Warto iść na Raków

Obalanie stereotypów to zadanie niezwykle karkołomne. Jednak jeśli chociaż jedną osobę uda mi się zachęcić do przyjścia na Limanowskiego, odniosę sukces. Wielu puka się w czoło, ale na Raków poważnie warto przyjść.


Gdy byłem mały pojawiałem się na Rakowie. Pojawiałem, to odpowiednie słowo, bo mówiąc o regularnym chodzeniu mocno bym przesadził. Widziałem Raków w ekstraklasie. Jako dzieciak z bliska obserwowałem naszą piłkę w najlepszym krajowym wydaniu. Jako uczniowie szkoły podstawowej uciekaliśmy z kolegami na środowe mecze Pucharu Polski grane o dziwnie wczesnych porach. Później mój kontakt z Rakowem się urwał. Za namową redakcyjnego kolegi wróciłem na Limanowskiego w sezonie 2004/05. To był rok, w którym Raków wywalczył awans do III ligi. Mecz z GKS Tychy, głównym rywalem w walce o awans. Nabrałem się na apel podobny do tego, który niedawno wystosowały władze klubu. I zostałem do dziś.

Zamiast notorycznych zadym zobaczyłem piłkę w lokalnym wydaniu. Nie jest to futbol, którym można się zachwycić. Nie jest to nawet poziom naszej słabej ekstraklasy, ale jest to futbol, z którym mogę się identyfikować. Odżył we mnie sentyment. Nie będę nikomu wmawiał, że w grupie zachodniej II ligi strzela się bramki piętą, ale emocji nie brakuje. Chociażby ostatnio w meczu z Unią Janikowo, gdy Raków przegrywając 0:1 wygrał 2:1. To nie są suche wyniki, gdy siedzi się na stadionie. To emocje od smutku po euforię. Nie wierzę, że w takim mieście jak Częstochowa brakuje fanów piłki. Brakuje ich tylko na meczach. Przecież każdy z nas wolałby obejrzeć mecz Inter – Barcelona na San Siro niż na Polsacie. Limanowskiego to nie San Siro, ale klimat meczu oglądanego na żywo ma swoją specyfikę. Gdy zamiast komentatora słychać bramkarza krzyczącego na obrońców lub kapitana zespołu klnącego na sędziego. To jest bezcenne.

Wiem, że kibiców przyciągają nazwiska. Te są w siatkówce gdy na własne oczy można zobaczyć Antigę, Winiarskiego czy Abramowa. Są na żużlu gdy o punktu walczą Hancock, Pedersen, Holta i Gollob. Na mecz Rakowa tłumów nie przyciągnie Krzysztof Bizacki czy Adam Kompała. To jest fakt, z którym nie można się kłócić. Są jednak w Częstochowie kibice, którzy namiętnie oglądają mecze Barcelony, Juventusu czy Manchesteru United. Nic prócz piłki ich nie interesuje. Dlaczego więc nie chcą zobaczyć piłki w lokalnym wydaniu? Poświęcić poziomu dla atmosfery?

Raków cierpi między innymi, a może przede wszystkim, przez opinię o kibicach. Nie chodzi tu konkretnie o kibiców Rakowa, ale o ogół kibiców piłkarskich. Ten stereotyp jest niezwykle krzywdzący. Nie mogę udawać, że nigdy nie widziałem jakichś wybryków na meczach. Nigdy jednak nie miały one wpływu na mnie. Nigdy nie czułem się zagrożony. Każdy kto twierdzi, że na Rakowie można dostać za nic, jest w straszliwie grubym błędzie. Siedzę sobie spokojnie na trybunach. Jem słonecznik, nie skaczę, śpiewam rzadko, nie macham flagą. Interesuje mnie mecz i zwycięstwo Rakowa. Nie spotkałem się nigdy z najdrobniejszą nawet uszczypliwością w moim kierunku. Każdy kto przyjdzie na Raków zobaczy, że tak właśnie jest. A, że na piłce są przekleństwa? To hipokryzja. Słyszałem je na stadionach w Anglii i Hiszpanii. Na ekstraklasie i okręgówce. Na żużlu, siatkówce i koszykówce. Stwierdzenie, że siatkówka jest sportem dla inteligentnych, a piłka dla idiotów jest myśleniem nielogicznym. Takich podziałów nie da się zastosować. To stereotyp, który w Częstochowie powstał gdy siatkówka była sportem akademickim, a piłka robotniczym. Znam jednak wielu profesorów interesujących się piłką. Jak można stwierdzić, że na Rakowie jest źle, skoro nigdy się na nim nie było?

Raków aktualnie potrzebuje kibiców. Nie tylko tych, którzy przejadą za drużyną setki kilometrów. Także tych, którzy zasilą kasę klubu kupując bilet i kiełbaskę. Na Rakowie miejsca nie zabraknie dla nikogo. Można przyjść z grupą znajomych, zasiąć na trybunach i porozmawiać o czymkolwiek oglądając mecz. Oczywiście najcenniejsi są ci najwierniejsi. Atut własnego boiska nie polega przecież na tym, że gospodarze wiedzą gdzie jest bramka, a goście dowiadują się po 15 minutach. Nie! To dopingujący przez cały mecz kibice. Bez nich nie wyobrażam sobie piłki.

Są tacy, którzy mówią, że skoro mamy siatkówkę i żużel to inne sporty są już niepotrzebne. Czemu? Dlaczego Częstochowa nie może wprawić większych miast w kompleksy swoją sportową siłą? Dlaczego nie możemy być silni w wielu dyscyplinach? Trwają dyskusje, że Częstochowa to tylko Jasna Góra. Pokażmy więc, że Częstochowa to miasto sportu.

Raków jak chleba potrzebuje nowego stadionu. Niestety nie możemy od lokalnych władz wymagać myślenia perspektywicznego. Nowy stadion przyciągnąłby nowych kibiców, choćby tylko z ciekawości. Myślenie jest jednak inne. Skoro na meczu z Unią Janikowo stadion się nie zapełnia to nie warto go rozbudowywać. Dlatego musimy ten stadion zacząć zapełniać, żeby wysłać komuś sygnał, że stadion jest potrzebny, że w Częstochowie jest głód piłki. Jestem przekonany, że z nowym stadionem szybko doczekamy się podniesienia poziomu sportowego.

Piszę to nie tylko dlatego, że Raków jest mi bliski. Piszę to, bo jestem fanem częstochowskiego sportu. Chodziłem na Włókniarz gdy Mark Loram prowadził nas po awans. Pamiętam Petra Vandirka i Jana Staechmanna, którzy byli kiedyś moimi ulubieńcami. Dzisiejszy żużel przestał mnie kręcić, bo nie mogę się z nim identyfikować lokalnie, ale kto raz poczuł ten klimat ten pokocha go na zawsze. Bywałem także na siatkówce. Przede wszystkim jako dziennikarz. Rozumiem, więc magię nazwisk i poziomu sportowego, bo miałem ogromny zaszczyt porozmawiać z elitą siatkarzy. Każdy kto mnie zna wie, że serce dzielę pomiędzy koszykówkę (od podstawówek po NBA) i resztę sportów. Byłem na rugby, które nasz portal wspiera od momentu powstania. Marzy mi się reaktywacja piłki ręcznej. Kocham sport i znam wiele osób, które kochają go równie mocno. Przestańmy więc tworzyć sztuczne podziały. Zacznijmy chodzić na mecze i wspierać naszych. Nieważne czy grają w hali czy na stadionie. Czy piłkę kopią czy odbijają, czy też zamiast piłki wybierają motor. Oni wszyscy mają Częstochowę w nazwie. To powinno być najważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *