„Klimat w zespole Włókniarza był doskonały” – rozmowa z Jarosławem Dymkiem

Okres jesienno zimowy to dla żużlowych działaczy czas podsumowań. Jak wyglądał sezon Włókniarza Częstochowa od kulis? O atmosferze w drużynie, nastrojach po zakończeniu sezonu i innych sprawach opowiedział Jarosław Dymek, kierownik drużyny „Lwów”.


Aleks Jovičić (NiceSport.pl): – Na ogół zajęcie przedostatniego miejsca w ligowych rozgrywkach jest porażką. Czy w przypadku Włókniarza Częstochowa można mówić o sukcesie? Jeszcze w okresie transferowym wszyscy skazywali „Lwy” na spadek.
Jarosław Dymek: Tak jak mówisz, dla jednych siódme miejsce jest czymś strasznym, dla innych może być jednak powodem do radości. W naszym przypadku trzeba mówić o tym drugim ponieważ na koniec rundy zasadniczej okupowaliśmy ostatnie miejsce w tabeli. Pojedynki o być albo nie być w Ekstralidze z Polonią Bydgoszcz były strasznie stresujące, ale udane dla Włókniarza. Na tym jednak nie skończyliśmy, bo przyszło nam mierzyć się z Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Dwumecz ten zakończył się naszym zdecydowanym zwycięstwem, czym pokazaliśmy wszystkim tym, którzy skazywali nas na degradację, że zostaliśmy za wcześnie skreśleni. Tegoroczny wynik sprawił, że mimo wszystko byliśmy zadowoleni. Proszę tylko mnie źle nie zrozumieć. Nie jesteśmy minimalistami, ale po tych wszystkich przeciwnościach najwyższa klasa rozgrywkowa została zachowana w Częstochowie i to jest sprawa najważniejsza.

Głównym wytłumaczeniem słabej dyspozycji drużyny przez trenera była nierówność. Gdy jeden zawodnik jechał dobrze, to drugi zawodził. Czym według ciebie było to spowodowane?
Nierówność to jedno, a drugą istotną sprawą było też to, że przegrywaliśmy z zespołami, które w tym roku były po prostu lepsze. Mieliśmy też trochę pecha, bo pamiętać trzeba, że na ważne spotkania z powodu kontuzji ze składu wypadł Jonas Davidsson. Mocno poobijany startował też Peter Karlsson, niektórzy mieli problemy z silnikami, ale w tym momencie to nie jest już tak istotne. Cel, jakim było utrzymanie został zrealizowany, a teraz należy skupić się na przyszłości.

Nastał czas podsumowań. Jak pamiętany wśród włodarzy klubu będzie sezon 2010? Co będzie najgorszym wspomnieniem, a do czego miło będzie powrócić?
Z pewnością miło będziemy wspominać mecze barażowe zarówno z Bydgoszczą, jak i Gdańskiem. W meczach tych nasi zawodnicy pokazali charakter i co ważne, zwyciężyliśmy nie tylko na torze, ale również w parkingu, bowiem tworzyliśmy monolit i atmosfera była naprawdę super. Każdy każdemu pomagał i wszyscy mocno przeżywali każdy start. Był to wprawdzie ogromny stres i nerwy, ale z miłym zakończeniem. Co do złych wspomnień… Zawsze jest miło wspominać sprawy sympatyczne. O złych rzeczach lepiej nie pamiętać.

Kibice oceniają wkład zawodników w dorobek drużyny przez pryzmat zdobyczy punktowych. Jednak nie tylko to się liczy, gdyż pomagać można nie tylko na torze. Który z zawodników Włókniarza był tym najbardziej oddanym i jak wyglądała jego pomoc?
Grzechem byłoby wyróżnienie jednego z naszych jeźdźców. Proszę mi wierzyć, ale klimat w zespole Włókniarza był doskonały. Każdy doskonale wiedział, że zawsze może liczyć na pomoc kolegi z drużyny. Bezpośrednie wymiany zdań na temat nawierzchni, mobilizacja przed wyścigami to była rzecz normalna. Wydawać by się mogło, że zawodnik, któremu w meczu wybitnie nie idzie, będzie siedzieć ze zwieszoną głową w swoim boksie. Nic bardziej mylnego. Nawet wtedy częstochowskie „Lwy” mocno angażowały się w sprawy zespołu. Fajne jest to, że dla niektórych zawodników był to pierwszy sezon w Częstochowie, a czas na aklimatyzację i zżycie z drużyną minął błyskawicznie.

Jako menadżer jesteś bezpośrednim współpracownikiem trenera. Jak układa się twoja współpraca z Janem Krzystyniakiem? Wasze zamierzenia często się różnią?
Nie, nie ma między nami żadnych niesnasek. Bardzo lubię Janka i mam nadzieję, że druga strona może powiedzieć podobnie. Dużo rozmawiamy na tematy żużlowe i nie tylko te i nawet jeśli nasze zdania się różnią, to zawsze osiągamy porozumienie. Na tym to powinno polegać.

Był czas kiedy trener stał się kozłem ofiarnym opinii publicznej. To właśnie jego obwiniano za porażki oraz zarzucano złe przygotowanie toru i brak wiary w swoich zawodników. Czy choćby w najmniejszym stopniu ta krytyka była słuszna?
Niestety kiedy zespół sportowy zawodzi, często za taki stan rzeczy obwinia się trenera. Jest to rzeczą normalną i w piłce nożnej, siatkówce, także w żużlu. Nie wydaje mi się, aby zawsze miało to logiczne podstawy. Oczywiście sztab szkoleniowy odpowiada za konkretne aspekty związane z wynikiem, ale o niego walczą już sami zawodnicy. Zawsze musi być tak, że ktoś wygra, a ktoś przegra. Czy tor faktycznie był źle przygotowany? Niektórzy z kibiców sugerowali, aby robić tak zwaną kopę po „jaja”. Oczywiście, można było, tylko jaki byłby tego koszt? Ilu zawodników byłoby kontuzjowanych? Czy emocji dostarczałyby wyścigi, w których kolejność ustalana by była tuż po starcie?

W Częstochowie objawieniem nazwać można Rafała Szombierskiego, który swoją ambicją i nieoczekiwanie dobrymi wynikami zdobył serca miejscowej publiczności. Czy są plany, aby zatrzymać tego zawodnika i czy on sam chce zostać we Włókniarzu? Nie sądzisz, że ten sezon był „wyskokiem”, a kolejny może okazać się dużo słabszy?
Nie od dziś wiemy, że Rafał Szombierski to nieprzeciętny talent. To żużlowiec z charakterem i z ogromnym sercem do walki. Właśnie takich zawodników kocha publiczność. Rafał, który przez wielu został skreślony pokazał, że jeśli tylko chce, to potrafi osiągnąć wiele. Mam nadzieję, że w kolejnych sezonach będzie prezentował się równie dobrze, albo jeszcze lepiej.

Mimo swojego wieku Sławomir Drabik wciąż potrafi zaskakiwać i pokonywać dużo lepszych od siebie zawodników. W tym sezonie ulegli mu Nicki Pedersen czy Magnus Zetterstroem, a więc zawodnicy z cyklu Grand Prix. Dlaczego „Slammer” nie potrafi powtórzyć dobrego meczu? Czy może jest to wina zbyt małych inwestycji w sprzęt?
Powtórzę się, kiedy powiem, że wszystkich osiągnięć, jakie Drabik ma na swoim koncie, nie dostał za ładny uśmiech. To żużlowiec, który ma doskonałą technikę i na polskich i światowych torach pokazał wiele. W żużlu trzeba mieć czasem szczęście w silnikach. Jeśli ono jest, to Sławek potrafi być nie do pokonania. On doskonale potrafi wykorzystać dobrze przygotowane silniki. Myślę, że w dalszym ciągu stać go na jazdę na najwyższym poziomie i chciałbym, aby długo jeszcze bawił kibiców swoją jazdą.

W przyszłym roku zagraniczna młodzież pójdzie w odstawkę, a miejsca nastoletnich obcokrajowców zajmą polscy juniorzy. Czy jest to dobry pomysł, który poprawi sytuację naszego speedwaya? Co ta zmiana przepisów oznacza dla częstochowskiego Włókniarza?
Zmiana ta dotyczy wszystkich zespołów, a co do Włókniarza, to powiedzieć można tyle, że na pewno na tych pozycjach nie będą już startowali Anglicy. W naszym mieście jest spora grupa utalentowanej młodzieży i miejmy nadzieje, że dzięki temu przepisowi będą w stanie prawidłowo się rozwijać i podnosić swoje umiejętności. Co do tego, czy jest to słuszny przepis, to ile osób będzie pytanych, tyle będziemy mieć różnych odpowiedzi. Jedni twierdzą, że w Ekstralidze powinni startować tylko i wyłącznie najlepsi i że nie jest to miejsce dla młodych nieopierzonych zawodników. Inni z kolei uważają, że nic nie podniesie umiejętności juniorów, jak konfrontacja z tuzami światowego speedwaya. Na rezultaty tejże zmiany musimy poczekać.

Kolejnym, który w ciągu sezonu nie uniknął krytyki był Tai Woffinden. Zarzucano mu różne rzeczy, np. że „gwiazdorzy” czy zbyt dużo imprezuje. Jak to skomentujesz?
Zarzutów co do tego zawodnika było naprawdę sporo. Moim zdaniem kłopoty osobiste zawodnika oraz problemy sprzętowe zrobiły swoje. W trakcie sezonu Tai postanowił zmienić niemalże wszystko w swoim zespole. Począwszy od tunera, a na mechanikach pomagających w trakcie zawodów skończywszy. Uważam, że zmiana ta wyszła mu na dobre, bo od tego czasu widać było, że coś drgnęło i Woffinden w końcówce sezonu znów zaczął punktować na wysokim poziomie i znów zaczął bawić się jazdą.

Wielu widzi już Marka Cieślaka w roli trenera Włókniarza. Transferowa karuzela już niebawem zacznie się kręcić. Już nie raz media zapowiadały jego powrót do rodzimej drużyny.
Tak. Nastał teraz okres, kiedy to codziennie napływają do nas wiadomości kto, gdzie i za ile. Często bywa tak, że są to tylko i wyłącznie plotki i dziennikarskie domysły. Co do nazwisk przymierzanych do startów w Częstochowie, to trzeba pytać prezesa Mariana Maślankę. Na pewno zespół, który w sezonie 2011 będzie występował na ekstraligowych torach dostarczy nam wszystkim sporo emocji.

Złoty rok polskiego żużla. Mamy Indywidualnego Mistrza Świata, złoto w drużynie, sukcesy w kategorii juniorów. Jak ten urodzaj wpłynie na promocję tego sportu w Polsce? „Czarny sport” jest w stanie powtórzyć losy skoków narciarskich oraz F1 i stać się nową pasją Polaków?
Ciężko stwierdzić, czy żużel może osiągnąć podobną popularność, jak dwie wymienione przez ciebie dyscypliny. Na pewno tegoroczne sukcesy należy odpowiednio wykorzystać, bo na arenie światowej Polacy doskonale zaznaczyli swoją obecność. Z pewnością przedstawiciele naszej dyscypliny będą liczyć się w przeróżnych plebiscytach, a to z pewnością sprawi, że żużel wypłynie na szersze wody i osoby, które do tej pory miały śladowy kontakt z tą dyscypliną sportu, zaangażują się w niego mocniej.

Z tego co wiem bardzo przeżywasz każdy mecz. Czy w związku z tym praca menadżera drużyny jest bardzo stresująca?
Oj stresuję się i to bardzo. Na pewno jest to spowodowane tym, że staram się dopilnować swoich obowiązków i ciągle zastanawiam się, czy wszystko już przygotowane, podpisane, zgłoszone itd, itp. Jest to jednak pozytywny stres, który mobilizuje, a jeśli jeszcze udaje się wygrać mecz, to radość po tym kiedy „puści” jest podwójna. Wydaje mi się jednak, że nie jest to tylko moja przypadłość i wszyscy na swój sposób przeżywają sprawy przedmeczowe, meczowe oraz to, co dzieje się w klubie, kiedy na stadionie panuje cisza.

Jak wygląda twoja przyszłość we Włókniarzu?
Kocham żużel jak nie wiem co. Na pewno chciałbym w dalszym ciągu współpracować z tymi wszystkimi ludźmi, ale jak będzie? Tego nie wiem. Najlepiej zapytać o to prezesa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *