Ostatni mecz w rundzie zasadniczej rozgrywany na własnym torze zdecydowanie nie ułożył się po myśli Włókniarza Częstochowa. Miejscowa drużyna przegrała 39:51 z zespołem aktualnych Drużynowych Mistrzów Polski, Falubazem Zielona Góra.
Do walki do obu stronach stanęły drużyny walczące o pewne cele. O ile Włókniarz miał za zadanie zwyciężyć, by przedłużyć swoje szanse na utrzymanie w lidze, o tyle priorytety Falubazu były mniej związane z poprawą sytuacji w tabeli. Goście chcieli udowodnić, iż zeszłoroczny triumf krajowym czempionacie nie był przypadkowy, a oni sami są godni nosić miano Mistrza Polski. Mimo dużego oporu ze strony „Lwów” przyjezdnym udało się wygrać. Po raz ostatni zielonogórzanie z Częstochowy wyjeżdżali w roli zwycięzców aż osiemnaście lat temu. Zdaniem trenera Piotra Żyto jest to efektem lepszej atmosfery w drużynie – Nie kalkulujemy i jedziemy swoje. W ostatnim czasie wszyscy przeżyliśmy lekki wstrząs, być może to się nam przydało. Atmosfera w drużynie się oczyściła, widać współpracę na torze, również w parku maszyn wszystko fajnie wygląda. Cieszę się, że wygraliśmy, jesteśmy na fali wznoszącej.
Co natomiast było przyczyną porażki Włókniarza Częstochowa? Zdecydowanie słabe starty, które wydają się być piętą achillesową zawodników spod Jasnej Góry. Mimo to ten element w wykonaniu podopiecznych Jana Krzystyniaka wyglądał nieco lepiej niż w ostatnich meczach. Ponadto w ich szeregach było za mało zawodników, którzy zagwarantowaliby pewne punkty, a pierwszy występ po kontuzji zaliczył Jonas Davidsson. – Widzimy, że od początku sezonu punktują ci sami zawodnicy, czyli Rune Holta i Rafał Szombierski. Różnie z tymi punktami bywa u Petera Karlssona. Pozostali zawodnicy spisują się zbyt słabo, aby drużyna wygrywała – powiedział trener Jan Krzystyniak.
Różnicę jaka dzieli obie drużyny pokazują zdobycze punktowe zawodników. Wśród przegranych jedynie fenomenalny Rune Holta oraz wciąż zaskakujący Rafał Szombierski byli w stanie zgromadzić dwucyfrową liczbę punktów. Co prawda wśród zwycięzców było tak samo, lecz skutecznym Gregowi Hancockowi i Piotrowi Protasiewiczowi sekundowali Fredrik Lindgren i Rafał Dobrucki. W poszczególnych wyścigach punktowali także młodzieżowcy, dla których para juniorska Miturski – Woffinden była jedynie tłem. – Zaskoczył mnie na plus Łukasz Sówka, który po raz pierwszy wygrał wyścig w Ekstralidze. Teraz czeka go chrzest w szatni (śmiech) – komentuje Piotr Żyto.
Rezultat końcowy może tego nie pokazywać, lecz za sprawą walki na torze w poszczególnych wyścigach pojedynek ten z pewnością uznać można za ciekawy. Niespodzianek nie brakowało, a świadkiem pierwszej z nich zgromadzona na trybunach publiczność była już w inauguracyjnej gonitwie dnia. Po atomowym starcie Patryka Dudka nieoczekiwanie na czoło stawki wyszedł piekielnie szybki Łukasz Sówka. Goście nie oddali już podwójnego prowadzenia, tym samym od początku mieli oni przewagę, której do końca spotkania nie stracili. Chwilę później przy starcie do wyścigu drugiego taśmy dotknął Lewis Bridger, którego zastąpił Tai Woffinden. To właśnie walka tego zawodnika z Nielsem Iversenem o trzecie miejsce była bardzo emocjonująca. Trzeci bieg to popis Rafała Szombierskiego, który pewną wygraną pokazał, iż po raz kolejny na własnym torze nie będzie łatwym przeciwnikiem. Kończąca pierwszą serię batalia to niespodziewanie dobra postawa Borysa Miturskiego, który starcie z Piotrem Protasiewiczem rozstrzygnął na swoją korzyść. Jednak nie cieszył się długo z prowadzenia gdyż dążący za wszelką cenę do zwycięstwa Holta ostrą i niezespołową jazdą sprawił, iż jego młodszy kolega spadł na trzecie miejsce – Również uważam, że Holta źle postąpił, zwróciłem mu o to uwagę. Po prostu nie opanował motocykla, ale takiemu zawodnikowi nie powinno się to zdarzać. Znamy jego sposób jazdy i wiemy, że wielokrotnie mu się to przydarzało. Borys musiał przymknąć gaz i stracił pozycję – oznajmił Krzystyniak. Tym samym po czterech wyścigach, a więc podwójnej przegranej, dwóch remisach i wygranej w stosunku 4:2 gospodarze przegrywali 11:13.
Sporo działo się również w wyścigu numer pięć. Wówczas najlepiej spod taśmy wyszedł Jonas Davidsson, który jednak po przemyślanym ataku Iversena, który również wykorzystał Hancock, spadł na trzecią pozycję. Na nic zdały się późniejsze próby „przecięcia” tej pary przez Szombierskiego. W efekcie „Lwy” po raz drugi poległy podwójnie. W kolejnych dwóch gonitwach nastąpił podział punktów, zatem przed drugim równaniem toru Falubaz prowadził już sześcioma punktami (18:24).
Zbliżyć się do prowadzącego Falubazu Włókniarz mógł w ósmej odsłonie meczu. Po tym jak Iversen dotknął taśmy zastąpił go Sówka. W powtórce duet Holta-Woffinden wyszedł na podwójne prowadzenie, lecz dobrze dysponowany tego wieczoru Hancock pokonał Brytyjczyka, co zmniejszyło stratę gości w tym wyścigu z czterech do dwóch punktów. Na rewanż nie trzeba było długo czekać, ponieważ w dziewiątym biegu zielonogórzanie odpłacili się tym samym, co powtórzyli chwilę później. Tym samym po dziesięciu starciach prowadzili 26:34.
Antybohaterem biegu jedenastego stał się Rafał Dobrucki, który upadł w pierwszym łuku, a w momencie gdy się podnosił z toru widział, że jego drużyna przegrywa podwójnie i poczekał na przerwanie jazdy. Gdy wstał dość ostro próbował zwrócić uwagę jadącemu jeszcze Holcie. Sędzia postanowił upomnieć „Rafiego” za niesportowe zachowanie, jednocześnie dopuszczając czterech zawodników do powtórki – Sędzia podjął dobrą decyzję. Gdy emocje opadły wytłumaczyli sobie wszystko w parkingu. Czasami w emocjach się robi i mówi wiele rzeczy, więc lepiej ochłonąć – powiedział Piotr Żyto. Jak się okazało, prowadzenie Włókniarza nie było przypadkowe. Pewna wygrana Holty oraz udany atak Szombierskiego na Iversenie dały triumf 5:1. W tym momencie gospodarze przegrywali już tylko czterema punktami, mimo to zielonogórzanie do wyścigów nominowanych przystąpili z większą przewagą kolejne biegi zakończyły się rezultatami 2:4 i 3:3. Tym samym na dwa wyścigi przed końcem wynik brzmiał 36:42.
Dla Włókniarza jedyną nadzieją na wygranie meczu był dwa zwycięstwa w wyścigach nominowanych. Wszelkie nadzieje miejscowych w pierwszym z nich przekreślili Dobrucki i Iversen, którzy pokonali Karlssona i Bridgera 1:5. Dwupunktowe zwycięstwo w ostatnim biegu dnia dało Falubazowi zwycięstwo 39:51 i kolejne trzy punkty do ligowej tabeli. Rezultat ten skazał częstochowian na walkę w dwumeczu o siódme miejsce.
Falubaz Zielona Góra – 51:
1. Greg Hancock (3,2*,2,3,3) 13+1
2. Niels K. Iversen (0,3,t,1) 3
3. Rafał Dobrucki (1*,2,3,0,3) 9+1
4. Fredrik Lindgren (2,1*,1,1*,2) 7+2
5. Piotr Protasiewicz (2,3,3,2,1) 11
6. Partryk Dudek (2*,0,-,1,1) 4+1
7. Łukasz Sówka (3,0,0) 3
Włókniarz Częstochowa – 39:
9. Peter Karlsson (2,2,2,0,1) 7
10. Lewis Bridger (t,1*,0,-,0) 1+1
11. Rafał Szombierski (3,1,2,2*,2,0) 10+1
12. Jonas Davidsson (0,0,0,-) 0
13. Rune Holta (3,3,3,3,3,2) 17
14. Borys Miturski (0,1,0,-,-) 1
15. Tai Woffinden (1,1*,1,0) 3+1
Wyścig po wyścigu:
1. Sówka, Dudek, Woffinden, Miturski (1:5)
2. Hancock, Karlsson, Woffinden, Iversen (3:3) 4:8
3. Szombierski, Lindgren, Dobrucki, Davidsson (3:3) 7:11
4. Holta, Protasiewicz, Miturski, Dudek (4:2) 11:13
5. Iversen, Hancock, Szombierski, Davidsson (1:5) 12:18
6. Holta, Dobrucki, Lindgren, Miturski (3:3) 15:21
7. Protasiewicz, Karlsson, Bridger, Sówka (3:3) 18:24
8. Holta, Hancock, Woffinden, Sówka (4:2) 22:26
9. Dobrucki, Karlsson, Lindgren, Bridger (2:4) 24:30
10. Protasiewicz, Szombierski, Dudek, Davidsson (2:4) 26:34
11. Holta, Szombierski, Iversen, Dobrucki (5:1) 31:35
12. Hancock, Szombierski, Dudek, Woffinden (2:4) 33:39
13. Holta, Protasiewicz, Lindgren, Karlsson (3:3) 36:42
14. Dobrucki, Lindgren, Karlsson, Bridger (1:5) 37:47
15. Hancock, Holta, Protasiewicz, Szombierski (2:4) 39:51