Przed spotkaniem ligowym w Gdyni, postanowiliśmy porozmawiać z Miłoszem Bieleckim zawodnikiem Bałtyku Gdynia, a w przeszłości graczem Rakowa Częstochowa.
Jakie czynniki zadecydowały o tym , że nie zostałeś na dłużej w Rakowie?
– Głównym czynnikiem, że nie zostałem dłużej w Rakowie był fakt iż chciałem więcej grać niż to było do tej pory w drużynie na z Limanowskiego. Tym bardziej ze w czerwcu kończył mi się kontrakt z Rakowem więc zdecydowałem się na odejście. Zresztą sam trener nie określił się jednoznacznie czy będę mu tutaj jeszcze potrzebny, czy nie, a ja chciałem być w klubie gdzie będę mógł więcej grać i dlatego teraz jestem zawodnikiem Bałtyku.
Opowiedz pokrótce jak trafiłeś do nadmorskiego klubu, jakim jest Bałtyk Gdynia. Czy przed tym transferem miałeś jeszcze propozycje z innych klubów?
– O tym że jest możliwość odejścia do Bałtyku dowiedziałem się od mojego menadżera, który pomógł mi tam się znaleźć. Przed tym jak podpisałem kontrakt z Bałtykiem, byłem tam na sparingu i kilku treningach po których trener Piotr Rzepka zaproponował mi abym pozostał. Później już tylko zostały do załatwienia kwestie miedzy klubami.
Jak długo trwała aklimatyzacja w Bałtyku Gdynia i czy znałeś wcześniej stamtąd jakichś zawodników?
– Razem ze mną w tym samym czasie do Bałtyku przyszło kilku nowych zawodników, a wśród nich było dwóch kolegów z którymi wcześniej spotykałem się w reprezentacjach młodzieżowych. Dlatego aklimatyzacja przebiegła szybko. Ogólnie nie miałem żadnych problemów związanych z aklimatyzacją bo zostałem dobrze przyjęty w nowym klubie.
W Rakowie Częstochowa można śmiało powiedzieć spędziłeś większość piłkarskiego życia. Obecnie występujesz w Gdyni. Jakie są różnice w obu tych klubach i pod względem sportowym i organizacyjnym?
– Tak, w Rakowie spędziłem jak dotąd całą swoją przygodę z piłką. Na pewno ciężko było stad odejść. Jeśli chodzi o te dwa kluby to na pewno w Gdyni nie ma tak wielkiej presji na wynik jak w Częstochowie. Organizacyjnie i sportowo kluby są na podobnym poziomie.
Byłeś obecny na niedzielnym spotkaniu swojej byłej drużyny z liderem ligi, Ruchem Radzionków. Czy będziesz takim „Bankiem Informacji” dla swoich nowych kolegów w kontekście niedzielnego spotkania Bałtyku z Rakowem, czy była to taka wizyta koleżeńska?
– Tak oglądałem, ale praktycznie tylko drugą połowę tego meczu, ale nie dlatego byłem w Częstochowie. Po prostu musiałem załatwić tutaj swoje sprawy. Przy okazji zobaczyłem swoich byłych kolegów i zamieniłem z nimi parę zdań. Na pewno jeśli trener zapyta o drużynę Rakowa to postaram się powiedzieć jak najwięcej na ten temat, chodź ta ekipa różni się dużo od tej z tamtego roku. Chłopakom z drużyny też postaram się podpowiedzieć na tyle ile będę mógł.
Patrząc obiektywnie na obecną sytuację Rakowa, jak myślisz które miejsce zajmą częstochowianie na koniec rundy jesiennej?
– Ciężko mi jest powiedzieć które miejsce zajmie Raków na koniec rundy bo widziałem ich tylko w jednym meczu. Na pewno to że skład zmienił się w takim dużym stopniu nie pomaga drużynie. Teraz przed nimi ciężkie mecze z drużynami z czołówki tabeli po których będzie można powiedzieć coś więcej.
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów.
Dziękuję również.
Rozmawiał: Przemysław Pindor.