12:2, a Karkoszka zdobył 7 punktów przy pozostałych 5 asystując. Jedynym podejmującym walkę na początku był Stanisław Grabiec, ale jego indywidualne akcje nie wystarczały. Karkoszka w I kwarcie rzucił 19 punktów, nie spudłował żadnego z 5 rzutów za 3 punkty. Grający bardzo dobrze od samego początku Łukasz Wojciechowski dołożył swoje i TYTAN po 10 minutach gry prowadził 33:15.
W II kwarcie gwiazda Karkoszki przygasła, ale zawodnik zdając sobie sprawę z tego, że limit strzelecki już wykorzystał świetnie dogrywał kolegom. Niestety z 3 faulami na koncie większą część tej kwarty spędził na ławce. W drużynie rywali wraz z Grabcem dobrze spisywał się Marcin Marczyk. To jednak nie pomogło rybniczanom w odrabianiu strat na tyle by mecz można było określić mianem wyrównanego. Wszyscy TYTANI spisywali sie wybornie. Dobre zmiany dali Kotlewski i Wolnik. Cichym bohaterem był Dariusz Szynkiel. Najlepiej punktujący zawodnik naszej drużyny tym razem świetnie zbierał w obronie i rozgrywał w ataku. Rywale zbliżyli się na 15-punktów gdy TYTAN znów rozpoczął koncert strzelecki. Efekt? 69% skutecznosć w rzutach za 3 i 60:34 do przerwy.
Kolejna kwarta to gra punkt za punkt i dużo rzutów z dystansu po obu stronach. 5 minut gry i Adam Karkoszka łapie 4 faul. Zdążył w tym czasie dołożyć do swojego dorobku kolejne 3 asysty oraz zdobyć swoje ostatnie 2 punkty. Rywali jednak punktują Szynkiel i Janusz Sośniak, który rozkręcał się z minuty na minutę. Bardzo ważną robotę wykonywał również Sławomir Klocek co pozwalało częstochowianom utrzymywać bezpieczną przewagę. Po stronie MKKS-u dobry okres gry zalicza Łukasz Ochodek oraz na zbiórce Jacek Rduch. Nerwów na wodzy nie utrzymał jednak Paweł Rajnhold, który najpierw sfaulował, a później dostał przewinienie techniczne. 4 rzuty wolne wykonywał Dariusz Szymczyk, z których trafił tylko 2. Chwilę później ten zawodnik jednak zaimponował opanowaniem. Kiedy do końca akcji pozostawały 3 sekundy i wszyscy czekali na rzut znalazł czas na świetne podanie do Dawida Jareckiego, który swobodnie wykończył akcję.
Przy prowadzeniu 87:60 ostatnia kwarta to już tylko formalność. Początek jednak należał do drużyny z Rybnika. Bardzo dobrze spisywał się Marek Sidor i zaniepokojny rozluźnieniem w swoich szeregach Jacek Chądzyński poprosił o czas. To przyniosło efekt bowiem szybki przechwyt Wojciechowskiego otworzył drogę Klockowi do wykończenia kontry wsadem. Kibice, któzy tego zagrania nie widzieli dostali chwilę później idealną kopię tylko, że tym razem asystującym był Szynkiel. W ostatnich minutach nie do zatrzymania był Adam Anduła, dzięki któremu MKKS zniwelował część strat. Wynik 101:80 nie pozostawia wątpliwości kto tego dnia zasłużył na 2 punkty.
TYTAN Częstochowa – MKKS Rybnik 101:80 (33:15; 27:19; 27:26; 14:20)
TYTAN:
Karkoszka 21(5×3), Wojciechowski 18(3), Klocek 16, Sośniak 15(1), Szynkiel 11(1) – Kotlewski 9(1), Jarecki 4, Pęczak 3(1), Wolnik 2, Szymczyk 2
MKKS:
Grabiec 16, Marczyk 16(1), Rduch 12(1), Ochodek 10(1), Sidor 2 – Anduła 16(1), Rajnhold 5, Piórkowski 3(1), Czkór 0, Gołysz 0
Na plus:
Zespół, który wygrał mecz. Trudno nie zauważyć, że TYTAN zagrał dziś świetną koszykówkę. 31 asyst przy 38 akcjach punktowych. Na każde punkty pracowało kilku graczy, a także obrona. 14 przechwytów poprawia tylko pozycję drużyny, która jest jedną z najlepszych w tym elemencie w lidze.
Skuteczność – skoro wcześniej na nią narzekaliśmy teraz wypada pochwalić. To nie była bezmyślna strzelania, która się tym razem powiodła. To wypracowane czyste pozycje i dobre odegrania na obwód sprawiły, że TYTAN w 20 minut rozniósł rywali. Utrzymanie takiego stanu rzeczy byłoby nieracjonalne, ale tego dnia i tak rywale zostali rozstrzelani.
Na minus
Rywale – tak jak TYTANOM wychodziło wszystko tak MKKS miał zły dzień. Sąsiadujące ze sobą w tabeli drużyny powinny ze sobą toczyć zacięty bój. Zamiast tego zobaczyliśmy różnice klas, a mecz rozstrzygnął się praktycznie w pierwszych minutach. Rybniczanie są jednak głównie królami własnego parkietu, gdzie poległo już kilka wyżej notowanych zespołów, a ich dorobek w tabeli nie jest dziełem przypadku.
Kibice było ich jak na lekarstwo. TYTAN wracał do domu po 55 dniach przerwy i 4 meczach wyjazdowych. Zastał świecącą pustkami halę i… zagrał najlepszy mecz w tym sezonie. Główne przeszkody były dwie. Po pierwsze mecz był rozgrywany w piątek, a po drugie gdy TYTAN kończył piłkarze ręczni zaczynali mecz o finał Mistrzostw Świata. To musiało się odbić na frekwencji.