Przedmeczowe nadzieje na przynajmniej wyrównany mecz z Czarnymi Bytom okazały się nie mieć żadnego pokrycia w rzeczywistości. Goście ze Śląska zdeklasowali nasz zespół, potwierdzając, że niedawne zwycięstwo z Rudą Śląską nie było dziełem przypadku.
Mecz zaczął się szczęśliwie dla częstochowian. Po jednym z przewinień zawodników Czarnych w przegrupowaniu, gospodarzom przyznany został rzut karny z miejsca, które było dość dobre do próby kopu na słupy. Taką też decyzję podjęto w ekipie RC Częstochowa, a celnym kopem 3 punkty dla drużyny zdobył Daniel Królak. Tym samym rugbiści z Częstochowy objęli prowadzenie.
Przez kolejne kilka minut gospodarze kontrolowali sytuację, wykorzystując błędy masowo popełniane przez bytomian w przegrupowaniach. Brakowało jednak koncentracji i skuteczności w autach, by przewinienia gości można było wykorzystać, przenosząc grę pod ich pole punktowe. Niestety, od tego momentu było już coraz gorzej. O ile w młynie nasi zawodnicy radzili sobie bardzo pewnie, wygrywając zdecydowaną większość swoich wrzutów, o tyle w grze otwartej panował duży chaos, zwłaszcza gdy przeciwnicy zbliżali się pod pole punktowe.
Agresywnie grający w przegrupowaniach bytomianie skutecznie zdobywali teren i zamykali naszych zawodników w polu obronnym 22 metrów. Goście znakomicie potrafili wykorzystywać zwinność graczy spośród swoich młodszych członków zespołu, którzy bezlitośnie korzystali z luk w częstochowskiej obronie, zdobywając w ten sposób kilka przyłożeń przed końcem pierwszej połowy. O traconych punktach decydowały na zmianę niewłaściwe ustawienie obrony przy przegrupowaniu oraz indywidualne błędy w kryciu przy skrzydłach. Wśród miejscowych, w tej części gry efektownym rajdem popisał się będący w niedzielę jedynym jasnym punktem częstochowskiej drużyny Michał Krzypkowski, który po przedarciu się przez linię defensywy gości przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów w kierunku pola punktowego rywala. Został zatrzymany przez obrońcę dopiero tuż przed końcową linią. Chwilę później, w zamieszaniu przy linii przyłożeń, sędzia zdecydował się podyktować młyn dla naszej drużyny na piątym metrze. Po rozegraniu akcji w obrębie zawodników młyna, przyłożeniem zakończył ją właśnie Krzypkowski.
Do niemiłego incydentu doszło na początku drugiej połowy. Po kolejnych prowokacjach ze strony zawodników z Bytomia, na boisku doszło do drobnej szarpaniny. Zimnej krwi nie zachował Michał Markowski, który otrzymał za niesportowe zachowanie żółtą kartkę od sędziego (w rugby jest to wykluczenie z gry na 10 minut). Jakby problemów było mało, chwilę później odnowiła się kontuzja Patrykowi Bombikowi, a że częstochowianie nie mogli już przeprowadzić żadnej zmiany w obrębie pierwszej linii młyna kontynuowali grę w 13 zawodników, mając w zamian jedynie symulowane młyny (zakaz przepychania się formacji z obu stron). W tej sytuacji miejscowym jeszcze trudniej było o konstruowanie jakichkolwiek ofensywnych akcji i w drugiej połowie obserwowaliśmy kompletną dominację gości. Bardziej, niż można było się spodziewać, widoczny był brak na boisku Tomasza Szymczyka i Marcina Pudło, którzy odnieśli kontuzje w poprzednim meczu.
– Kontuzje z poprzedniego meczu, a także urazy odniesione dzisiaj odebrały nam jakiekolwiek pole manewru w ustawieniu drużyny, a w drugiej połowie zmusiły nas do gry z jednym zawodnikiem mniej na boisku. – mówi grający trener RC Częstochowa Mateusz Nowak. – Pozytyw tego meczu jest taki, że udowodniliśmy sobie sami, że w trudnych sytuacjach pozostajemy drużyną, w której panuje zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Czarni Bytom to dowód na to, że w Regionalnej Lidze trudno cokolwiek przewidzieć. Obserwowaliśmy ich jesienią w meczu z Juvenią, który zdecydowanie przegrali i była to wtedy, także pod względem kadrowym, zupełnie inna drużyna. Na dzień dzisiejszy nie widzę ekipy, która byłaby w stanie ich powstrzymać w naszej grupie. Żałować można, że coraz liczniej gromadzący się na naszych meczach widzowie nie mieli okazji obejrzeć dużo ciekawszego i ładniejszego rugby, jakiego świadkami byliśmy choćby przy okazji ostatniego meczu z Juvenią Kraków. – kończy,