„Kulisy futbolu”: Rozmowa z Mirosławem Smyłą.

Przed samym spotkaniem GKS-u Tychy z Rakowem Częstochowa przeprowadziliśmy ekskluzywny wywiad z trenerem tyskiej drużyny, Mirosławem Smyłą. Oto jakimi spostrzeżeniami podzielił się z czytelnikami Częstochowskiego Portalu Sportowego.


Po bardzo długiej przerwie zimowej Pana drużyna wraca do rozgrywek na
szczeblu drugiej ligi. Jak przepracowaliście przygotowania do wiosennych spotkań?

– Ja powiem tak, nas nie stać na takie wojaże na jakie sobie pozwolił Ruch Radzionków czy Zagłębie Sosnowiec. My na dzień dzisiejszy korzystamy z możliwości pracy na sztucznej trawie na Stadionie Śląskim bo w czasie tych śniegów i mrozów porozjeżdżały się po różnych krajach zespoły, które nawet mają u siebie podgrzewaną płytę. Nie ma co ukrywać, uważam że lepiej zostać u siebie i korzystać ze swoich obiektów.

Mamy u nas wybudowaną przepiękną, nową halę, mamy siłownię i basen obok klubu i naprawdę nie było potrzeby wyjeżdżać gdzieś dalej. Szczerze mówiąc, o tym że nie wyjechaliśmy nigdzie zadecydowały też względy finansowe. Natomiast nie miało to wpływu na nasz poziom przygotowań, zrobiliśmy wszystko jak należy, zrealizowaliśmy wszystkie plany.

Tak naprawdę od dłuższego czasu czekamy tylko aby zacząć grać. Czy zagramy? Nie mam pojęcia. My dzisiaj, tj. środa, wchodząc na boisko, na głównej płycie widzieliśmy jakieś cztery centymetry mokrego śniegu, choć przez to przebija się zielona trawka.

Mnie trudno ocenić, czy jest szansa na to czy w sobotę się odbędzie mecz, czy nie. Ma być duża odwilż, ma być wysoka temperatura na plusie i być może to boisko dojdzie do siebie. Dzisiaj tak naprawdę to PZPN będzie decydował, czy ten mecz się odbędzie. Taka decyzja podobno ma zapaść w czwartek, 18 marca.,Powiedziałbym tak: 50/50 czy gramy czy nie gramy.

Trenerem Rakowa jest bardzo dobrze znany Jerzy Brzęczek, olimpijczyk z Barcelony. Czy Pan jak i Jerzy Brzęczek mieliście okazje spotkać się wcześniej?

– Powiem krotko. My z Jurkiem osobiście się nie znamy, ale ja go pamiętam jak przez chwilę grał w Polonii Bytom. Mieliśmy taki moment, bodajże w 1991 roku kiedy reprezentacja olimpijska przygotowywała się do wyjazdu do Barcelony. Ja jestem rok starszy od takich ludzi typu Brzęczek, Kowalczyk czy Mielcarski i my wówczas zagraliśmy z tymi zawodnikami sparing i żeśmy wygrali.

Wtedy po tym meczu otrzymałem powołanie do kadry Śląska jako młodzieżowiec. Był to dla mnie taki moment pozytywny bo ograliśmy reprezentację, która później została srebrnym medalistą olimpijskim. Więc to pamiętam. Czy akurat w tym zespole grał wtedy Jurek Brzęczek tego nie pamiętam bo wiem, że wtedy występowali na dwa składy.

My razem nie spotkaliśmy się nigdy na boisku, bo ja nie byłem nigdy wielkim piłkarzem, za to Jurek był wybitnym piłkarzem. Dlatego nasze drogi nigdy nie mogły się spotkać.

Natomiast dzisiaj jesteśmy w podobnych rolach. Jurek dopiero zaczyna, ja jestem w trakcie pracy trenerskiej, mam 18-letni staż, wszystkie grupy młodzieżowe, niższe ligi. Ja się „datuję” nazwijmy to na te piłkarskie szczyty a Jurek już tam jest. Co by nie powiedzieć, Jego wiedza teoretyczna jest duża, a doświadczenie piłkarskie ma autorytet jako człowiek i były kapitan reprezentacji Polski. Dzisiaj ratuje Raków Częstochowa i należy mu się wielki szacunek.

Ja w tym pytaniu poruszam wiele tematów ale prawda jest taka, że takim ludziom jak Jurek Brzęczek, Krzysiu Kołaczyk to będą Oni mieli, mam nadzieję niedługo wybudowane pomniki bo dzięki nim Raków będzie istniał i życzę żeby im się to udało.

Czy zna Pan dobrze któregoś z zawodników obecnej kadry Rakowa?

– Są tam na pewno ludzie, którzy zapadli mi w pamięci i pozytywem jest powrót do Rakowa, Artura Lenartowskiego. Trochę mu się nie udało w ekstraklasie, w Piaście Gliwice. Myślę, że nie do końca jest to Jego marzenie co się dzieje wokół niego ale jestem przekonany, że jeszcze wróci gdzie Jego miejsce bo jest to zawodnik, który chce grać wyżej.

To jest moja opinia patrząc z boku, gdyż nie widzę go u siebie na zajęciach. Jest to zawodnik, który będzie decydował o grze tego zespołu w środku pomocy i to aby się utrzymali. Taka jest prawda, Raków będzie miał mecze ciekawsze, lepsze czy gorsze nie będzie miał na pewno spokojnego utrzymania, o które będzie musiał walczyć. Wierzę jednak, że w miarę upływu czasu będzie to działało pozytywnie i za chwilkę po utrzymaniu się będzie miał inne plany na następny sezon.

Od startu rundy wiosennej rozpocznie się „na całego” walka zarówno o awans na zaplecze ekstraklasy jak i o drugoligowy byt. Kto Pana zdaniem uzyska promocję do pierwszej ligi, a kto opuści szeregi drugoligowców?

– To są cztery zespoły, które będą decydowały o grze w tej lidze. Pierwszym jest Ruch Radzionków, który poczynił kilka ciekawych transferów, drugim jest Zagłębie Sosnowiec, które może i przegrało (0:3) w Pucharze Polski z Pogonią Szczecin, ale do momentu straty pierwszej bramki byli zespołem co najmniej równorzędnym, trzecim zespołem jest na pewno Zawisza Bydgoszcz, która gra najciekawszą piłkę w tej lidze, taką nowoczesną i ciekawą piłkarsko, nie można także zapomnieć o Górniku Polkowice. To jest zespół, który ma wysokie aspiracje i możliwości, z tego co wiem także zgłaszają swoją kandydaturę do awansu.

Te cztery zespoły moim zdaniem będą walczyły o pierwsze dwa miejsca premiowane awansem do pierwszej ligi, choć zawsze jest jakaś niespodzianka, ktoś łapie formę i zawsze można kogoś dokooptować do tej grupy. Marzeniem każdego trenera jest aby tam być i my wychodząc na boisku w każdym meczu walczymy o zwycięstwo. Natomiast idąc w drugim kierunku, tutaj trudno ocenić kto spadnie, a kto nie.

Nawet Lechia Zielona Góra, zespół który był jeszcze nie tak dawno skazywany na pożarcie, okazało się że w drugiej części sezonu zaczęli zdobywać punkty i już nie są outsiderem. Więc jak na to nie patrzeć, w dniu dzisiejszym bardzo trudno ocenić jednoznacznego kandydata do awansu, są to cztery zespoły walczące o to miejsce, które wymieniłem wcześniej i trudno też wskazać drużyny, które spadną.

Umówmy się, pierwsze pięć kolejek będzie decydujące i dla góry i dla dołu. Nie chciałbym aby w walce o utrzymanie uczestniczyły takie zespoły jak Raków czy GKS Tychy i te okolice śląska. Chciałbym aby nasze zespoły były bezpieczne i walczyły o awans do pierwszej ligi.

Pana zdaniem, które miejsca na koniec sezonu 2009/2010 zajmie zarówno GKS Tychy jak i drużyna częstochowskiego Rakowa?

– Ja staram się nie bawić w cyfry, w miejsca czy w liczby. Chciałbym aby w każdym meczu była to walka o zwycięstwo. Ja myślę, że podobnie będzie chciał tego i trener Rakowa jak i cała drużyna Rakowa. Na pewno nie będą myśleli o tym, żeby gdzieś tam zająć 15, 14, czy 13 miejsce.

Uważam, że tak realnie na to wszystko patrząc: nasz zespół, który także jest delikatnie mówiąc w przebudowie, doszło do nas kilku młodych piłkarzy, niektórzy piłkarze odeszli, my też potrzebujemy zarówno czasu jak doświadczeń meczowych ale chciałbym aby to było bezpieczne miejsce i co najmniej środek tabeli, pierwsza szóstka byłaby jak najbardziej wskazana. Byłoby to adekwatne do pracy jaką chcemy tu wykonać.

Natomiast nie chciałbym aby Raków Częstochowa oscylował tam w okolicach miejsca czternastego czy trzynastego. Życzyłbym sobie aby znalazł się powyżej tej dziesiątej lokaty.

Jaki będzie rezultat spotkania pomiędzy GKS-em Tychy, a Rakowem Częstochowa?

– Ja powiem inaczej: oby to nie był jakiś przypadkowy wynik. Żeby o końcowym rezultacie nie zadecydowało boisko, jakiś przypadkowy strzał czy rykoszet. Niech będzie to w miarę możliwości ciekawe widowisko bo kibice są wygłodniali tej naszej piłki. My chcemy aby to przynosiło splendor tej naszej piłce. Umówmy się, że na pewno warunki będą miały wpływ na to co się będzie działo na boisku. Jest to też pierwszy mecz po tak długiej przerwie, przez ponad pół roku zawodnicy i Ci i Ci nie grali w meczu o „coś”. Trudno mi to wszystko ocenić. Na pewno każda drużyna będzie chciała wygrać i mimo wszystko stawiam na zwycięstwo GKS-u Tychy.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Przemysław Pindor .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *