Po dwóch latach w minioną niedziele na szyjach zawodników Włókniarza Częstochowa ponownie zawisły medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Tym razem były to krązki koloru brązowego. W decydującym spotkaniu częstochowski „Lwy” pokonały bydgoską Polonię 53:37.
Po meczu powiedzieli:
Marian Maślanka (prezes Włókniarza Częstochowa): W kwietniu tego roku wszyscy zastanawiali się, czy w ogóle wystartujemy i przejedziemy ten sezon. Śmiało więc mogę powiedzieć, że brązowy medal jest dla nas sukcesem. Nie wiele brakło, abyśmy nie przystąpili do tegorocznych rozgrywek. Tak by się stało, gdybym nie miał cywilnej odwagi podjąć się tego zadania, a tak powinienem zrobić w sytuacji, kiedy odchodzi sponsor z potężnymi pieniędzmi. Siedliśmy więc do rozmów z zawodnikami i obniżyliśmy kontrakty. Później wziąłem na siebie zorganizowanie pieniędzy, jednak było ich mniej niż wcześniej zakładaliśmy. Jechaliśmy ostro i do końca. Pech nam ciągle towarzyszył, ale finalnie mamy brąz. Widocznie na tyle zasłużyliśmy w tym sezonie. Cieszymy się. Co będzie dalej? Najbliższa przyszłość pokaże. Póki co nie będę podejmował dyskusji na ten temat. Mogę zapewnić tylko, że ja nie składam broni. Mamy dobrych zawodników, którzy walczą do końca, zatem prezes nie może być inny.
Tomasz Gapiński (Włókniarz Częstochowa): Dzisiejszy mecz był o wiele lepszy niż poprzednie w moim wykonaniu. Wychodziło jak wychodziło, może za bardzo chciałem. W jednym meczu z Toruniem troszeczkę zawiódł sprzęt, ale przyznam szczerze, że na całej linii w meczach wyjazdowych w Toruniu i Bydgoszczy zawaliłem tylko i wyłącznie ja. Cieszymy się z tego brązowego medalu, bo medale zdobywa się raz w roku. Trzeba doceniać taki kolor medalu jaki się ma. Wszyscy pojechaliśmy dzisiaj równo, mądrze, przyzwoicie, czyli tak jak powinniśmy jechać.
Zenon Plech (trener Polonii Bydgoszcz): Na pewno duży wpływ na taki wynik miała choroba Emila Sayfutdinova. Nie czuł się on dobrze już wczoraj w Poznaniu. Przyjechał jednak do Częstochowy na mecz ligowy. Po dwóch pierwszych biegach sygnalizował, że nie czuje się najlepiej i nie chce jechać ekstra biegów. Ja robiłem co mogłem. Gdyby od pierwszych biegów ze swoim sprzętem dopasował się Andreas (po trzech biegach zmienił motocykl), to mogło być lepiej. Jonas też miał wpadki, bo raz wygrywał, raz przegrywał. Uważam jednak, że nie było najgorzej, bo gdyby przed sezonem ktoś zaproponowałby mi czwarte miejsce, to wziąłbym je w ciemno. Nie ma tragedii z tej lokaty, bo wynik jest dobry. Tym bardziej, że na początku sezonu byliśmy skazani na degradację do pierwszej ligi. Pokazaliśmy, że potrafimy stworzyć znakomite widowisko. Prawdę mówiąc, przegraliśmy tylko jeden mecz u siebie z Unibaxem Toruń, ale to był początek rozgrywek. Wtedy też mieliśmy pecha, bo Andreas miał wypadek i później już nie jechał. Proszę jednak spojrzeć w metryczki moich zawodników. To najmłodszy zespół w Ekstralidze.
Jonas Davidsson (Polonia Bydgoszcz): Dzisiaj zrobiłem wszystko co mogłem. Było dość ciężko. Częstochowa ma jednak dobrych zawodników, z którymi nie łatwo jest rywalizować. Czy lubię częstochowski tor? (śmiech) Według mojej opinii wszystko zależy od dnia. Jeśli masz dobry dzień, na każdym torze potrafisz zdobyć sporo punktów. Żużel jest nieprzewidywalnym sportem, bo notuje wzloty i upadki. Jeśli jeszcze nie tak dawno powiedziałbym, że Polonia będzie w czwórce najlepszych zespołów w lidze, to stwierdzilibyście, że zwariowałem. Zrobiliśmy jednak kawał dobrej roboty. To dało efekt w postaci czwartej lokaty. Myślę, że powinniśmy być z tego osiągnięcia zadowoleni.