Dwa oblicza AZS-u

Do końca tegorocznych rozgrywek PlusLigi zostały jeszcze decydujące o medalach potyczki Skry, Jastrzębskiego Węgla, Resovii i Zaksy. Jednak częstochowscy siatkarze już zakończyli rywalizację w tym sezonie, lokując się na piątym miejscu w lidze. Można pokusić się więc o pierwsze podsumowania występu AZS-u w sezonie 2009/2010.


Piąte miejsce w lidze uznać za sukces czy porażkę? Gdyby przed początkiem rozgrywek ktoś powiedział, że Domex zajmie taką lokatę, pewnie zostałoby to przyjęte może bez „szału” ale raczej z satysfakcją. AZS był dużą niewiadomą. Było nawet słychać głosy, że będzie jedynie walczył o utrzymanie. Szczególnie dotkliwe odejście Bartmana i Mlyakova zostało co prawda zrekompensowane wielkim powrotem Dawida Murka oraz transferami Łuki, Kardosa i Mikołajczyka, jednakże w porównaniu ze „zbrojeniami” chociażby Delecty czy Resovii, skład AZS-u nie wyglądał imponująco. Odszedł także wielce lubiany i szanowany trener Panas, a schedę po nim objął nie mający doświadczenia trenerskiego na poziomie PlusLigi Grzegorz Wagner. To wszystko sprawiło, że podchodzono z pewnymi obawami do sezonu.

Obawy zostały szybko zamienione na podziw dla częstochowskiej drużyny. AZS początek sezonu miał bardzo dobry, żeby nie powiedzieć fantastyczny. Zdarzyły się co prawda potknięcia, jak porażka w Radomiu czy wpadka w Pucharze Polski, jednak w przeważającej liczbie spotkań postawa akademików była godna pochwały. Nawet ze zdecydowanymi faworytami z Rzeszowa, Bełchatowa, Jastrzębia, Kędzierzyna i Bydgoszczy radzili sobie nadspodziewanie dobrze, a jeżeli już przegrywali, to po tie-breakach. Nawet pomimo straszliwej kontuzji niekwestionowanego lidera – Dawida Murka, Częstochowianie nie spuścili z tonu. W pewnym momencie podopieczni Grzegorza Wagnera byli nawet na drugim miejscu w ligowej tabeli. I wszyscy chyba wolelibyśmy, aby w tym momencie zakończył się sezon…

Końcówka fazy zasadniczej wyglądała zgoła odmiennie niż początek. W pięciu ostatnich meczach tej rundy AZS nie zdobył nawet punktu. W kończącym fazę zasadniczą spotkaniu we Wieluniu po fatalnej grze Częstochowianie ulegli 0:3. I choć mecz ten był o utrzymanie dla Pamapolu, a o nic dla Domexu, porażka ta przelała czarę goryczy. Nawet zagorzali kibice częstochowskiej drużyny zaczęli krytykować swój zespół za postawę.

Mało, kto wierzył, że w play-offach karta się odwróci. I nie odwróciła się. Akademicy w trzech meczach odpadli w walce o pierwszą czwórkę, jedynie w drugim meczu stawiając opór Rzeszowianom. Na pocieszenie został tylko pojedynek o piąte miejsce. „Tylko”, ale jednak gwarantujące grę w europejskich pucharach, w których AZS występuje niezmiennie od ponad 20 lat. I właśnie wywalczenie owej piątej lokaty w potyczce z mającą w swoich szeregach świetnych siatkarzy Delectą, zamazało nieco negatywny obraz zespołu. Porównując aspiracje „wielkiej czwórki” oraz Bydgoszczan, zajęcie piątego miejsca wydaje się być realną oceną możliwości częstochowskiej drużyny. Awans do półfinału z pewnością byłby dużą niespodzianką, choć w połowie fazy zasadniczej wydawało się, że jest to jak najbardziej osiągalne.

Walka o Puchar Polski zakończyła się dla częstochowskiej drużyny zanim się na dobre rozpoczęła. Zespół lepiej natomiast zaprezentował się w Pucharze CEV, gdzie poległ dopiero z utytułowaną Iskrą Odincowo.

Czy zatem można pozytywnie ocenić sezon 2009/2010 w wykonaniu Domexu Tytan Częstochowa? AZS zaprezentował nam dwa oblicza: pierwsze, zdecydowanie bardzo dobre na początku sezonu i drugie, już znacznie gorsze w drugiej części rozgrywek. Na pocieszenie ostatnie dwa mecze zakończyły się zwycięstwem. Trudno indywidualnie ocenić poszczególnych zawodników, którzy mieli swoje wzloty i upadki, dobre i kiepskie momenty. Jednemu z pewnością nie można zaprzeczyć: w swej nieprzewidywalności AZS dostarczył nam niemałych, często skrajnych emocji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *