Moim pierwszym gościem w nowym projekcie dziennikarskim był wychowanek Rakowa Częstochowa a ostatnio piłkarz szczecińskiej Pogoni, Marcin Bojarski.
Czym obecnie się zajmujesz, bo jak wiemy Twoja umowa z Pogonią Szczecin została rozwiązana za porozumieniem stron?
– Zgadza się. Obowiązywał mnie kontrakt z drużyną Pogoni Szczecin do czerwca 2012 roku. Przeanalizowałem wszystkie „za” i „przeciw” i doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie rozwiązać kontrakt. To nie było tak, że Pogoń ze mną się rozstała tylko ja rozwiązałem z tym klubem umowę. Wpłynęło na to kilka rzeczy i w tej chwili jestem wolnym zawodnikiem.
Jakie główne czynniki zadecydowały o Twoim rozstaniu z drużyną „Portowców” ?
– Po pierwsze przychodząc do Pogoni miałem postawione przed sobą dwa najważniejsze cele: występy na boiskach ekstraklasy, gdzie spędziłem w przeszłości kilka ładnych lat. Ten cel teraz bardzo się oddalił. Po drugie w drużynie szczecińskiej nie byłem podstawowym zawodnikiem a uważam, że jeszcze bardzo dobrze się czuje aby pograć kilka lat na wysokim poziomie. W drużynie „Portowców” nie za często ze mnie korzystano i zadecydowały o tym właśnie te dwa najważniejsze czynniki aby opuścić ten klub.
Jak wspominasz swoją piłkarską przygodę w drużynie Pogoni Szczecin. Rozegrałeś w tym zespole łącznie 24 spotkania na zapleczu ekstraklasy oraz sześć meczów w Pucharze Polski ?
– Jeżeli chodzi o względy sportowe to jest to moja porażka. Jako zespół nie graliśmy dobrze i ja też biję się w pierś, że też nie byłem tak do końca rewelacyjny. W klubach, w których wcześniej występowałem zawsze byłem podstawowym zawodnikiem. To znaczy byłem wyróżniającą się postacią. W Pogoni niestety tak nie było. Pogoń Szczecin była pierwszym klubem w którym przeżyłem sportową porażkę. Jednej rzeczy na pewno nigdy nie zapomnę a mianowicie występu w Finale Piłkarskiego Pucharu Polski w Bydgoszczy przy komplecie publiczności. Była to wspaniała atmosfera i tego wydarzenia nie zapomnę do końca życia.
Można śmiało powiedzieć, że w swojej poprzedniej drużynie nie byłeś „osamotniony”. Mam tutaj na myśli innych byłych piłkarzy Rakowa: Krzysztofa Pyskatego oraz Maksymiliana Rogalskiego. Czy w waszych rozmowach często „przewijał” się wątek Rakowa?
– Tak, Bardzo często wspominaliśmy lata spędzone w Rakowie. Jeżeli chodzi o Maksia Rogalskiego to opowiadałem mu jak to było, gdy drużyna Rakowa występowała w ekstraklasie.
Jako wychowanek częstochowskiego klubu jak oceniasz stojąc z boku budowę „Nowego Rakowa” przez obecnego prezesa tego klubu, Krzysztofa Kołaczyka oraz szkoleniowca, Jerzego Brzęczka?
– Wydaje mi się, że są to odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu. Cieszę się bardzo, że tacy ludzie wzięli się za odbudowę Rakowa. Powiem szczerze, że wiem skąd jestem i wiem skąd pochodzę i nie są mi obce losy Rakowa.. Uważam, że Ci ludzie pokierują Raków na dobrą stronę i jestem o tym przekonany. Są to świetne osoby i znam je osobiście. Mają na pewno duże doświadczenie i mogą pomóc temu klubowi wyjść na prostą. Cieszę się bardzo, że takie osoby są w Częstochowie. Uważam, że w najgorszym przypadku w Częstochowie powinna być pierwsza liga. To jest absolutne minimum. Wierzę, że te osoby sprawią że klub będzie stabilny . Mam nadzieję, że Raków w niedalekiej przyszłości będzie występował w pierwszej lidze.
Obecnie jesteś wolnym zawodnikiem i poszukujesz klubu. Czy pojawiły się już jakieś oferty ?
– Powiem tak. Mam kilka ofert ale nie są to jakieś wielkie kluby. Moja sytuacja życiowa troszeczkę się zmieniła. Obecnie mam 33 lata i w przyszłym roku będę już o rok starszy. Nie jestem już młodym zawodnikiem i mam pomysł na dalsze życie. Wkrótce w Krakowie otworzę szkółkę piłkarską dla dzieci o nazwie „Socatotsc”. Pomysł ten na tego typu zajęcie narodził się w Szczecinie. Już mam za sobą wykupioną „franczyzę” i ruszam z tym moim pomysłem w grudniu br. w Krakowie. Z tym miastem wiążę swoją dalsze życie i dalszą karierę. To też była jedna z przyczyn rozwiązania kontraktu z Pogonią Szczecin. Mieszkam w Krakowie, grałem tutaj w Cracovii pięć lat. Już bardzo dobrze poznałem to miasto i postanowiłem, że tutaj osiądę na stałe. Chcę rozkręcić ten swój biznes a do tego grać w piłkę nożną w miarę na dobrym poziomie. Zainteresowało się mną parę klubów z okręgu krakowskiego. Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu podpisze kontrakt.
Czy rozważasz swoją piłkarską karierę zakończyć w innym klubie czy w częstochowskim Rakowie?
– Na chwilę obecną wiążę się z Krakowem. Jeżeli wszystko z moim nowym zajęciem pójdzie dobrze a na to potrzebuje około 1,5 roku to na pewno marzy mi się żeby jeszcze grać w Rakowie. Ten klub jest mi bliski mojemu sercu.
Obserwujesz na pewno rozgrywki drugiej ligi, grupy zachodniej. Jak oceniasz postawę Rakowa na tym szczeblu? Nie ma się co oszukiwać, ale jest to jedna z najmłodszych drużyn w drugiej lidze.
– Na pewno początek mieli ciężki. Zgadza się, są to młodzi chłopcy i z tego co słyszałem, jest w tej drużynie kilku ciekawych chłopaków w tym jeden z napastników. Uważam, jest to dla nich dobre miejsce bo jednak w tej drugiej lidze jest kilka zespołów mocnych i trochę słabszych. Na pewno łatwo się tam nie gra ale Ci chłopcy robią postępy. Wiem, że drużyna Rakowa znajduje się w środku tabeli, ma w miarę spokojną sytuację i uważam, że to wszystko zmierza w dobrym kierunku. Tylko brakuje jednego: mocnego sponsora. Nie da się zrobić piłki na dobrym poziomie bez wsparcia sponsorów.
Nie tylko jednego ale kilku. Wtedy było by na pewno dużo lepiej Co jest ważne? W klubach czy w Pogoni Szczecin czy w większości klubów w których występowałem bardzo mocno pomaga miasto. Czy to było w Piaście Gliwice czy właśnie w Szczecinie. Urząd miasta w tych klubach się bardzo zaangażował w budowę silnych klubów. Uważam, że w takim mieście jak Częstochowa to Raków jest wizytówką. Włodarze powinni mocno pomagać temu klubowi tak jak to jest w większości innych miejscowości. Tutaj przecież przy wydatnej pomocy włodarzy miasta Częstochowy można coś fajnego stworzyć. To jest naprawdę dobra reklama dla miasta. Z tego co słyszałem to w Częstochowie żużel troszeczkę już podupada no i jest siatkówka, która na pewno rozsławia Częstochowę.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Przemysław Pindor