Saran: Trzeba łączyć siły

Michał Saran wraca do Częstochowy w niespodziewanej roli. Nowy trener Drometu Częstochowa choć sam wie, że brakuje mu doświadczenia z optymizmem podchodzi do pierwszej pracy w roli trenera.

Paweł Kowalik: Czy to, że będziesz trenerem oznacza, że kończysz przygodę z koszykówką w roli zawodnika?
Michał Saran: Nie. Na chwilę obecną po prostu nie pojawiła się żadna konkretna propozycja odnośnie grania. Jest to związane z poprzednim sezonem, w którym odniosłem kontuzję. Otrzymałem propozycję żeby poprowadzić drużynę dziewczyn i ją przyjąłem. Mam nadzieję, że w Częstochowie męska drużyna będzie dalej funkcjonować i jeśli będzie taka możliwość to na pewno w niej wystąpię.

Ostatni sezon straciłeś z powodu kontuzji. Jak teraz wygląda sprawa z Twoim kolanem?

Jest dobrze. W końcówce sezonu normalnie trenowałem na pełnym obciążeniu i byłem gotowy do gry w play-offach. W jakimś tam skromnym udziale czasowym na boisku się pojawiałem, więc myślę, że nie jest źle. Chciałbym grać nadal, ale nie specjalnie jest zainteresowanie koszykówką. Generalnie jest kryzys w koszykówce, nie ma finansów, basket stał się mało popularny, może mało widowiskowy dla ludzi. Myślę, że znam tego przyczyny, ale nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Trzeba próbować odbudować zainteresowanie koszykówką jakie mieliśmy w latach 90., kiedy ja się zacząłem interesować koszykówką. Może teraz Marcin Gortat, Maciek Lampe, Thomas Kelati, czy Krzysiek Szubarga, przeciwko któremu grałem, pociągną tę koszykówkę w górę.

Nie zdziwiła Cię propozycja objęcia Drometu?
Jestem jeszcze młodym człowiekiem. 30 lat to nie jest dużo w koszykówce i z tego względu z pewnością ta propozycja mnie zdziwiła. Dodatkowo nie mam uprawnień trenerskich. Jednak jestem w koszykówce od jakiegoś czasu, mam doświadczenie jako zawodnik, ale jako trener żadne. Jest pytanie czy podołam temu na co wszyscy liczą, czyli powrotowi do Ligi Centralnej. Zrobię wszystko by tak się stało.

Nie boisz się presji związanej z walką o awans?

Ja z presją walczę cały czas od kiedy gram w koszykówkę. Teraz ta presja będzie inna, bo jako zawodnik w jakiejś części odpowiadam za to co dzieje się na boisku. Ja oddawałem rzuty, ja realizowałem taktykę. Jako trener mogę zrobić mnóstwo rzeczy wokoło, ale w trakcie meczu ktoś inny gra na boisku i trafia do kosza, a ja jako trener nie mam już na to wpływu.

Jeszcze zanim zostałeś trenerem wzbudziłeś spore kontrowersje samą kandydaturą. Pojawiły się głosy, że nie jesteś odpowiednią osobą na to stanowisko. Jak się do tego odnosisz?

Co ja mogę powiedzieć? Gdy grałem w koszykówkę też nigdy nie byłem dobrym zawodnikiem i nigdy do niczego się nie nadawałem. Zawsze będą ludzie, którzy będą za i tacy, którzy będą przeciw. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wyrazić swoją opinię. Jeżeli będziemy wygrywać, to wyniki będą mówiły same za siebie. Zgadzam się, że nie jestem trenerem i że może nie do końca jestem na to przygotowany. Będę chciał to wszystko nadrobić. Zgadzam się z tymi osobami, które mówią że jestem za młody, niedoświadczony jako trener i nie przeszkolony. Tylko to wszystko ja sam też wiem i mogę powiedzieć. Mam jednak swoje doświadczenie jako zawodnik, mam swoje przemyślenia. Pracowałem w życiu z wieloma trenerami. Na podstawie obserwacji spróbuję stworzyć coś swojego, a czy to da rezultat, to przekonamy się kiedy zakończy się liga.


Nie masz licencji trenerskiej. Jak zamierzasz rozwiązać ten problem?

Zgadza się. Będę chciał w trakcie sezonu zdobyć odpowiednie uprawnienia. Może się okazać że w tym roku mi się to nie uda. Wiadomo, że są pewne rzeczy, które pierwszy trener może robić, a których nie może drugi trener. Siedząc jako osoba bez uprawnień nie mogę podnieść się z ławki czy dyskutować z sędziami, a to przeszkadza w prowadzeniu drużyny. Czasem trzeba pokrzyczeć na zawodników z linii końcowej, czasem zmobilizować, zwrócić sędziemu na coś uwagę. Mam nadzieję, że skład będzie na tyle mocny dobrze przygotowany i poukładany, że nie trzeba będzie się z tej ławki podnosić zbyt często (śmiech)

Drużynę będziesz prowadzić wspólnie z Hubertem Boralem. Jak będzie wyglądał podział obowiązków?

Z Hubertem rozmawialiśmy dosłownie przez chwilę na jednym spotkaniu, ponieważ sama decyzja o tym, że będę prowadził drużynę zapadła niedawno. Widzieliśmy się z Hubertem przez moment, z tego co wiem on jest teraz na wakacjach, a ja też mam sporo swoich obowiązków i nie było jeszcze czasu, żeby się na spokojnie spotkać i ustalić podział poszczególnych zadań. W początkowej fazie przygotowań na pewno ustalimy zakres naszych obowiązków i współpracy.

Przejmujesz zespół w momencie przebudowy i właściwie kompletnej zmiany składu. Czy znasz zawodniczki z którymi przyjdzie Ci pracować?

W poprzednim sezonie osobiście widziałem trzy mecze i część zawodniczek znam. Widziałem bodajże 10 meczów na DVD z poprzedniego sezonu, więc zawodniczki, które zostały widziałem w akcji. Przyszły zawodniczki z Katowic, na których meczach bywałem w zeszłym roku, więc wiem na co je stać. Nie znam Pauli [Tarnachowicz – red.] i nie znam młodych zawodniczek. Będzie trochę czasu, żeby im się przyjrzeć podczas przygotowań.

Chciałbyś jeszcze wzmocnić jakieś pozycje?

Nie. Z tego co wiem to mamy dwie zawodniczki na każdej pozycji, uzupełnione o nasze młode dziewczyny. Myślę, że nie trzeba już więcej wzmocnień. Liczba minut w meczu i tak jest ograniczona. To jest 200 minut do podzielenia miedzy 12 dziewczyn, które są w protokole. Wszystkie nie mogą grać po 30 minut i rzucać po 15 punktów, więc niektóre będą musiały poświęcić się dla drużyny. Jednak sezon jest długi i każda na pewno pokaże pełnie swoich możliwości. Trzeba wprowadzać młode zawodniczki, które będą dostawały swoje pięć minut, a jeśli będą dobre, to tych minut będzie więcej. W zespole musi być rywalizacja bo tylko to pozwoli podnosić poziom sportowy zawodniczek.

Zabraknie kilku częstochowianek, które były mocno kojarzone z naszą koszykówką. Nie boisz się, że drużyna straci swój lokalny charakter?
To jest z pewnością spory minus, bo jednak lokalni zawodnicy zawsze przyciągają więcej kibiców i pozwalają się fanom lepiej identyfikować z zespołem. Każdy jednak podejmuje w życiu jakieś decyzje i nie można za bardzo nad tym płakać. Są za to młode dziewczyny, nasze juniorki, które miejmy nadzieję pokażą się z dobrej strony i wywalczą miejsce w składzie.

Czego Twoim zdaniem zabrakło Drometowi do utrzymania w minionym sezonie?
Nie widziałem wszystkich spotkań. Na podstawie tego co widziałem mogę powiedzieć że brakło kogoś kto w końcówce wziąłby ciężar odpowiedzialności za wynik na siebie. Liczba strat i prostych szkolnych błędów w poszczególnych meczach była zatrważająco duża. Zdarzały się mecze, w których drużyna notowała ponad 30 strat do tego nietrafione proste rzuty i kilka meczów przegranych niewielką ilością punktów. Nie do końca było też widać zespół. Będziemy pracować nad tym, aby to wszystko wyeliminować.

Jak widzisz wprowadzanie juniorek do składu?
Jest zespół juniorek, w którym grają dziewczyny z Częstochowy i okolic i na pewno będę chciał, żeby te najzdolniejsze dołączały do pierwszego zespołu. Wszystko będzie zależeć tylko i wyłącznie od nich i od ich pracy. Ja chcę, żeby poprzez grę na coraz wyższym poziomie podnosiły swoje umiejętności. Może się okazać, że za rok-dwa staną się najlepszymi zawodniczkami w okręgu. Na tę chwilę ciężko jest odpowiedzieć jak to będzie wyglądać. Jedno mogę obiecać, jeżeli będą ciężko pracować to otrzymają swoją szansę

Jakie masz plany jeśli chodzi o przygotowania do sezonu?
Zaczynamy 2 sierpnia od razu od obozu w Szamotułach. Pierwsze dwa tygodnie to będzie praca nad wytrzymałością, siłą i kondycją. Planujemy około dziesięciu spotkań kontrolnych i turnieje. Jeden turniej u siebie, a na drugi mamy zaproszenie. Być może uda się jeszcze gdzieś zagrać. Co do samej gry, to chciałbym widzieć dużo grania szybkim atakiem, jest to efektowne i podoba się kibicom. W ataku pozycyjnym realizowanie tego co sobie założymy pod kątem danego rywala lub narzucanie przeciwnikom naszego stylu gry.

Będziesz wzorował się na którymś z trenerów, z którymi pracowałeś jako zawodnik?
Mam swoją wizję prowadzenia drużyny. Pracowałem z kilkoma szkoleniowcami. Każdego z nich bardzo cenię i szanuję. Od każdego trenera coś wyciągnąłem, coś mi się podobało i pewnie od każdego z nich coś dołożę do swojej pracy. Ja nigdy nie prowadziłem drużyny, a bardziej obserwowałem to z boku jako zawodnik. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Liczysz na pomoc Arkadiusza Urbańczyka, który teraz ma skoncentrować się na roli prezesa?
Na pewno będę liczył na jakąś pomoc. Jest to osoba, która wiele lat pracowała jako trener i na pewno w kwestii przygotowania zespołu będę chciał, żeby mi pomógł. Później kwestie taktyczne jak ustawienie składu i zadań zawodniczek, to będzie już tylko moja inwencja, którą już w głowie mam poukładaną.

Do tej pory na ławce trenerskiej zasiadał Twój brat. Czy nadal widzisz miejsce dla Bartka?
Jest to dla mnie dość trudny temat z tego względu, że on jest posądzany o to, że załatwił mi funkcję trenera w klubie. Chciałbym to zdementować i zaznaczyć, że tak nie było, choć i tak pewnie ktoś powie, że to nieprawda i ja to rozumiem. Jeżeli ktoś czuje się urażony tym że nie została mu złożona propozycja prowadzenia zespołu, a ma jakąś wizję i chciałby pomóc to ja nie widzę problemu niech przyjdzie i pomoże. Mogę współpracować z każdym byle by przyszedł i powiedział wszystko w twarz a nie rozpisywał się na forum. Natomiast jeżeli chodzi o Bartka, to żyjemy w bardzo dobrych stosunkach i on wiele razy mi pomagał. Z pewnością wiele razy mi jeszcze pomoże. Jeżeli taka będzie jego wola to miejsce się znajdzie i może siedzieć na ławce. Mnie na pewno nie będzie przeszkadzał (śmiech).

Pamiętamy Cię jako impulsywnego i charyzmatycznego zawodnika, czy będziesz takim samym trenerem?
To fakt, że jestem mocno impulsywny, ale czy taki będę jako trener? Sam nie wiem i zobaczymy jak będzie. Jest to nowy rozdział w moim życiu i myślę, że będzie bardzo interesujący. Na pewno będą momenty kiedy trzeba będzie krzyknąć i momenty kiedy trzeba będzie być spokojnym. Mam nadzieję, że uda mi się to wypośrodkować, by drużyna nie traciła na mojej impulsywności i charakterze.

Jako zawodnik grałeś w Hali Polonia, jako trener będziesz prowadził zespół na ACS. Ma to dla Ciebie jakieś znaczenie?
Myślę, że to nie będzie miało wielkiego znaczenia. Oczywiście Hala Polonia jest dla mnie miejscem szczególnym, bo tam zaczynałem grać w wielką koszykówkę, przynajmniej dla mnie ona była wielka, a dla innych może już nie. Trenujemy na ACS-ie, taka jest umowa z AJD. Dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia, ale mam nadzieję, że kiedyś na ACS-ie braknie miejsca dla widzów i siłą rzeczy będziemy się musieli przenieść do Polonii.

Z prowadzącym juniorki Hubertem będziesz się musiał siłą rzeczy dogadać, ale jak widzisz współpracę z naszym środowiskiem koszykarskim?
Generalnie w częstochowskiej koszykówce jest coś takiego, że każdy pracuje na siebie i praktycznie nie ma żadnej współpracy. Chciałbym, żeby była jedność i będę chciał to zmienić. Może uda się już w najbliższym sezonie, a może będzie potrzeba kilku lat. Wszyscy graliśmy w tę koszykówkę i wszyscy się nią zajmujemy. Trzeba działać razem, a nie osobno i łączyć siły, żeby stworzyć coś co przetrwa więcej niż jeden czy dwa sezony. Tylko w ten sposób będziemy postrzegani jako silny ośrodek koszykarski w Polsce.

Śledziłeś w ostatnich latach losy naszego męskiego basketu?
Ja jestem cały czas na bieżąco. Od pierwszego meczu od kiedy odszedłem z Częstochowy, to znałem każdy wynik. Znam się z chłopakami, mamy cały czas kontakt. Boli mnie troszkę, że w Częstochowie męska koszykówka upadła, bo nie da się tego nazwać inaczej. Częstochowa ma na tyle dobrych zawodników, że gdyby wszyscy tu wrócili, to moglibyśmy walczyć o górną ósemkę w I lidze i jestem o tym w 100% przekonany. Natomiast brak jest sponsorów i nie jest to tylko nasz problem, ale także innych dyscyplin. Po kryzysie jest tak, że wszyscy mocno oszczędzają i nie chcą inwestować w sport. Tym większe słowa uznania dla firmy Dromet jak i innych drobniejszych sponsorów za materialne wsparcie.

Nie zdziwiło Cię, że taki zawodnik jak Darek Szynkiel po tym jak nawet przezimował z zespołem w III lidze został odsunięty tak po cichu?

Jest wiele dziwnych rzeczy w częstochowskiej koszykówce, które mi się nie podobają. Jest mi przykro, że ktoś kto grał na wysokim poziomie, bo Darek ocierał się o kadrę Polski spędził wiele sezonów w ekstraklasie, jest odsuwany na boczny tor i boli, że jest to robione w niezbyt przyjemny sposób. Moim zdaniem „Szyna” jest osobą, która swoim ogromnym doświadczeniem mogłaby bardzo pomóc młodszym zawodnikom.

Miałeś oferty żeby tu wrócić?
Przed tym sezonem rozmawiałem krótko ze Sławkiem Gajdą, który zapytał na jakich warunkach widziałbym grę w Częstochowie. Ja przedstawiłem swoje oczekiwania i czekamy teraz na to czy ta koszykówka u nas będzie czy jej nie będzie.

Myślisz, że prędzej mężczyźni wrócą do I ligi, czy uda się zrobić żeńską ekstraklasę?

Wydaje mi się, że obie rzeczy są trudne do zrobienia, ale jednak łatwiej jest chyba zrobić I ligę męską. Przepaść między Ligą Centralną, a ekstraklasą kobiet jest gigantyczna i trzeba mieć bardzo mocne zaplecze finansowe, żeby to zrobić. Za to przejście z II do I ligi mężczyzn nie jest aż tak wielkim problemem organizacyjno-finansowym. Mam na myśli oczywiście awans z II do I ligi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *