Bardzo zacięte spotkanie obejrzeli kibice w niedzielne popołudnie w Częstochowie, gdzie miejscowy Włókniarz zremisował w rewanżu 1. rundy play-off CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi z Unią Leszno 45:45. Tym samym „Lwy” awansowały do półfinału tych rozgrywek, gdzie ich rywalem będzie mistrz Polski – Unibax Toruń. Z kolei dla „Byków” był to koniec sezonu.
Po meczu powiedzieli:
Grzegorz Dzikowski (trener Włókniarza Częstochowa): Wielokrotnie powtarzałem: „Ta liga jest tak wyrównana, że nie można przed każdym meczem brać wyniku w ciemno”. Widzę jednak, że pech nas nie opuszcza. Dopiero o 6 rano dowiedziałem się, że Richardson nie pojedzie w tym meczu. To bardzo duże osłabienie. Ten fakt zwietrzył sytuację leszczynian, którzy przyjechali do nas naprawdę zmobilizowani. Mimo słabego występu m.in. Krzysztofa Kasprzaka, osiągnęli ten sukces, jadąc trzema zawodnikami. Ogólnie jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Jesteśmy w półfinale. Wygraliśmy ten dwumecz, pokazaliśmy, jaką mamy wartość. Tego pojedynku obawiałem się nawet mając na uwadze naszą jazdą w najsilniejszym składzie, a przy braku Lee moje obawy były jeszcze większe. Jechaliśmy o jak najlepszy wynik. Na takim etapie można coś kalkulować. Ale kto powiedział, że Bydgoszczy nie stać na walkę na medale? Mają przecież świetnych zawodników, jak Jonsson i Sajfutdinov. Do tego dodajmy Lindbaecka czy Davidssona, który ostatnio dobrze spisywał się na torach szwedzkiej Elitserien. Ten mecz nie ułożył się po naszej myśli dlatego, że nie wypalił nasz plan, wypadł nam Richardson. To była główna przyczyna tego remisu. Nie załamujemy jednak rąk. Nie raz pokazaliśmy i pokażemy, że z każdym możemy wygrać, ale w pełnym składzie. Przykładem tego był mecz w Lesznie dwa tygodnie temu, kiedy wygraliśmy szesnastoma punktami. Ze swojego zespołu chciałbym wyróżnić przede wszystkim Tomka Gapińskiego za jazdę parową. Brakło troszkę punktów Tai’a (Woffindena – dop. autor). Co prawda 7 „oczek” to jest bardzo dobry wynik jak na juniora, ale przyzwyczaił nas już do lepszych występów.
Sławomir Kryjom (kierownik Unii Leszno): Może powiem nieskromnie, ale do Częstochowy przyjechaliśmy po zwycięstwo. Po blamażu w pierwszym meczu w Lesznie, nasi zawodnicy chcieli pokazać kawałek dobrego żużla. Patrząc na przebieg spotkania, myślę, że powinniśmy być zadowoleni, bo trzech zawodników (tj Shields, Hampel i Adams) punktowało na równym poziomie. Sztuką jest zremisowanie na wyjeździe z taką drużyną, jak Włókniarz Częstochowa, jadąc tylko trzema żużlowcami. Chwała im za to. Jesteśmy zadowoleni. Uważam, że to był maksimum naszych możliwości przy takiej postawie naszych juniorów, a także Krzysztofa Kasprzaka i Damiana Balińskiego. Powiem szczerze, że nie wiem co się stało z Kasprzakiem. Zabrał ze sobą trzy motocykle, w każdym biegu startował na innym. Dzisiaj był wyjątkowo niedopasowany do tego toru, aczkolwiek to zawodowiec i jeden z naszych liderów, więc takie wpadki nie powinny mu się zdarzać.
Jarosław Hampel (Unia Leszno): Ze swojej jazdy bardzo się cieszę, bo ostatnimi czasy notowałem dość słabe występy na częstochowskim obiekcie. Nie były przynajmniej takie jakbym sobie życzył. Dziś wszystko zagrało. Uważam jednak, że nic nadzwyczajnego nie zrobiłem, po prostu miałem dobry motocykl. Zdawałem sobie sprawę z rangi tej imprezy. Była ona dla nas bardzo ważna, więc robiłem wszystko, by przywieźć jak najlepszy wynik. Szkoda, że nie wszystkim moim kolegom z drużyny się to udało. Zabrakło nam niby troszeczkę, ale trzeba przyznać, że z perspektywy tego meczu tak naprawdę bardzo dużo. Myślę, że to co zrobiliśmy z Gregiem Hancockiem w ostatnim biegu było trochę za ostre. Po tym wyścigu podszedłem do Grega i przeprosiłem go. Wiem jednak, że ten mecz był bardzo ciężki. Ja jechałem cały czas przed Hancockiem i nie uderzyłem w niego. Dałem mu tylko do zrozumienia, żeby nie jechał tamtą ścieżką, bo akurat ja tam jechałem.
Tomasz Gapiński (Włókniarz Częstochowa): W ostatnim wyścigu zostałem na starcie. Popełniłem jeden błąd, nie skoncentrowałem się tak jak powinienem. Ze sprzętem byłem dobrze spasowany. Chyba będę płakać w domu, bo nie miało się to tak wydarzyć, mieliśmy Unię odstawić już na wakacje. Trudno, to jest sport żużlowy i jedziemy dalej. Tor był taki sam jak zawsze. Po prostu mecz był bardzo stresujący dla wszystkich, każdy chciał pojechać, jak najlepiej. Czasami wychodziło, czasami nie. Ja już wcześniej przestrzegałem, że ten mecz nie będzie łatwy, bo Unia Leszno nie jest słabym zespołem. Nie ma co gdybać, co by się wydarzyło, gdyby pojechał w tym meczu Richardson. Lee jest silnym punktem zespołu. Jednak niewiadomo ile by zrobił dzisiaj punktów, czy zero, czy pięć, czy nawet piętnaście. Mecz się zakończył. Pojechaliśmy takim składem, jakim pojechaliśmy. Wszyscy walczyli i starali się.
Greg Hancock (Włókniarz Częstochowa): Uważam, że dzisiejszy mecz był świetny dla żużla i kibiców. Chcieliśmy wygrać, ale nie zrealizowaliśmy tego planu. Nie odczuwam żadnego rozczarowania po tym spotkaniu. Leszno to bardzo silna drużyna. Zaciekle z nami walczyli do końca. Widoczny był na pewno brak Lee Richardsona, ponieważ nie wszyscy zawodnicy spisali się na miarę oczekiwań.
Damian Baliński (Unia Leszno): Zawaliłem kolejny mecz. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Można powiedzieć, że przeze mnie przegraliśmy. Krzysiek też miał słabszy dzień, ale ja zawaliłem ponownie i to przeze mnie przegraliśmy, a muszą jechać wszyscy. W tym roku wyjątkowo mi nie idzie nigdzie. Nie jadę dobrze ani u siebie, ani na wyjazdach. Zawalam na każdym kroku i nie wiem, jaka jest przyczyna tych słabych występów. Na pewno szkoda, bo była szansa na półfinał.
Wypowiedzi zebrali: Norbert Giżyński i Aleks Jovicić